Scorpius
Malfoy
Szedłem
właśnie na eliksiry z - wyjątkowo - zdrowym umysłowo Max'em i
Ed'em, który zastanawiał się, którą dziewczynę teraz poderwać.
A ja... Po prostu szedłem między nimi i się wyłączyłem.
Na
szczęście lekcja eliksirów nie była taka zła, bo Coldplay
ubóstwiał
nas - w sensie Ślizgonów - i eliksiry mieliśmy sami, bez żadnego
innego domu. Nie był jednak - na szczęście - Slughornem o którym
opowiadał mi ojciec. Choć na prawdę
bardzo, ale to bardzo lubił mnie, Ed'a, Max'a, Potter, Zabini i
Halliwell nie zapraszał nas na jakieś głupie spotkania. Po prostu
jeżeli coś zrobiliśmy od niego, albo nie dostawaliśmy szlabanu,
albo było to coś mega prostego. Pozwalał nam też robić imprezę
- jeżeli się o niej przypadkiem dowiedział. No i właśnie dlatego
hmm... Tolerowałem? Tak to odpowiednie słowo. Tolerowałem
eliksiry, bo w końcu kto by lubił jakiekolwiek zajęcia na których
musisz się uczyć.
Gdy
zadzwonił dzwonek weszliśmy do klasy i zajęliśmy swoje miejsca.
Ja usiadłem z Ed'em, a Max z jakimś gościem z naszego roku.
Siedzieliśmy na samym końcu sali, a przed nami miejsca zajęły
Potter, Zabini, Halliwell i McMilian.
Westchnąłem.
Jakie to dziwne uczucie mieć - dosłownie - przed nosem Potter i nie
móc jej dogryzać. Normalnie już dawno bym coś powiedział,
możliwe też, że to ona by zaczęła, ale nigdy nie było tak...
Dziwnie. Teraz musieliśmy mówić do siebie po imieniu, - nie raz
gdy byli przy nas ludzie - witać się. No na pewno nie było
normalne. Wszyscy się na nas dziwnie patrzyli i z resztą nadal
patrzą.
-
Panie Malfoy, pan będzie w parze z panną Potter. - usłyszałem w
oddali głos Coldplay'a, który przywrócił mnie do rzeczywistości.
Spojrzałem na niego, a potem na Potter i już wiedziałem, że nie
mam wyjścia i jestem w parze z nią. Ten świat schodzi na psy i co
raz bardziej chce mnie pogrążyć. Tylko Potter i Potter. Za
niedługo to ja zwariuje.
Podszedłem
do niej. Nie miałem zamiaru z nią rozmawiać, ale ona jednak czegoś
ode mnie chciała:
-
Malfoy mam dla ciebie propozycje nie do odrzucenia. - szepnęła. -
Naprawdę nasz ,,ukochany” profesorek nie uszczęśliwił mnie tym,
że muszę być z tobą w parze. - No co ty? Chciałem powiedzieć,
ale nie miałem zamiaru jej przerywać, bo pewnie usłyszałbym jakiś
wywód. - Więc mam pewną propozycje. Na przykład przez
,,przypadek” nasz eliksir wybuchnie.
-
Czego potrzebujesz?
-
Składników. Chyba wiesz jakich?
Wiedziałem.
Podszedłem do szafki ze składnikami i wyjąłem wszystkie, które
były nam potrzebne. Wróciłem do niej i dałem jej składniki nadal
się nie odzywając.
-
Och jaka z ciebie dzisiaj nie mowa. - zaśmiała się pod nosem
wrzucając składniki do kociołka. - Lepiej rzuć na siebie jakieś
zaklęcie chyba, że chcesz popsuć swoją piękną, starannie
ułożoną fryzurę. - mruknęła z sarkazmem i rzuciła na siebie
zaklęcie, a ja powtórzyłem to po niej. Mój dzień popsuł się od
chwili, gdy dowiedziałem się, że muszę być z tą idiotką w
parze. Ona jednak chyba się świetnie bawiła, a najbardziej gdy
widziała, że JA się nie odzywam. Czy ten dzień może być jeszcze
gorszy?
Po
chwili kociołek - do którego wcześniej Potter wrzucała składniki
– wybuchnął. Cała sala wraz z uczniami i Coldplay'em –
pomijając nas – znalazła się w zielonej, śmierdzącej mazi.
-
Kto to zrobił?! - krzyknął nauczyciel eliksirów. Gdy tylko
zorientował się, że to nasza wina jego ton złagodniał. - Panno
Potter, panie Malfoy za karę musicie zorganizować imprezę na
Halloween. Miał o niej mówić dziś wieczorem dyrektor. Będziecie
to robić pod okiem któregoś z nauczycieli. Wasza dwójka może już
wyjść, a reszta zostanie bym mógł pozbyć się z nich tej mazi.
Hmm...
Nie jest tak źle. Zorganizować jakąś żałosną imprezę. Proszę
bardzo. Przy okazji skróciliśmy sobie lekcje. Może ludzie pomyślą,
że zbliżyliśmy się do siebie z Potter przez to gówno i będziemy
mogli wcześniej zakończyć tą szopkę.
Mam
nadzieję...
