poniedziałek, 16 lutego 2015

Rozdział 4

Scorpius Malfoy
Szedłem właśnie na eliksiry z - wyjątkowo - zdrowym umysłowo Max'em i Ed'em, który zastanawiał się, którą dziewczynę teraz poderwać. A ja... Po prostu szedłem między nimi i się wyłączyłem.
Na szczęście lekcja eliksirów nie była taka zła, bo Coldplay ubóstwiał nas - w sensie Ślizgonów - i eliksiry mieliśmy sami, bez żadnego innego domu. Nie był jednak - na szczęście - Slughornem o którym opowiadał mi ojciec. Choć na prawdę bardzo, ale to bardzo lubił mnie, Ed'a, Max'a, Potter, Zabini i Halliwell nie zapraszał nas na jakieś głupie spotkania. Po prostu jeżeli coś zrobiliśmy od niego, albo nie dostawaliśmy szlabanu, albo było to coś mega prostego. Pozwalał nam też robić imprezę - jeżeli się o niej przypadkiem dowiedział. No i właśnie dlatego hmm... Tolerowałem? Tak to odpowiednie słowo. Tolerowałem eliksiry, bo w końcu kto by lubił jakiekolwiek zajęcia na których musisz się uczyć.
Gdy zadzwonił dzwonek weszliśmy do klasy i zajęliśmy swoje miejsca. Ja usiadłem z Ed'em, a Max z jakimś gościem z naszego roku. Siedzieliśmy na samym końcu sali, a przed nami miejsca zajęły Potter, Zabini, Halliwell i McMilian.
Westchnąłem. Jakie to dziwne uczucie mieć - dosłownie - przed nosem Potter i nie móc jej dogryzać. Normalnie już dawno bym coś powiedział, możliwe też, że to ona by zaczęła, ale nigdy nie było tak... Dziwnie. Teraz musieliśmy mówić do siebie po imieniu, - nie raz gdy byli przy nas ludzie - witać się. No na pewno nie było normalne. Wszyscy się na nas dziwnie patrzyli i z resztą nadal patrzą.
- Panie Malfoy, pan będzie w parze z panną Potter. - usłyszałem w oddali głos Coldplay'a, który przywrócił mnie do rzeczywistości. Spojrzałem na niego, a potem na Potter i już wiedziałem, że nie mam wyjścia i jestem w parze z nią. Ten świat schodzi na psy i co raz bardziej chce mnie pogrążyć. Tylko Potter i Potter. Za niedługo to ja zwariuje.
Podszedłem do niej. Nie miałem zamiaru z nią rozmawiać, ale ona jednak czegoś ode mnie chciała:
- Malfoy mam dla ciebie propozycje nie do odrzucenia. - szepnęła. - Naprawdę nasz ,,ukochany” profesorek nie uszczęśliwił mnie tym, że muszę być z tobą w parze. - No co ty? Chciałem powiedzieć, ale nie miałem zamiaru jej przerywać, bo pewnie usłyszałbym jakiś wywód. - Więc mam pewną propozycje. Na przykład przez ,,przypadek” nasz eliksir wybuchnie.
- Czego potrzebujesz?
- Składników. Chyba wiesz jakich?
Wiedziałem. Podszedłem do szafki ze składnikami i wyjąłem wszystkie, które były nam potrzebne. Wróciłem do niej i dałem jej składniki nadal się nie odzywając.
- Och jaka z ciebie dzisiaj nie mowa. - zaśmiała się pod nosem wrzucając składniki do kociołka. - Lepiej rzuć na siebie jakieś zaklęcie chyba, że chcesz popsuć swoją piękną, starannie ułożoną fryzurę. - mruknęła z sarkazmem i rzuciła na siebie zaklęcie, a ja powtórzyłem to po niej. Mój dzień popsuł się od chwili, gdy dowiedziałem się, że muszę być z tą idiotką w parze. Ona jednak chyba się świetnie bawiła, a najbardziej gdy widziała, że JA się nie odzywam. Czy ten dzień może być jeszcze gorszy?
Po chwili kociołek - do którego wcześniej Potter wrzucała składniki – wybuchnął. Cała sala wraz z uczniami i Coldplay'em – pomijając nas – znalazła się w zielonej, śmierdzącej mazi.
- Kto to zrobił?! - krzyknął nauczyciel eliksirów. Gdy tylko zorientował się, że to nasza wina jego ton złagodniał. - Panno Potter, panie Malfoy za karę musicie zorganizować imprezę na Halloween. Miał o niej mówić dziś wieczorem dyrektor. Będziecie to robić pod okiem któregoś z nauczycieli. Wasza dwójka może już wyjść, a reszta zostanie bym mógł pozbyć się z nich tej mazi.
Hmm... Nie jest tak źle. Zorganizować jakąś żałosną imprezę. Proszę bardzo. Przy okazji skróciliśmy sobie lekcje. Może ludzie pomyślą, że zbliżyliśmy się do siebie z Potter przez to gówno i będziemy mogli wcześniej zakończyć tą szopkę.
Mam nadzieję...


Lily Potter
Zastanowiłam się przez chwilę jaką mamy teraz lekcje i doszłam do wniosku, że transmutację, a ponieważ ja jej nie znoszę postanowiłam się urwać z reszty zajęć. Więc zamiast pójść na górę po schodach poszłam dalej korytarzem. Nie uszło to uwadze Malfoy'a, bo przecież on jest taki spostrzegawczy. Pff...
- Jak widzę masz zamiar się urwać z lekcji, Potter. - podkreślił moje nazwisko. Jak miło widzieć znowu dawnego Malfoy'a. Nie muszę do niego mówić per Scorpius.
- Jakiś ty spostrzegawczy, Malfoy. - mruknęłam z sarkazmem. - Po pierwsze brzmisz jak jakiś z tych prefektów, ale to już nie mój interes, a po drugie ja chyba nie muszę się tobie spowiadać.
- Nie musisz.
- No widzisz w tej jednej rzeczy się zgadzamy. Więc ty teraz możesz sobie pójść na transmutacje i wszyscy będą zadowoleni.