Lily
Potter
Zastanowiłam
się przez chwilę jaką mamy teraz lekcje i doszłam do wniosku, że
transmutację, a ponieważ ja jej nie znoszę postanowiłam się
urwać z reszty zajęć. Więc zamiast pójść na górę po schodach
poszłam dalej korytarzem. Nie uszło to uwadze Malfoy'a, bo przecież
on jest taki spostrzegawczy. Pff...
-
Jak widzę masz zamiar się urwać z lekcji, Potter.
- podkreślił moje nazwisko. Jak miło widzieć znowu dawnego
Malfoy'a. Nie muszę do niego mówić per Scorpius.
-
Jakiś ty spostrzegawczy, Malfoy. - mruknęłam z sarkazmem. - Po
pierwsze brzmisz jak jakiś z tych prefektów, ale to już nie mój
interes, a po drugie ja chyba nie muszę się tobie spowiadać.
-
Nie musisz.
-
No widzisz w tej jednej rzeczy się zgadzamy. Więc ty teraz możesz
sobie pójść na transmutacje i wszyscy będą zadowoleni.
-
Chyba, że ja też urwę się z lekcji.
-
Rób co chcesz tylko nie wchodź mi w drogę.
-
I takiej właśnie odpowiedzi oczekiwałem.
Ruszyłam
szybko korytarzem, aż znalazłam się przed wejściem do Pokoju
Wspólnego, powiedziałam hasło i weszłam do środka. W Pokoju
Wspólnym nikogo nie było, a wszystko przez to, że wszyscy mieli
teraz zajęcia oprócz naszej dwójki. Weszłam
do swojego dormitorium i rzuciłam torbę z książkami obok łóżka
– wcześniej wyciągając z niej telefon. Napisałam do Cassie:
Cassie
mam dla ciebie propozycje nie do odrzucenia. Zrywaj się z lekcji i
przychodź do naszego dormitorium. Może pójdziemy do Hogsmead albo
coś w tym stylu. Nie mam ochoty spędzić całego dnia siedząc w
dormitorium. Jak chcesz weź dziewczyny zrobimy sobie babski dzień,
co ty na to? ;) Odpisz jak tylko uwolnisz się od tego zielonego
gluta. Tylko nie bądź na mnie za to zła. Błagam cię nie chcę
spędzić tych kilku godzin z Malfoy'em!!!
Wiedziałem,
że Cassie nie odpisze natychmiast, bo tego eliksiru nie da się tak
łatwo pozbyć. Postanowiłam, że się przebiorę ponieważ
chodzenie cały dzień w mundurku nie byłoby dobrym pomysłem.
Ubrałam się w szmaragdową, rozkloszowaną spódniczkę sięgającą
do połowy uda, białą bluzkę z krótkim rękawem, która sięgała
mi przed pępek, ale ja miałam tak wysoko podniesioną spódniczkę,
że nie było go widać, bluzka ta miała nadruk z czarnym sercem, do
tego założyłam szmaragdowe, zamszowe szpilki oraz złotą
biżuterie. Włosy zostawiłam rozpuszczone, a makijaż był taki sam
jaki zrobiłam przed zajęciami – oczy podkreślone kredką i lekko
maźnięte czarnym cieniem, wytuszowane rzęsy, a usta muśnięte
błyszczykiem.
Usiadłam
na jednej z puf. Będę teraz czekać aż Zabini łaskawie odpisze.
Westchnęłam. Do Halloween zostały trzy tygodnie, a ja wraz z tym
obślizgłym gadem muszę zorganizować tak zwaną imprezę z tej
okazji. Wcale nie było to spełnieniem moich marzeń no ale czego
się nie robi dla zerwania z lekcji.
Usłyszałam
wibracje. Nie pomyślałabym, że Cassie odpisze tak szybko. Być
może była pierwsza do hmm... Czyszczenia.
Lils
szykuj się na bycie martwą!!! Jak mogłaś mi nie powiedzieć, że
szykujesz z Malfoy'em małą eksplozje waszego kociołka! A tak swoją
drogą to być może pojawię się za kilka minut w naszym
dormitorium.
I
tak wiem, że mnie kochasz. ;)
Tia,
jasne...
-
To gdzie idziemy? - usłyszałam głos Cassandry. Odwróciłam się w
stronę z której pochodził.
-
Zakupy w Hogsmead, co ty na to? - spytałam. Zabini w międzyczasie
grzebała w szafie.
-
Hmm... Może być. Ja się tylko przebiorę. - Powiedziała. No co
ty? Myślałam, że pójdziesz w mundurku? Chciałam powiedzieć, ale
ugryzłam się w język. Przecież ja jestem takim milutkim,
grzecznym dzieckiem, które nigdy nikomu nie ubliża. Takie
słodziutkie maleństwo.
Pff...
Chyba taka byłam w poprzednim życiu. Chociaż wątpię.
***
Wyszłyśmy
właśnie z Cassie z ostatniego sklepu, który miałyśmy odwiedzić
i postanowiłyśmy wracać do Hogwart więc ruszyłyśmy do
Wrzeszczącej Chaty wraz z wielką – naprawdę wielką – ilością
toreb z zakupami, które leciały za nami. Gadałyśmy tak sobie o
wszystkim i o niczym, gdy nagle usłyszałam znajome głosy wołające:
-
Lily?!
Obejrzałam
się i zobaczyłem zespół na którego punkcie wariuje prawie każdy
i nie mówię tu tylko o dziewczynach. Był to zespół The Stars
moi starzy, dobrzy znajomi. Składał on się z czterech
chłopaków:
Chris
Shirting
– wokal. Chyba najnormalniejszy z nich wszystkich choć też
przeoraną psychikę. W końcu żaden z nich nie jest normalny. Od
razu gościa polubiłam. Nie
raz tworzymy razem dupstep.
Nie raz podczas koncertów gra też na gitarze, ale to zależy od
piosenki.
Zayne
Lazar - gitara prowadząca. Kiedyś
próbował mnie poderwać. Dostał tyle razy kosza, ale i tak nie
odpuszczał. W końcu musiałam poprosić chłopaków z zespołu i
moich braci żeby mu uświadomili, że nie mam zamiaru z nim być...
Pomimo jednego małego incydentu. Teraz jesteśmy najlepszymi
przyjaciółmi (:D)
Niall
McCartney
-
gitara basowa. Najbardziej
upierdliwy człowiek jakiego w życiu spotkałam. Jeżeli nie chcecie
dostać depresji to lepiej z nim nie rozmawiajcie. Zasypie was taką
ilością słów... Innymi słowy masakra. Ale ma za to super
siostrę.
Andrew
Maverick
– perkusja. Choć
miał już wiele dziewczyn, gdy jakaś pojawia się w pobliżu on
staje się nie mową. Pewnie przez to dziewczyny do niego tak lgną
włączając w to Lizzy, która ciągle wypytuje mnie kiedy spotkam
się z The
Stars,
a konkretniej z Andrew.
-
Nie spodziewałabym się, że spotkam akurat was gdy będę w
Hogsmead. - powiedziałam patrząc się na nich, a potem zostałam
wyściskana przez każdego nawet przez Andrew. - Co wy tutaj robicie?
-
Nie czytasz Proroka
Codziennego?!
Wszystkiego bym się po tobie spodziewał, ale na pewno nie tego, że
nie śledzisz losów najprzystojniejszego zespołu w tej epoce. -
Zaczął mój – od niedawna – najlepszy przyjaciel. (Jakby ktoś
nie wiedział Zayne Lazar). - A
więc w Hogsmead ma się odbyć nasz koncert. No i oczywiście
będziemy występować na każdej z waszych imprez w Hogwarcie. -
uniosłam brwi. - Mówię o tych zorganizowanych przez Fairchilda.
-
Mhm... Czyli będziecie musieli ze mną współpracować. - Puściłam
im oczko.
-
Z miłą chęcią. - powiedzieli chórem. Ich uśmiechy wyglądały
identycznie tak jakby byli klonami. Ale tak naprawdę nie byli do
siebie za bardzo podobni. No jeżeli chodzi o wygląd. - A może ty z
nami coś zaśpiewasz? - spytał Chris.
-
No nie wiem... - Chodź wiedziałam już jak będzie moja odpowiedź
nie miałam zamiaru piszczeć jak jakaś napalona laska i krzyczeć
mówiąc: ,,Oczywiście! Spełniliście moje najskrytsze marzenie!”.
Bo po pierwsze to nie jest moje marzenie, po drugie już z nimi
śpiewałam i grałam, a po trzecie wyszłabym na idiotkę.
-
No nie daj się prosić. Zresztą twoja koleżanka też może... -
Zayne nie zdążył dokończyć, bo przerwała mu Cassie.
-
Ja nawet nie potrafię śpiewać. - sprzeciwiła się
moja przyjaciółka, ale Lazar machnął tylko lekceważąco ręką,
a Zabini już się nie odezwała.
-
No okay. Zaśpiewam z wami albo zagram. Już mnie nie męczcie. My z
Cassie już spadamy do Hogwartu. - powiedziałam i chciałam już
ruszyć dalej, ale usłyszałam głos Zayne.
-
Mogę iść z wami?
-
Jak chcesz to chodź, ale sama nie wiem po co. - mruknęłam w
odpowiedzi i w trójkę ruszyliśmy w stronę Wrzeszczącej Chaty.
Scorpius
Malfoy
Nie
wiem jakim cudem Ed'owi udało się mnie wyciągnąć na błonia, ale
magicznie właśnie na nich się znalazłem razem z McCullough'iem.
Max był na randce z jakąś laską, a my łaziliśmy po błoniach.
Przed kolacją było tu całkiem spokojnie.
Bez bachorów, które plączą się pod nogami i laskami, które
latają za tobą żebyś tylko się z którąś z nich umówił.
Tylko ja z moim porąbanym kumplem, który zaczął najgorszy z
możliwych tematów.
-
Teraz będziesz miał naprawdę dużo czasu na poderwanie Lily. Wiesz
pracowanie nad tą nudziarską imprezą. Będziesz miał pretekst,
aby spędzać z nią więcej czasu. - Posłałem mu zniesmaczone
spojrzenie. Ja sam miałem nadzieję, że będę z nią spędzał jak
najmniej czasu. I tak lepiej, że zawarłem z nią ten układ, bo
inaczej nigdy bym nie wygrał tego przeklętego zakładu. Ona nawet
jakby była kompletnie pijana... - Chyba jednak nie wygrasz tego
zakładu. - Spojrzałem na niego, a on wskazał mi głową stronę w
którą miałem spojrzeć.