- Chyba, że ja też urwę się z lekcji.
- Rób co chcesz tylko nie wchodź mi w drogę.
- I takiej właśnie odpowiedzi oczekiwałem.
Ruszyłam szybko korytarzem, aż znalazłam się przed wejściem do Pokoju Wspólnego, powiedziałam hasło i weszłam do środka. W Pokoju Wspólnym nikogo nie było, a wszystko przez to, że wszyscy mieli teraz zajęcia oprócz naszej dwójki. Weszłam do swojego dormitorium i rzuciłam torbę z książkami obok łóżka – wcześniej wyciągając z niej telefon. Napisałam do Cassie:
Cassie mam dla ciebie propozycje nie do odrzucenia. Zrywaj się z lekcji i przychodź do naszego dormitorium. Może pójdziemy do Hogsmead albo coś w tym stylu. Nie mam ochoty spędzić całego dnia siedząc w dormitorium. Jak chcesz weź dziewczyny zrobimy sobie babski dzień, co ty na to? ;) Odpisz jak tylko uwolnisz się od tego zielonego gluta. Tylko nie bądź na mnie za to zła. Błagam cię nie chcę spędzić tych kilku godzin z Malfoy'em!!!
Wiedziałem, że Cassie nie odpisze natychmiast, bo tego eliksiru nie da się tak łatwo pozbyć. Postanowiłam, że się przebiorę ponieważ chodzenie cały dzień w mundurku nie byłoby dobrym pomysłem. Ubrałam się w szmaragdową, rozkloszowaną spódniczkę sięgającą do połowy uda, białą bluzkę z krótkim rękawem, która sięgała mi przed pępek, ale ja miałam tak wysoko podniesioną spódniczkę, że nie było go widać, bluzka ta miała nadruk z czarnym sercem, do tego założyłam szmaragdowe, zamszowe szpilki oraz złotą biżuterie. Włosy zostawiłam rozpuszczone, a makijaż był taki sam jaki zrobiłam przed zajęciami – oczy podkreślone kredką i lekko maźnięte czarnym cieniem, wytuszowane rzęsy, a usta muśnięte błyszczykiem.
Usiadłam na jednej z puf. Będę teraz czekać aż Zabini łaskawie odpisze. Westchnęłam. Do Halloween zostały trzy tygodnie, a ja wraz z tym obślizgłym gadem muszę zorganizować tak zwaną imprezę z tej okazji. Wcale nie było to spełnieniem moich marzeń no ale czego się nie robi dla zerwania z lekcji.
Usłyszałam wibracje. Nie pomyślałabym, że Cassie odpisze tak szybko. Być może była pierwsza do hmm... Czyszczenia.
Lils szykuj się na bycie martwą!!! Jak mogłaś mi nie powiedzieć, że szykujesz z Malfoy'em małą eksplozje waszego kociołka! A tak swoją drogą to być może pojawię się za kilka minut w naszym dormitorium.
I tak wiem, że mnie kochasz. ;)
Tia, jasne...
- To gdzie idziemy? - usłyszałam głos Cassandry. Odwróciłam się w stronę z której pochodził.
- Zakupy w Hogsmead, co ty na to? - spytałam. Zabini w międzyczasie grzebała w szafie.
- Hmm... Może być. Ja się tylko przebiorę. - Powiedziała. No co ty? Myślałam, że pójdziesz w mundurku? Chciałam powiedzieć, ale ugryzłam się w język. Przecież ja jestem takim milutkim, grzecznym dzieckiem, które nigdy nikomu nie ubliża. Takie słodziutkie maleństwo.
Pff... Chyba taka byłam w poprzednim życiu. Chociaż wątpię.
***
Wyszłyśmy właśnie z Cassie z ostatniego sklepu, który miałyśmy odwiedzić i postanowiłyśmy wracać do Hogwart więc ruszyłyśmy do Wrzeszczącej Chaty wraz z wielką – naprawdę wielką – ilością toreb z zakupami, które leciały za nami. Gadałyśmy tak sobie o wszystkim i o niczym, gdy nagle usłyszałam znajome głosy wołające:
- Lily?!
Obejrzałam się i zobaczyłem zespół na którego punkcie wariuje prawie każdy i nie mówię tu tylko o dziewczynach. Był to zespół The Stars moi starzy, dobrzy znajomi. Składał on się z czterech chłopaków:
Chris Shirting – wokal. Chyba najnormalniejszy z nich wszystkich choć też przeoraną psychikę. W końcu żaden z nich nie jest normalny. Od razu gościa polubiłam. Nie raz tworzymy razem dupstep. Nie raz podczas koncertów gra też na gitarze, ale to zależy od piosenki.
Zayne Lazar - gitara prowadząca. Kiedyś próbował mnie poderwać. Dostał tyle razy kosza, ale i tak nie odpuszczał. W końcu musiałam poprosić chłopaków z zespołu i moich braci żeby mu uświadomili, że nie mam zamiaru z nim być... Pomimo jednego małego incydentu. Teraz jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi (:D)
Niall McCartney - gitara basowa. Najbardziej upierdliwy człowiek jakiego w życiu spotkałam. Jeżeli nie chcecie dostać depresji to lepiej z nim nie rozmawiajcie. Zasypie was taką ilością słów... Innymi słowy masakra. Ale ma za to super siostrę.
Andrew Maverick – perkusja. Choć miał już wiele dziewczyn, gdy jakaś pojawia się w pobliżu on staje się nie mową. Pewnie przez to dziewczyny do niego tak lgną włączając w to Lizzy, która ciągle wypytuje mnie kiedy spotkam się z The Stars, a konkretniej z Andrew.
- Nie spodziewałabym się, że spotkam akurat was gdy będę w Hogsmead. - powiedziałam patrząc się na nich, a potem zostałam wyściskana przez każdego nawet przez Andrew. - Co wy tutaj robicie?