Zgadnijcie
co zobaczyłem. Potter z jakimś facetem. Zaznaczmy, że się
przytulali. Po chwili jednak zorientowałem się, że to był Zayne
Lazar i wtedy pomyślałem sobie czy przypadkiem on sobie ze mnie nie
kpi – co jest bardzo możliwe zważając na to, że nie darzymy się
zbytnią sympatią. Nagle jednak przyszło mi do głowy, że ona
dawała mu chyba ze 100 razy kosza.
Gdy
tylko Potter z Lazarem podeszli na tyle blisko że mogliśmy się
nawzajem bardzo dobrze widzieć zobaczyłem, że Potter unosi w
niemym zdziwieniu brwi jakby się dziwiła, że nasza dwójka mogła
wyjść poza mury zamku. Oczywiście od razu się opanowała i
przybrała swój normalny wyraz twarzy skierowany do Ed'a –
normalnie byłby skierowany też do mnie – mówiący tylko jedno –
pogarda. Odsunęła się od Lazara i podeszła do nas.
-
Wszystkiego bym się spodziewała po was ale tego, że spotkam was
akurat tutaj – nigdy. - powiedziała. Oczywiście za nią
przyleciał członek zespołu The Stars.
-
Wiesz wszystko się może zdarzyć. -
mruknął Ed wpatrując się w Lazara. Oglądał go od stóp do głów
jakby zobaczył go pierwszy raz i myślę, że po prostu go nie
pamiętał, ale nagle zobaczyłem dziwny błysk w jego oczach, który
oznaczał ,,Teraz już wszystko rozumiem”. - Ty
jesteś Zayne Lazar z The Stars, co
nie? - zapytał.
-
Tak. Naprawdę mnie nie pamiętasz? Poznaliśmy się już. Ty jesteś
chyba Edward, ale nazwisko... - zamyślił się Lazar.
-
McCullough. -odpowiedział pośpiesznie Ed. Ludzie czy tylko ja
jeszcze nie straciłem rozumu?
-
Ale ciebie to znam. Scorpius Malfoy. Koleś najbardziej znienawidzony
przez Lilkę. - zaśmiał się patrząc na mnie. Potter chyba chciał
coś do niego powiedzieć ale nie zdążyła, bo ja odpowiedziałem
Lazarowi, a ten uważnie mnie słuchał nie zwracając uwagi na nią.
-
A ty przypadkiem nie jesteś tym gościem, który za nią latał i
ciągle dostawał kosza?
-
Wolę jak kojarzą mnie z najprzystojniejszym facetem w zespole oraz
najprzystojniejszym czarodziejem.
-
Nie wiem kto cię za takiego uważa chyba staruszki, które są
minimalnie – pokazałem odległość na szerokość moich ramion –
ślepe.
-
Ciebie mogą uważać za przystojniejszego jak obije ci mordę.
-
Zobaczmy kto na tym lepiej wyjdzie.
Już
się do siebie zbliżyliśmy kiedy Potter krzyknęła:
-
Może umówicie się ze sobą kiedy indziej na ,,randkę” -
nakreśliła w powietrzu cudzysłów, a teraz pójdziemy sobie do
zamku. Ed zaprowadź Zayne – McCullough posłuchał jej się jak
piesek. - ja zaraz tam przyjdę. Scorpius idziesz ze mną. - Już
miałem protestować, ale z jej spojrzenie wiedziałem, że nawet ja
nie mogę się z nią sprzeczać nie obrywając przy tym. Prychnąłem
tylko i podszedłem
do niej ona stała już przy drzewie, które rosło najbliżej
jeziora. - Malfoy mam do ciebie malutką
prośbę. Możesz się nie bić w najbliższym czasie z Zayne'em i
innymi chłopakami z zespołu. Wiesz i tak będziesz musiał ich
znosić przez najbliższy rok.
-
A to niby dlaczego?
-
Bo będą występować na każdej z imprez zorganizowanych przez
naszego świrniętego dyrektorka.
-
Aha. A tak w ogóle to czy my przypadkiem nie mamy umowy.
-
I co w związku z tym?
-
To, że ty nie powinnaś się obściskiwać z innymi facetami. -
powiedziałem, a Potter się roześmiała. Szczerze mówiąc byłem
zdziwiony. Ale w końcu z nią wszystko jest możliwe.
-
Czy... Czy ty myślałeś, że... Że ja z nim? - wydukała pomiędzy
atakami śmiechu.
-
A nie?
-
Nie. Chodź już idioto, bo może wymyślisz coś jeszcze głupszego.
Na przykład, że podoba mi się McCullough albo jeszcze ktoś inny.
Ale właściwie z twoją wyobraźnią wszystko jest możliwe. -
Uśmiechnęła się do siebie i ruszyła w stronę zamku.