- Nie czytasz Proroka Codziennego?! Wszystkiego bym się po tobie spodziewał, ale na pewno nie tego, że nie śledzisz losów najprzystojniejszego zespołu w tej epoce. - Zaczął mój – od niedawna – najlepszy przyjaciel. (Jakby ktoś nie wiedział Zayne Lazar). - A więc w Hogsmead ma się odbyć nasz koncert. No i oczywiście będziemy występować na każdej z waszych imprez w Hogwarcie. - uniosłam brwi. - Mówię o tych zorganizowanych przez Fairchilda.
- Mhm... Czyli będziecie musieli ze mną współpracować. - Puściłam im oczko.
- Z miłą chęcią. - powiedzieli chórem. Ich uśmiechy wyglądały identycznie tak jakby byli klonami. Ale tak naprawdę nie byli do siebie za bardzo podobni. No jeżeli chodzi o wygląd. - A może ty z nami coś zaśpiewasz? - spytał Chris.
- No nie wiem... - Chodź wiedziałam już jak będzie moja odpowiedź nie miałam zamiaru piszczeć jak jakaś napalona laska i krzyczeć mówiąc: ,,Oczywiście! Spełniliście moje najskrytsze marzenie!”. Bo po pierwsze to nie jest moje marzenie, po drugie już z nimi śpiewałam i grałam, a po trzecie wyszłabym na idiotkę.
- No nie daj się prosić. Zresztą twoja koleżanka też może... - Zayne nie zdążył dokończyć, bo przerwała mu Cassie.
- Ja nawet nie potrafię śpiewać. - sprzeciwiła się moja przyjaciółka, ale Lazar machnął tylko lekceważąco ręką, a Zabini już się nie odezwała.
- No okay. Zaśpiewam z wami albo zagram. Już mnie nie męczcie. My z Cassie już spadamy do Hogwartu. - powiedziałam i chciałam już ruszyć dalej, ale usłyszałam głos Zayne.
- Mogę iść z wami?
- Jak chcesz to chodź, ale sama nie wiem po co. - mruknęłam w odpowiedzi i w trójkę ruszyliśmy w stronę Wrzeszczącej Chaty.


Scorpius Malfoy
Nie wiem jakim cudem Ed'owi udało się mnie wyciągnąć na błonia, ale magicznie właśnie na nich się znalazłem razem z McCullough'iem. Max był na randce z jakąś laską, a my łaziliśmy po błoniach. Przed kolacją było tu całkiem spokojnie. Bez bachorów, które plączą się pod nogami i laskami, które latają za tobą żebyś tylko się z którąś z nich umówił. Tylko ja z moim porąbanym kumplem, który zaczął najgorszy z możliwych tematów.
- Teraz będziesz miał naprawdę dużo czasu na poderwanie Lily. Wiesz pracowanie nad tą nudziarską imprezą. Będziesz miał pretekst, aby spędzać z nią więcej czasu. - Posłałem mu zniesmaczone spojrzenie. Ja sam miałem nadzieję, że będę z nią spędzał jak najmniej czasu. I tak lepiej, że zawarłem z nią ten układ, bo inaczej nigdy bym nie wygrał tego przeklętego zakładu. Ona nawet jakby była kompletnie pijana... - Chyba jednak nie wygrasz tego zakładu. - Spojrzałem na niego, a on wskazał mi głową stronę w którą miałem spojrzeć.
Zgadnijcie co zobaczyłem. Potter z jakimś facetem. Zaznaczmy, że się przytulali. Po chwili jednak zorientowałem się, że to był Zayne Lazar i wtedy pomyślałem sobie czy przypadkiem on sobie ze mnie nie kpi – co jest bardzo możliwe zważając na to, że nie darzymy się zbytnią sympatią. Nagle jednak przyszło mi do głowy, że ona dawała mu chyba ze 100 razy kosza.
Gdy tylko Potter z Lazarem podeszli na tyle blisko że mogliśmy się nawzajem bardzo dobrze widzieć zobaczyłem, że Potter unosi w niemym zdziwieniu brwi jakby się dziwiła, że nasza dwójka mogła wyjść poza mury zamku. Oczywiście od razu się opanowała i przybrała swój normalny wyraz twarzy skierowany do Ed'a – normalnie byłby skierowany też do mnie – mówiący tylko jedno – pogarda. Odsunęła się od Lazara i podeszła do nas.
- Wszystkiego bym się spodziewała po was ale tego, że spotkam was akurat tutaj – nigdy. - powiedziała. Oczywiście za nią przyleciał członek zespołu The Stars.
- Wiesz wszystko się może zdarzyć. - mruknął Ed wpatrując się w Lazara. Oglądał go od stóp do głów jakby zobaczył go pierwszy raz i myślę, że po prostu go nie pamiętał, ale nagle zobaczyłem dziwny błysk w jego oczach, który oznaczał ,,Teraz już wszystko rozumiem”. - Ty jesteś Zayne Lazar z The Stars, co nie? - zapytał.
- Tak. Naprawdę mnie nie pamiętasz? Poznaliśmy się już. Ty jesteś chyba Edward, ale nazwisko... - zamyślił się Lazar.
- McCullough. -odpowiedział pośpiesznie Ed. Ludzie czy tylko ja jeszcze nie straciłem rozumu?
- Ale ciebie to znam. Scorpius Malfoy. Koleś najbardziej znienawidzony przez Lilkę. - zaśmiał się patrząc na mnie. Potter chyba chciał coś do niego powiedzieć ale nie zdążyła, bo ja odpowiedziałem Lazarowi, a ten uważnie mnie słuchał nie zwracając uwagi na nią.
- A ty przypadkiem nie jesteś tym gościem, który za nią latał i ciągle dostawał kosza?
- Wolę jak kojarzą mnie z najprzystojniejszym facetem w zespole oraz najprzystojniejszym czarodziejem.
- Nie wiem kto cię za takiego uważa chyba staruszki, które są minimalnie – pokazałem odległość na szerokość moich ramion – ślepe.
- Ciebie mogą uważać za przystojniejszego jak obije ci mordę.
- Zobaczmy kto na tym lepiej wyjdzie.
Już się do siebie zbliżyliśmy kiedy Potter krzyknęła:
- Może umówicie się ze sobą kiedy indziej na ,,randkę” - nakreśliła w powietrzu cudzysłów, a teraz pójdziemy sobie do zamku. Ed zaprowadź Zayne – McCullough posłuchał jej się jak piesek. - ja zaraz tam przyjdę. Scorpius idziesz ze mną. - Już miałem protestować, ale z jej spojrzenie wiedziałem, że nawet ja nie mogę się z nią sprzeczać nie obrywając przy tym. Prychnąłem tylko i podszedłem do niej ona stała już przy drzewie, które rosło najbliżej jeziora. - Malfoy mam do ciebie malutką prośbę. Możesz się nie bić w najbliższym czasie z Zayne'em i innymi chłopakami z zespołu. Wiesz i tak będziesz musiał ich znosić przez najbliższy rok.
- A to niby dlaczego?
- Bo będą występować na każdej z imprez zorganizowanych przez naszego świrniętego dyrektorka.
- Aha. A tak w ogóle to czy my przypadkiem nie mamy umowy.
- I co w związku z tym?
- To, że ty nie powinnaś się obściskiwać z innymi facetami. - powiedziałem, a Potter się roześmiała. Szczerze mówiąc byłem zdziwiony. Ale w końcu z nią wszystko jest możliwe.
- Czy... Czy ty myślałeś, że... Że ja z nim? - wydukała pomiędzy atakami śmiechu.
- A nie?
- Nie. Chodź już idioto, bo może wymyślisz coś jeszcze głupszego. Na przykład, że podoba mi się McCullough albo jeszcze ktoś inny. Ale właściwie z twoją wyobraźnią wszystko jest możliwe. - Uśmiechnęła się do siebie i ruszyła w stronę zamku.


Rose Weasley
Siedziałam sobie jak normalny człowiek przy stole Gryffindoru i jadłam kolacje, gdy obok mnie usiadła Grace Reynolds. Nienormalna kumpela mojego strachliwego brata. Zaczęła się we mnie intensywnie wpatrywać. W końcu nie wytrzymałam i warknęłam:
- Mów szybko czego chcesz.
- No więc Lily będzie razem ze Scorpiusem urządzać imprezę na Halloween, a na dodatek twoja kuzynka przyprowadziła do Hogwartu Zayne'a Lazara. Wiesz którego. Z The Stars. - powiedziała. Na początku nie przyswoiłam do siebie informacji o tym Lazarze. Bardziej zainteresowało mnie...
- O jakiej ty znowu imprezie mówisz?
- Nie słyszałaś? Dyrektor ma dzisiaj o niej mówić więc do wiesz się szczegółów. Myślałam, że bardziej zainteresuje cię Zayne, ale każdy ma swoje zainteresowania. - puściła mi oczko, wstała i wróciła na swoje miejsce. Spojrzałam na stół Slytherine'u. Moja kuzynka siedział z tym chłopakiem o którym mówiła Grace i ze swoimi koleżaneczkami. Dopiero teraz zauważyłam, że wszyscy się na nich patrzą. To, że chłopaki się gapili na Potter by mnie nie zdziwiło, ale że dziewczyny... To już co innego.
- Lucie... - odwróciłam się w stronę mojej współlokatorki. Gdy zwróciłam się do niej po imieniu to się otrząsnęła, ale też była w jakimś transie. Hmm... Dziwne. Szybko powtórzyłam jej to co powiedziała mi Grace.
- No i co z tego. - wzruszyła ramionami i dalej się w kogoś wpatrywała. ,,Obliczyłam” sobie w którą stronę patrzy i okazało się, że też wpatruje się w tego Zayne'a Lazara. - Czy ty widzisz jaki on jest przystojny. - westchnęła Lucille. Prychnęłam tylko i wróciłam do jedzenia mojej kolacji. Nie zdążyłam nawet zjeść jednego kęsa, a odezwał się dyrektor.
- Moi drodzy chciałbym ogłosić, że 31 października odbędzie się hmm... Dyskoteka z okazji Halloween. Jej organizatorami będą Lily Potter i Scorpius Malfoy. Zapewne ucieszy was to, że na tej imprezie będzie grał zespół The Stars. Dziś to naszej szkoły przybył jeden z członków tego zespołu – Zayne Lazar. Zayne pokaż się. - Chłopak, który siedział z moją kuzynką podniósł się i pomachał do wszystkich. Dziewczyn wpatrywały się w niego maślanym wzrokiem, a chłopaki patrzeli z szacunkiem. - Mam z nim kilka spraw do załatwienia. O szczegółach dowiecie się wkrótce, gdy organizatorzy będą już znali większość szczegółów. Lily, Scorpius tylko bez alkoholu. - zaśmiał i puścił oczko w stronę tej dwójki. - Ode mnie możecie się dowiedzieć tyle, że na drugi dzień nie będzie zajęć więc będziecie mogli się wyspać. Oczywiście wszyscy mają się tam pojawić, usprawiedliwić ich może tylko choroba, czyli leżenie w łóżku w Skrzydle Szpitalnym. Zayne chodź tutaj proszę.
Lazar dał buziaka w policzek mojej kuzynce i poczochrał jej włosy po czym ruszył w stronę dyrektora. Pewnie będą omawiać te głupoty związane z tą imprezą. Szczerze mówiąc mam plan się rozchorować. Muszę już wymyślić jakiś plan. Wieczór spędzony na imprezie zorganizowanej przez te dwójkę, na dodatek z bandą rozwydrzonych nastolatków nie był spełnieniem moich marzeń.
Lepszy jest wieczór w łóżku z dobrą książką. Ja przecież nie jestem typem imprezowicz. Inni pewnie mówią, że jestem nudziarą, ale tak jest moja natura, że po prostu nie lubię imprez. Mój tata zawsze się zastanawia po kim ja jestem. Mówi, że moja mama lubi czytać książki, ale nie gardzi dobrą imprezą. Zawsze uśmiecha się do niej tak jakby mieli jakąś wielką tajemnicę, oczywiście najlepiej żeby ona nigdy nie wyszła na jaw, a ja właśnie chciałabym aby wyszła i żebym mogła się dowiedzieć o co chodzi. Zwykle nie jestem ciekawska, ale ta rzecz mnie intryguje.