Rose
Weasley
Siedziałam
sobie jak normalny człowiek przy stole Gryffindoru i jadłam
kolacje, gdy obok mnie usiadła Grace Reynolds. Nienormalna kumpela
mojego strachliwego brata. Zaczęła się we mnie intensywnie
wpatrywać. W końcu nie wytrzymałam i warknęłam:
-
Mów szybko czego chcesz.
-
No więc Lily będzie razem ze Scorpiusem urządzać imprezę
na Halloween, a na dodatek twoja kuzynka przyprowadziła do Hogwartu
Zayne'a Lazara. Wiesz którego. Z The
Stars. - powiedziała. Na początku nie
przyswoiłam do siebie informacji o tym Lazarze. Bardziej
zainteresowało mnie...
-
O jakiej ty znowu imprezie mówisz?
-
Nie słyszałaś? Dyrektor ma dzisiaj o niej mówić więc do wiesz
się szczegółów. Myślałam, że bardziej zainteresuje cię Zayne,
ale każdy ma swoje zainteresowania. - puściła mi oczko, wstała i
wróciła na swoje miejsce. Spojrzałam na stół Slytherine'u. Moja
kuzynka siedział z tym chłopakiem o którym mówiła Grace i ze
swoimi koleżaneczkami. Dopiero teraz zauważyłam, że wszyscy się
na nich patrzą. To, że chłopaki się gapili na Potter by mnie nie
zdziwiło, ale że dziewczyny... To już co innego.
-
Lucie... - odwróciłam się w stronę mojej współlokatorki. Gdy
zwróciłam się do niej po imieniu to się otrząsnęła, ale też
była w jakimś transie. Hmm... Dziwne. Szybko powtórzyłam jej to
co powiedziała mi Grace.
-
No i co z tego. - wzruszyła ramionami i dalej się w kogoś
wpatrywała. ,,Obliczyłam” sobie w którą stronę patrzy i
okazało się, że też wpatruje się w tego Zayne'a Lazara. - Czy ty
widzisz jaki on jest przystojny. - westchnęła Lucille. Prychnęłam
tylko i wróciłam do jedzenia mojej kolacji. Nie zdążyłam nawet
zjeść jednego kęsa, a odezwał się dyrektor.
-
Moi drodzy chciałbym ogłosić, że 31 października odbędzie się
hmm... Dyskoteka z okazji Halloween. Jej organizatorami będą Lily
Potter i Scorpius Malfoy. Zapewne ucieszy
was to, że na tej imprezie będzie grał zespół The
Stars. Dziś to naszej szkoły przybył
jeden z członków tego zespołu – Zayne Lazar. Zayne pokaż się.
- Chłopak, który siedział z moją kuzynką podniósł się i
pomachał do wszystkich. Dziewczyn wpatrywały się w niego maślanym
wzrokiem, a chłopaki patrzeli z szacunkiem. - Mam z nim kilka spraw
do załatwienia. O szczegółach dowiecie się wkrótce, gdy
organizatorzy będą już znali większość szczegółów. Lily,
Scorpius tylko bez alkoholu. - zaśmiał i puścił oczko w stronę
tej dwójki. - Ode mnie możecie się
dowiedzieć tyle, że na drugi dzień nie będzie zajęć więc
będziecie mogli się wyspać. Oczywiście
wszyscy mają się tam pojawić, usprawiedliwić ich może tylko
choroba, czyli leżenie w łóżku w Skrzydle Szpitalnym. Zayne chodź
tutaj proszę.
Lazar
dał buziaka w policzek mojej kuzynce i poczochrał jej włosy po
czym ruszył w stronę dyrektora. Pewnie będą omawiać te głupoty
związane z tą imprezą. Szczerze mówiąc mam plan się
rozchorować. Muszę już wymyślić jakiś plan. Wieczór spędzony
na imprezie zorganizowanej przez te dwójkę, na dodatek z bandą
rozwydrzonych nastolatków nie był spełnieniem moich marzeń.
Lepszy
jest wieczór w łóżku z dobrą książką. Ja przecież nie jestem
typem imprezowicz. Inni pewnie mówią, że jestem nudziarą, ale tak
jest moja natura, że po prostu nie lubię imprez. Mój tata zawsze
się zastanawia po kim ja jestem. Mówi, że moja mama lubi czytać
książki, ale nie gardzi dobrą imprezą. Zawsze uśmiecha się do
niej tak jakby mieli jakąś wielką tajemnicę, oczywiście
najlepiej żeby ona nigdy nie wyszła na jaw, a ja właśnie
chciałabym aby wyszła i żebym mogła się dowiedzieć o co chodzi.
Zwykle nie jestem ciekawska, ale ta rzecz mnie intryguje.
Elizabeth
Halliwell
-
Czy oni muszą się tak na mnie gapić? - spytała poirytowana Lilka.
Wiecie normalnie niby jej nie denerwuje jak się na nią gapią, ale
tym razem było inaczej pewnie przez powód dla którego to robili.
-
Teraz będą mieli nowy temat plotek na jakiś miesiąc. Będą się
zastanawiali co łączy Lilyanne Potter z Zayne'em Lazarem. -
powiedziałam. Taki już jest Hogwart jeżeli chodzi o trochę
bardziej sławną (w wypadku naszej czwórki bardzo sławną) osobę
od razu cały Hogwart wie co się wydarzyło i oczywiście gadają o
tym przez całe tygodnie – w zależności od tego co się
wydarzyło.