Elizabeth Halliwell
- Czy oni muszą się tak na mnie gapić? - spytała poirytowana Lilka. Wiecie normalnie niby jej nie denerwuje jak się na nią gapią, ale tym razem było inaczej pewnie przez powód dla którego to robili.
- Teraz będą mieli nowy temat plotek na jakiś miesiąc. Będą się zastanawiali co łączy Lilyanne Potter z Zayne'em Lazarem. - powiedziałam. Taki już jest Hogwart jeżeli chodzi o trochę bardziej sławną (w wypadku naszej czwórki bardzo sławną) osobę od razu cały Hogwart wie co się wydarzyło i oczywiście gadają o tym przez całe tygodnie – w zależności od tego co się wydarzyło.
- Czyli mam powiedzieć jednej osobie, że Zayne jest dla mnie jak brat - oczywiście od jakiegoś czasu - i że nic mnie z nim nie łączy. Okay. Kogo by tu wybrać... Ej ty ruda chodź tu na chwile. - Dziewczyna podeszła szybko do Lily. Wyglądała na piąty lub szósty rok. Miała proste, rude włosy i brązowe oczy. Wyglądała mi na ruchliwą, ale to tylko moje zdanie. Cały czas się uśmiechała jakby chciała tym uśmiechem wszystko załatwić. - Jak się nazywasz? - spytała od niechcenia.
- Grace. Grace Reynolds. - Lily kiwnęła głową pewnie i tak nie zapamięta jej imienia, ale zresztą ja też. Po co sobie zaśmiecać głowę zbędnymi imionami skoro i tak nie będą ci one potrzebne.
- A więc Grace. Chciałabyś może zapoznać się z moim bratem? - zaczęła podstępnie Potter. Dziewczyna od razu energicznie pokiwała głową. - Oczywiście nie mówię o Jamesie czy Albusie. Chodzi o Zayne'a, bo wiesz on jest dla mnie jak brat. Może uda mi się cię z nim umówić, a teraz zmykaj. - Dziewczyna odeszła od nas. Po chwili widziałyśmy już jak leci do kolejnej dziewczyny.
- No twój plan się sprawdził. - przyznała Patty.
- Właśnie dziewczyny może macie ochotę na koncert The Stars? - spytała Lils. - Mają koncert za dwa dni. Co wy na to żeby tam pójść? - Cała nasza trójka – czyli Cassie, Trish i ja – pokiwałyśmy głowami. - No to świetnie. Tak z ciekawości spytam. Lizzy nadal ci się podoba Andrew?
- Może. - odpowiedziałam tajemniczo i zaśmiałam się. - Szczerze mówiąc to tak. On jest taki słodki z tą swoją nieśmiałością. Chociaż nie wiem jak to możliwe skoro występował już tyle razy przed ogromną publicznością, miał tyle dziewczyn, a i tak się ich wstydzi no pomijając ciebie Lilka.
- Wiesz może to taka gra. Udaje nieśmiałego żeby przyciągnąć do siebie dużo dziewczyn, a potem pokazuje swoje ja. - rzuciła Cassie, a potem podała hasło abyśmy mogły wejść do Pokoju Wspólnego. - W końcu jak jest przy Lilce to się tak nie zachowuje. Może ona mu się podoba.
Lily wzięła poduszkę z pierwszej kanapy i rzuciła nią w Zabini. Cassandra jednak się uchyliła i poduszka trafiła w jakąś dziewczynę. Ta odrzuciła poduszkę w stronę Lily, ale nie trafiła i poduszka trafiła w jakiegoś chłopaka. Ktoś w Pokoju Wspólnym krzyknął:
- Bitwa na poduszki.
No i się zaczęło. Każdy brał poduszkę i rzucał w kogo popadnie. Oczywiście po jakiś piętnastu minutach – na szczęście – bitwa się skończyła. Westchnęłam i ruszyłam w stronę dormitorium. Zobaczyłam jeszcze kątem oka jak do Pokoju Wspólnego wchodzi Lazar, a Malfoy spojrzał na niego tak jakby chciał go zabić. Zresztą to spojrzenie zostało odwzajemnione. Hmm... A może oni się zakochali w jednej dziewczynie. Zachichotałam pod nosem. To by było najbardziej nieprawdopodobne, bo tą dziewczyną musiałaby być Lily, a raczej Malfoy nie darzy sympatią mojej rudej przyjaciółki.


Lily Potter
Gdy tylko razem z Cassie wróciłyśmy po zajęciach do dormitorium zaczęłyśmy się szykować. Lizzy i Patty miały do nas dołączyć później, ale ja miałam przyjść wcześniej żebym mogła obgadać z chłopakami różne rzeczy, a Cassandra powiedziała, że pójdzie ze mną.
Ja ubrałam http://stylistki.pl/mala-czarna-429343/. Włosy rozpuściłam. Makijaż zrobiłam jasny, abym nie była taka ciemna. Oczy pomalowałam srebrnym cieniem, a rzęsy wytuszowałam, usta musnęłam różowym błyszczykiem.
Cassie ubrała http://stylistki.pl/sexii-436717/ . Włosy tak jak ja zostawiła rozpuszczone. Czarną kredką do oczu zrobiła sobie kreskę i lekko to roztarła, rzęsy wytuszowała, a usta pomalowała czerwoną szminką.
- No i co gotowa? - spytałam. Była godzina 15:48, a koncert miał się zacząć o 18:00.
- Jasne. No to idziemy. - powiedziała Zabini. Przytaknęłam. Narzuciłyśmy na siebie skórzane kurtki, a ja wyciągnęłam pelerynę-niewidkę i nią nas nakryłam.
Wyszłyśmy z dormitorium, a potem z Pokoju Wspólnego kierując się w stronę posągu jednookiej czarownicy na trzecim piętrze. Gdy w końcu tam doszłyśmy stuknęłam różdżką w jej garb i mruknęłam Dissendium. Zdjęłam z nas pelerynę-niewidkę i weszłyśmy do tajnego korytarza prowadzącego w prost do piwnicy Miodowego Królestwa.