-
Czyli mam powiedzieć jednej osobie, że Zayne jest dla mnie jak brat
- oczywiście od jakiegoś czasu - i że nic mnie z nim nie łączy.
Okay. Kogo by tu wybrać... Ej ty ruda chodź tu na chwile. -
Dziewczyna podeszła szybko do Lily. Wyglądała na piąty lub szósty
rok. Miała proste, rude włosy i brązowe
oczy. Wyglądała mi na ruchliwą, ale to tylko moje zdanie. Cały
czas się uśmiechała jakby chciała tym uśmiechem wszystko
załatwić. - Jak się nazywasz? - spytała od niechcenia.
-
Grace. Grace Reynolds. - Lily kiwnęła głową pewnie i tak nie
zapamięta jej imienia, ale zresztą ja też. Po co sobie zaśmiecać
głowę zbędnymi imionami skoro i tak nie będą ci one potrzebne.
-
A więc Grace. Chciałabyś może zapoznać się z moim bratem? -
zaczęła podstępnie Potter. Dziewczyna od razu energicznie pokiwała
głową. - Oczywiście nie mówię o Jamesie czy Albusie. Chodzi o
Zayne'a, bo wiesz on jest dla mnie jak brat. Może uda mi się cię z
nim umówić, a teraz zmykaj. - Dziewczyna odeszła od nas. Po chwili
widziałyśmy już jak leci do kolejnej dziewczyny.
-
No twój plan się sprawdził. - przyznała Patty.
-
Właśnie dziewczyny może macie ochotę na koncert The
Stars? - spytała Lils. - Mają koncert
za dwa dni. Co wy na to żeby tam pójść? - Cała nasza trójka –
czyli Cassie, Trish i ja – pokiwałyśmy głowami. - No to
świetnie. Tak z ciekawości spytam. Lizzy nadal ci się podoba
Andrew?
-
Może. - odpowiedziałam tajemniczo i zaśmiałam się. - Szczerze
mówiąc to tak. On jest taki słodki z tą swoją nieśmiałością.
Chociaż nie wiem jak to możliwe skoro występował już tyle razy
przed ogromną publicznością, miał tyle dziewczyn, a i tak się
ich wstydzi no pomijając ciebie Lilka.
-
Wiesz może to taka gra. Udaje nieśmiałego żeby przyciągnąć do
siebie dużo dziewczyn, a potem pokazuje swoje ja. - rzuciła Cassie,
a potem podała hasło abyśmy mogły wejść do Pokoju Wspólnego. -
W końcu jak jest przy Lilce to się tak
nie zachowuje. Może ona mu się podoba.
Lily
wzięła poduszkę z pierwszej kanapy i rzuciła nią w Zabini.
Cassandra jednak się uchyliła i poduszka trafiła w jakąś
dziewczynę. Ta odrzuciła poduszkę w stronę Lily, ale nie trafiła
i poduszka trafiła w jakiegoś chłopaka. Ktoś w Pokoju Wspólnym
krzyknął:
-
Bitwa na poduszki.
No
i się zaczęło. Każdy brał poduszkę i rzucał w kogo popadnie.
Oczywiście po jakiś piętnastu minutach – na szczęście –
bitwa się skończyła. Westchnęłam i ruszyłam w stronę
dormitorium. Zobaczyłam jeszcze kątem oka jak do Pokoju Wspólnego
wchodzi Lazar, a Malfoy spojrzał na niego tak jakby chciał go
zabić. Zresztą to spojrzenie zostało odwzajemnione. Hmm... A może
oni się zakochali w jednej dziewczynie. Zachichotałam pod nosem. To
by było najbardziej nieprawdopodobne, bo tą dziewczyną musiałaby
być Lily, a raczej Malfoy nie darzy sympatią mojej rudej
przyjaciółki.
Lily
Potter
Gdy
tylko razem z Cassie wróciłyśmy po zajęciach do dormitorium
zaczęłyśmy się szykować. Lizzy i Patty miały do nas dołączyć
później, ale ja miałam przyjść wcześniej żebym mogła obgadać
z chłopakami różne rzeczy, a Cassandra powiedziała, że pójdzie
ze mną.
Ja
ubrałam http://stylistki.pl/mala-czarna-429343/.
Włosy rozpuściłam. Makijaż zrobiłam jasny, abym nie była taka
ciemna. Oczy pomalowałam srebrnym cieniem, a rzęsy wytuszowałam,
usta musnęłam różowym błyszczykiem.
Cassie
ubrała http://stylistki.pl/sexii-436717/
. Włosy tak jak ja zostawiła rozpuszczone. Czarną kredką do oczu
zrobiła sobie kreskę i lekko to roztarła, rzęsy wytuszowała, a
usta pomalowała czerwoną szminką.
-
No i co gotowa? - spytałam. Była godzina 15:48, a koncert miał się
zacząć o 18:00.
-
Jasne. No to idziemy. - powiedziała Zabini. Przytaknęłam.
Narzuciłyśmy na siebie skórzane kurtki, a ja wyciągnęłam
pelerynę-niewidkę i nią nas nakryłam.