- Może jednak masz zamiar mi powiedzieć dlaczego nagle z Malfoy'em mówicie do siebie po imieniu. - Cassandra zaczęła drażliwy temat. Nie miałam zamiaru jej mówić. Nie to, że jej nie ufam, ale po prostu lepiej żeby o tym durnym zakładzie nikt się nie dowiedział, nawet Cassie.
- Nie. - ucięłam i Zabini nie drążyła tematu, ale dobrze wiem, że wcale nie odpuściła. Będzie tak wypytywać dopóki nie zakończę tego zakładu. Dopóki Malfoy nie opowie swojej głupiej plotki kumplom, ja nie zacznę znowu nazywać tego idioty po nazwisku. Innymi słowy dopóki wszystko nie wróci do normy. Mam nadzieję, że wróci jak najszybciej.
- Który ci się najbardziej podoba? - zapytałam ni stąd ni zowąd.
- O co ci chodzi? - udała głupią. Westchnęłam. Kogo ja mam za najlepszą przyjaciółkę.
- Dobrze wiesz o co mi chodzi. Który z chłopaków z zespołu najbardziej ci się podoba?
- Yyy... Niall. - mruknęła pod nosem tak nie wyraźnie, że prawie jej nie zrozumiałam. Oczywiście nie mogłam być milutka.
- Kto? Powtórz bo nie usłyszałam. Wiesz przecież starość nie radość. - To, że mój słuch jest całkiem niezły... Powiedziałabym, że nawet lepszy niż przeciętnego człowieka nic tutaj nie robiło. Cassie odchrząknęła.
- Ekchem... Niall. - powiedziała głośniej.
- No teraz już lepiej.
- Nie skomentujesz tego, że podoba mi się ON.
- A czemu miałabym komentować. Jak dla mnie po prostu za dużo gada, ale tak to jest spoko. Nawet jak nie widzimy się jakiś jeden dzień to on od razu do mnie mówi. Lily jak ja cię dawno nie widziałem. I zaczyna mnie ściskać.
- No... A tobie kto się podoba?
- Wszyscy. - zaśmiałam się. - A najbardziej mój najlepszy kumpel – podrywacz.
- Tak też myślałam. - puściłam jej oczko, którego pewnie nie zauważyła w tej ciemności.
Po kilku minutach doszłyśmy wreszcie do wyjścia z tunelu. Na szczęście wcześniej rzuciłyśmy na siebie zaklęcie chroniące przed zniszczeniem ubrań, fryzur, makijażu itp. Weszłyśmy po drabince i znalazłyśmy się w piwnicy Miodowego Królestwa. Szybko narzuciłam na nas pelerynę-niewidkę i wydostałyśmy się ze sklepu nie tak pełnego jak podczas wyjść do Hogsmead prawie całego Hogwartu.
Szybko ruszyłyśmy ścieżką i dotarłyśmy do miejsca gdzie miał się odbyć koncert. Zebrała tam się już całkiem spora grupka ludzi. Przepchałyśmy się i weszłyśmy za kulis gdzie znajdowali się teraz chłopaki z zespołu kompletnie się obijając - zresztą jak zawsze. Gdy tylko mnie zauważyli Niall wypowiedział swoją formułkę:
- Lily jak ja cię dawno nie widziałem! A ciebie to nie pamiętam... - spojrzał na Zabini.
- Cassie. - powiedziała pośpiesznie brunetka.
- Aha. O czym to ja... A właśnie. Lily strasznie dawno cię nie widziałem. - wyściskał mnie.
- Tak bardzo dawno. - mruknął któryś z pozostałych chłopaków. - Jakieś trzy dni temu. - Niall jednak nie zwrócił uwagi na jego słowa.
- Lilka kiedy znowu coś razem stworzymy? - spytał Chris.
- A kiedy masz czas? - odpowiedziałam pytaniem.
- Dla ciebie zawsze znajdę czas. - zaśmiał się, a ja mu zawtórowałam.
- Czyli jednak twoja koleżanka zdecydowała się z nami wystąpić. - powiedział Zayne.
- Jej pytaj mi nic takiego nie mówiła, ale jak podacie jej jakieś sensowne argumenty to może się zgodzi. - spojrzałam na Cassie, który chyba po raz pierwszy nie odezwała się więcej niż jednym słowem i cały czas stała w jednym miejscu. Ja za to usadowiłam się na sofie pomiędzy Zayne'em, a Chrisem opierając głowę o ramię tego pierwszego.
- Cassie, tak? - spytał Chris. - Chyba nie masz zamiaru tak stać? Usiądź gdzieś, nie wiem może koło Nialla.
Zabini zarumieniła się, ale usiadła koło McCartneya. Ja za to zaczęłam chichotać jak głupia. Cassandra posłała mi spojrzenie pełne złości co jeszcze bardziej mnie rozśmieszyło. Wcisnęłam głowę między ramię Zayne'a, a oparcie sofy żeby stłumić ten śmiech. Na szczęście po chwili się uspokoiłam.
- Coś ci się stało? - Zayne popatrzył na mnie spod uniesionych brwi.
- Nie. Wiesz tylko przypomniało mi się coś śmiesznego. - skłamałam. Po ich spojrzeniach wywnioskowałam, że są bardzo ciekawi o co mi chodzi. - Nie, nie powiem wam. - Wzruszyli tylko ramionami. Wiecie nie raz zaczyna mnie to irytować. Jeżeli robią coś podobnego albo mówią to samo. - Uprzedzam was od razu, że ja z wami nie śpiewam, ale mogę zagrać na gitarze albo na czymś innym. Chociaż nie muszę! - Zrobili smutne minki. Znowu!
- Okay. Oczywiście nie będziesz grała na perkusji - oświadczył Andrew. Uuu... Po raz pierwszy się odezwał i to w towarzystwie Cassie. Ja go muszę zapoznać z Elizabeth.
- Zagrasz na gitarze. Może nie wygryziesz mnie ze stanowiska. - zaśmiał się Zayne.
- Nie byłbym tego taki pewny. - odpowiedział mu Niall. Najkrótsza wypowiedź jaką kiedykolwiek od niego usłyszałam. Zaśmiałabym się ale uznali by, że jestem chora psychicznie.
- Zdajesz sobie sprawę, że ty też grasz na tym pieprzonym instrumencie na którym ona gra i... - zaczął Lazar, ale mu przerwałam.
- Zdajesz sobie sprawę, że ja gram na każdym instrumencie na którym wy potraficie grać.
- Ekstra! - krzyknęli, a ja westchnęłam i nie drążyłam dalej tematu.


Patricia McMilian
- Jak myślisz gdzie one są? - spytałam Elizabeth.
- Najprawdopodobniej za kulisami z chłopakami z zespołu, ale zaraz wyjdą na scenę więc lepiej się pośpieszmy. - mruknęła i ruszyłyśmy szybko dalej. Gdy doszłyśmy do tłumu zauważyłyśmy naprawdę duuużo ludzi. Gdyby nie Lizzy i jej pomysły pewnie byśmy oglądali ich plecy przez cały koncert. - Ludzie zobaczcie darmowe dodatki i płyty The Stars. Większość ludzi rzuciła się w kierunku, który wskazała, a my szybko przepchnęłyśmy się do przodu.
Po chwili na scenę weszła Lily i The Stars. Nie widziałam Cassie, ale po chwili ktoś pojawił się koło nas i okazało się, że to ona. Posłała nam szeroki uśmiech i zwróciła twarz w stronę sceny. Ja zresztą też. Chris Shirting wyjął mikrofon ze stojaka (Dop. Aut. Nie mogłam się powstrzymać żeby zamiast zaklęcie ,,pogłaśniającego'' użyć mikrofonów :D) i powiedział:
- Witam wszystkich! Chciałbym wam przedstawić bardzo utalentowaną przyjaciółkę zespołu. Lily Potter. - Lilka wyszła do przodu. Przez ramię miała przewieszoną czarną gitarę.
The Stars wraz z Lily zaczęli grać, a Chris śpiewać jedną z piosenek w ich wykonaniu była: https://www.youtube.com/watch?v=Ud4HuAzHEUc
Koncert skończył się koło 22. Wtedy Cassie zaprowadziła nas za kulisy gdzie byli chłopcy z zespołu i Lily. Wszyscy się kręcili i gratulowali Lilce, że świetnie zaśpiewała w czym się z nimi zgadzałam. Dopiero później zauważyłam, że na stolikach jest alkohol i jakieś przekąski.
Nagle przed oczami mignął mi Shirting, Dla mnie to on był najprzystojniejszy z nich wszystkich. Zresztą każda z nas miała swojego ulubieńca. No wiecie mogłabym się zastanawiać nad Lily, bo ona ubóstwia ich wszystkich, bo w końcu się z nimi przyjaźni.
Postanowiłam najpierw podejść do Potter, która teraz odpalała papierosa. Podeszłam do niej szybkim krokiem omijając wszystkich i siadając obok niej na sofie.
- Świetnie grasz. - pogratulowałam jej.
- Dzięki. Patrz tam. - wskazała mi głową kierunek w który z ciekawością spojrzałam. Stała tam Cassie i gadała z Niallem. - Założę się, że dziś wieczorem zobaczymy ich przytulonych w kącie.
- Możliwe. - mruknęłam i jeszcze raz obrzuciłam pomieszczenie spojrzeniem. Nie tylko Zabini gadała z którymś z członków zespołu. Lizzy postanowiła zbliżyć się do Andrew.
- Idź do Chrisa. Stoi taki samotny. - zaśmiała się. Jedno muszę jej przyznać w odczytywaniu uczuć jest świetna. W końcu nigdy jej nie mówiłam, że najbardziej podoba mi się Shirting. Zarumieniłam się delikatnie i powoli ruszyłam w jego stronę. W pewnym momencie nasza spojrzenia się spotkały. Wpatrywałam się w te jego piękne, niebieskie tęczówki, gdy nagle zobaczyłam blask fleszy.
Odwróciłam się i zobaczyłam paparazzi. Mogłam się tego spodziewać. Ciekawe co jutro będą pisać w gazetach i co jeżeli nasz dyrektor zobaczy nas na zdjęciach. Szczerze mówiąc nie bałam się go zbytnio, ale kolejny nudny wywód o tym jak trzeba się zachowywać nie był dla mnie. Chyba jutro wezmę od kogo Proroka Codziennego.
Jak szybko się pojawili tak szybko wyszli. Nie było po nich ani śladu prócz trochę zdziwionych min trzech dziewczyn – chodzi oczywiście o mnie, Lizzy i Casie, bo przecież Lily była chyba na to gotowa.
- No to mam ich z głowy. - westchnął Chris i machnął różdżką. Znikąd popłynęła muzyka. Zapowiadał się ciekawy wieczór.


Cassandra Zabini
- Daleko jeszcze! - jęknęła Patty. Szpilki, które dzisiaj założyła były stanowczo za wysokie. Nie chciała ich zdjąć, ale w końcu się wściekła i je zdjęła przywołując sobie wygodniejsze buty jednak nogi nadal ją bolały.
- Dopiero weszłyśmy do tunelu. - odpowiedziała jej Lily. McMilian jęknęła ze złości. Od tego momentu co kilka metrów zadawała to pytanie. Irytował mnie to strasznie, zresztą chyba nie tylko mnie, bo Lily przyśpieszyła jakby chciała ją zostawić. Chyba po dziesiątym takim pytaniu w trójkę (Lily, Lizzy, Cassie) wrzasnęłyśmy:
- Zamknij się!!!