Wyszłyśmy
z dormitorium, a potem z Pokoju Wspólnego kierując się w stronę
posągu jednookiej czarownicy na trzecim piętrze. Gdy w końcu tam
doszłyśmy stuknęłam różdżką w jej garb i mruknęłam
Dissendium.
Zdjęłam z nas pelerynę-niewidkę i weszłyśmy do tajnego
korytarza prowadzącego w prost do piwnicy Miodowego Królestwa.
-
Może jednak masz zamiar mi
powiedzieć dlaczego nagle z Malfoy'em mówicie do siebie po
imieniu. - Cassandra zaczęła drażliwy temat. Nie miałam zamiaru
jej mówić. Nie to, że jej nie ufam, ale po prostu lepiej żeby o
tym durnym zakładzie nikt się nie dowiedział, nawet Cassie.
-
Nie. - ucięłam i Zabini nie
drążyła tematu, ale dobrze wiem, że wcale nie odpuściła. Będzie
tak wypytywać dopóki nie zakończę tego zakładu. Dopóki Malfoy
nie opowie swojej głupiej plotki kumplom, ja nie zacznę znowu
nazywać tego idioty po nazwisku. Innymi słowy dopóki wszystko nie
wróci do normy. Mam nadzieję, że wróci jak najszybciej.
-
Który ci się najbardziej podoba? - zapytałam ni stąd ni zowąd.
-
O co ci chodzi? - udała głupią. Westchnęłam. Kogo ja mam za
najlepszą przyjaciółkę.
-
Dobrze wiesz o co mi chodzi. Który z chłopaków z zespołu
najbardziej ci się podoba?
-
Yyy... Niall. - mruknęła pod nosem tak nie wyraźnie, że prawie
jej nie zrozumiałam. Oczywiście nie mogłam być milutka.
-
Kto? Powtórz bo nie usłyszałam. Wiesz przecież starość nie
radość. - To, że mój słuch jest całkiem niezły...
Powiedziałabym, że nawet lepszy niż przeciętnego człowieka nic
tutaj nie robiło. Cassie odchrząknęła.
-
Ekchem... Niall. - powiedziała głośniej.
-
No teraz już lepiej.
-
Nie skomentujesz tego, że podoba mi się ON.
-
A czemu miałabym komentować. Jak dla mnie po prostu za dużo gada,
ale tak to jest spoko. Nawet jak nie widzimy się jakiś jeden dzień
to on od razu do mnie mówi. Lily jak ja cię dawno nie widziałem. I
zaczyna mnie ściskać.
-
No... A tobie kto się podoba?
-
Wszyscy. - zaśmiałam się. - A najbardziej mój najlepszy kumpel –
podrywacz.
-
Tak też myślałam. - puściłam jej oczko, którego pewnie nie
zauważyła w tej ciemności.
Po
kilku minutach doszłyśmy wreszcie do wyjścia z tunelu. Na
szczęście wcześniej rzuciłyśmy na siebie zaklęcie chroniące
przed zniszczeniem ubrań, fryzur, makijażu itp. Weszłyśmy po
drabince i znalazłyśmy się w piwnicy Miodowego Królestwa. Szybko
narzuciłam na nas pelerynę-niewidkę i wydostałyśmy się ze
sklepu nie tak pełnego jak podczas wyjść do Hogsmead prawie całego
Hogwartu.
Szybko
ruszyłyśmy ścieżką i dotarłyśmy do miejsca gdzie miał się
odbyć koncert. Zebrała tam się już całkiem spora grupka ludzi.
Przepchałyśmy się i weszłyśmy za kulis gdzie znajdowali się
teraz chłopaki z zespołu kompletnie się obijając - zresztą jak
zawsze. Gdy tylko mnie zauważyli Niall wypowiedział swoją
formułkę:
-
Lily jak ja cię dawno nie widziałem! A ciebie to nie pamiętam... -
spojrzał na Zabini.
-
Cassie. - powiedziała pośpiesznie brunetka.
-
Aha. O czym to ja... A właśnie. Lily strasznie dawno cię nie
widziałem. - wyściskał mnie.
-
Tak bardzo dawno. - mruknął któryś z pozostałych chłopaków. -
Jakieś trzy dni temu. - Niall jednak nie zwrócił uwagi na jego
słowa.
-
Lilka kiedy znowu coś razem stworzymy? - spytał Chris.
-
A kiedy masz czas? - odpowiedziałam pytaniem.
-
Dla ciebie zawsze znajdę czas. - zaśmiał się, a ja mu
zawtórowałam.
-
Czyli jednak twoja koleżanka zdecydowała się z nami wystąpić. -
powiedział Zayne.
-
Jej pytaj mi nic takiego nie mówiła, ale jak podacie jej jakieś
sensowne argumenty to może się zgodzi. - spojrzałam na Cassie,
który chyba po raz pierwszy nie odezwała się więcej niż jednym
słowem i cały czas stała w jednym miejscu. Ja za to usadowiłam
się na sofie pomiędzy Zayne'em, a Chrisem opierając głowę o
ramię tego pierwszego.
-
Cassie, tak? - spytał Chris. - Chyba nie masz zamiaru tak stać?