Patricia w końcu się zamknęła, gdy doszłyśmy już do wyjścia Lily wyjęła Mapę Huncwotów i sprawdziła drogę. Chyba stwierdziła, że nikt nie chodzi po korytarzu więc wyszłyśmy i bez peleryny-niewidki przemknęłyśmy się do Pokoju Wspólnego. Gdy weszłyśmy do niego przeżyłam lekki szok widząc Malfoya leżącego na kanapie, bez żadnego towarzystwa. Spojrzałam na Lily. Jej wzrok mówił: ,,Zostaw to mnie”. Zabrałam dziewczyny do dormitorium.
Jestem bardzo ciekawa dlaczego Malfoy tam leżał, ale pewnie dowiem się tego od Lilki. Mam nadzieję, że szybko wróci, bo jestem naprawdę zmęczona w końcu jest już po pierwszej. Znając życie szatyn się ochlał albo coś w tym stylu i teraz leży i zdycha, bo w końcu co on innego mógłby innego robić. Jestem ciekawa czy mój braciszek i McCullough też nie są u siebie w pokoju.
Ciekawość zwyciężyła i postanowiłam pójść do ich dormitorium i to sprawdzić. Dziewczyny właśnie biły się o łazienkę, a ja wymknęłam się z pokoju i otworzyłam drzwi znajdujące się naprzeciwko. Gdy moje oczy przyzwyczaiły się do ciemności pierwsze co zobaczyłam to bałagan, ale to było u nich normalne. Szybko spojrzałam na łóżka, ale nikogo w nich nie zobaczyłam.
Mogłam się tego spodziewać, więc wycofałam się przez drzwi i wróciłam do naszego pokoju. Widziałam jak Trish kieruje się w stronę łazienki szybko przywołałam swoją piżamę i wbiegłam do łazienki. Słyszałam jeszcze jak Patricia syczy przekleństwa pod nosem były one oczywiście skierowane do mnie.
Zaśmiałam się. Uwielbiałam denerwować McMilian i to baardzo.


Lily Potter
- Malfoy, co ty tu robisz? - spytałam siadając na oparciu fotela ustawionego obok sofy na której leżał. Myślałam, że jest on pijany czy coś, ale nie on po prostu sobie leżał – nawet nie spał.
- A co to człowiek już sobie spokojnie odpocząć nie może. - odpowiedział pytaniem nadal wpatrując się w sufit.
- Hmm... Nie. A gdzie twoi kumple, bo nie widzę ich tu. Zostawili cię tak na pastwę losu i poszli sobie do dormitorium.
- Dla twojej wiadomości oni po prostu mają pewne spotkanie.
- Uuu.... Rendez-vous. Nie jest ci smutno, że oni sobie mogą chodzić na ,,randki” - nakreśliłam cudzysłów w powietrzu – a ty tylko leżysz i musisz udawać, że ci się podobam.
- Przypominam ci, że ty też musisz to robić. - powiedział. Podniósł się do pozycji siedzącej i zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu. - A gdzie ty byłaś?
- Czy ja ci się muszę spowiadać. - westchnęłam teatralnie. - Byłam na koncercie.
- Lazara?
- I nie tylko. Jakbyś nie zauważył ten zespół składa się z czterech chłopaków. Nie jednego.
- Tak wiem. Wiem też, że mam być grzeczny, bo muszę ich tolerować do końca roku.
- No właśnie. A teraz ty sobie pójdziesz.
- Czy ja o czymś nie wiem, a ty jesteś moją matką.
- Nie, nie jestem twoją matką. Ale ty chyba masz już jakieś zaburzenia psychiczne.
- Tak, na pewno. Mam dla ciebie propozycje to ty sobie pójdziesz, a ja może jednak się napije. - Chciał już wyjmować różdżkę, ale złapałam go za nadgarstek. Nie mam zamiaru mieć pijaka na głowie. Hmm... Co by tu wymyślić? Wiem!
- Pójdziemy na kompromis. Je nie pójdę i ty nie pójdziesz do dormitorium, ale ustalimy jakieś szczegóły tej imprezy.
- No okay... - zgodził się nie chętnie. Wyjęłam różdżkę, przywołałam kartkę i coś do pisania. Pewnie będziemy to musieli jutro powiesić na tablicach ogłoszeń, ale najprawdopodobniej da się to skrzatom.
- Jakieś pomysły? - spytałam.
- Mało. - odpowiedział. Westchnęłam. Czuję, że to będzie długa noc. Jutro chyba zerwę się z lekcji.
***
Po ciężkich 30 minutach udało nam się wymyślić część szczegółów związanych z imprezą. Zapisaliśmy je od razu na kartce tak jakby miało to iść na tablicę ogłoszeń.
  1. Jeśli ktoś przyjdzie w sukni balowej lub garniturze to go nie wpuścimy. ;)
  2. Będzie zorganizowane karaoke i inne atrakcje.
  3. Dobrze by było gdyby każdy miał partnera.
  4. Każdy może dedykować piosenkę komu chce.
  5. W międzyczasie będzie poczęstunek.
  6. Stoliki i krzesła będą usunięte podczas imprezy, aby nikt nie siedział. Będzie tylko stolik z piciem.
  7. Tak jak nasz dyrektor mówił impreza będzie bez alkoholu.
  8. Jeżeli macie jakieś pomysły możecie je do nas zgłaszać. Każdy będziemy oceniać i w miarę możliwości realizować.
Tak wiem było to beznadziejne, ale wiecie jeżeli piszecie to po drugiej w nocy po imprezie i na dodatek z takim idiotą jak Malfoy... Nie mogło wyjść nic lepszego. Pewnie wszyscy sobie pomyślą, że byliśmy naćpani jak to pisaliśmy ale to już nie moja wina.
- A teraz możemy to wywiesić. - powiedział szatyn.
- Pojebało cię!
- Wiesz słyszałem to od ciebie już tyle razy, że się przyzwyczaiłem.
- Ty mówisz na serio? Chce ci się?
- Oczywiście, że nie, ale i tak to zrobimy. Bez magii. Mam ochotę przejść się po wszystkich domach.

- No dobra. Jak chcesz. Zgadzam się, ale nie przyzwyczajaj się do tego.

Zdjęcia członków z zespołu w zakładce Bohaterowie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by Ally | Graphicpoison