Usiądź gdzieś, nie wiem może koło Nialla.
Zabini
zarumieniła się, ale usiadła koło McCartneya. Ja
za to zaczęłam chichotać jak głupia. Cassandra posłała mi
spojrzenie pełne złości co jeszcze bardziej mnie rozśmieszyło.
Wcisnęłam głowę między ramię Zayne'a, a oparcie sofy żeby
stłumić ten śmiech. Na szczęście po chwili się uspokoiłam.
-
Coś ci się stało? - Zayne
popatrzył na mnie spod uniesionych brwi.
-
Nie. Wiesz tylko przypomniało mi się coś śmiesznego. - skłamałam.
Po ich spojrzeniach wywnioskowałam, że są bardzo ciekawi o co mi
chodzi. - Nie, nie powiem wam. - Wzruszyli tylko ramionami. Wiecie
nie raz zaczyna mnie to irytować. Jeżeli robią coś podobnego albo
mówią to samo. - Uprzedzam was od razu, że ja z wami nie śpiewam,
ale mogę zagrać na gitarze albo na czymś innym. Chociaż nie
muszę! - Zrobili smutne minki. Znowu!
-
Okay. Oczywiście nie będziesz grała na perkusji - oświadczył
Andrew. Uuu... Po raz pierwszy się odezwał i to w towarzystwie
Cassie. Ja go muszę zapoznać z Elizabeth.
-
Zagrasz na gitarze. Może nie wygryziesz mnie ze stanowiska. -
zaśmiał się Zayne.
-
Nie byłbym tego taki pewny. - odpowiedział mu Niall. Najkrótsza
wypowiedź jaką kiedykolwiek od niego usłyszałam. Zaśmiałabym
się ale uznali by, że jestem chora psychicznie.
-
Zdajesz sobie sprawę, że ty też grasz na tym pieprzonym
instrumencie na którym ona gra i... - zaczął Lazar, ale mu
przerwałam.
-
Zdajesz sobie sprawę, że ja gram na każdym instrumencie na którym
wy potraficie grać.
-
Ekstra! - krzyknęli, a ja
westchnęłam i nie drążyłam dalej tematu.
Patricia
McMilian
-
Jak myślisz gdzie one są? - spytałam Elizabeth.
-
Najprawdopodobniej za kulisami z chłopakami z zespołu, ale zaraz
wyjdą na scenę więc lepiej się pośpieszmy. - mruknęła i
ruszyłyśmy szybko dalej. Gdy doszłyśmy do tłumu zauważyłyśmy
naprawdę duuużo ludzi. Gdyby nie Lizzy i jej pomysły pewnie byśmy
oglądali ich plecy przez cały koncert. - Ludzie zobaczcie darmowe
dodatki i płyty The Stars. Większość ludzi rzuciła się w
kierunku, który wskazała, a my szybko przepchnęłyśmy się do
przodu.
Po
chwili na scenę weszła Lily i The Stars. Nie widziałam
Cassie, ale po chwili ktoś pojawił się koło nas i okazało się,
że to ona. Posłała nam szeroki uśmiech i zwróciła twarz w
stronę sceny. Ja zresztą też. Chris Shirting wyjął mikrofon ze
stojaka (Dop. Aut. Nie mogłam się powstrzymać żeby zamiast
zaklęcie ,,pogłaśniającego'' użyć mikrofonów :D) i
powiedział:
-
Witam wszystkich! Chciałbym wam przedstawić bardzo utalentowaną
przyjaciółkę zespołu. Lily Potter. - Lilka wyszła do przodu.
Przez ramię miała przewieszoną czarną gitarę.
The
Stars
wraz
z Lily zaczęli grać, a Chris śpiewać jedną z piosenek w ich
wykonaniu była: https://www.youtube.com/watch?v=Ud4HuAzHEUc
Koncert
skończył się koło 22. Wtedy Cassie zaprowadziła nas za kulisy
gdzie byli chłopcy z zespołu i Lily. Wszyscy się kręcili i
gratulowali Lilce, że świetnie zaśpiewała w czym się z nimi
zgadzałam. Dopiero później zauważyłam, że na stolikach jest
alkohol i jakieś przekąski.
Nagle
przed oczami mignął mi Shirting, Dla mnie to on był
najprzystojniejszy z nich wszystkich. Zresztą każda z nas miała
swojego ulubieńca. No wiecie mogłabym się zastanawiać nad Lily,
bo ona ubóstwia ich wszystkich, bo w końcu się z nimi przyjaźni.
Postanowiłam
najpierw podejść do Potter, która teraz odpalała papierosa.
Podeszłam do niej szybkim krokiem omijając wszystkich i siadając
obok niej na sofie.
-
Świetnie grasz. - pogratulowałam jej.
-
Dzięki. Patrz tam. - wskazała mi głową kierunek w który z
ciekawością spojrzałam. Stała tam Cassie i gadała z Niallem. -
Założę
się, że dziś wieczorem zobaczymy ich przytulonych w kącie.
-
Możliwe. - mruknęłam i jeszcze raz obrzuciłam pomieszczenie
spojrzeniem. Nie tylko Zabini gadała z którymś z członków
zespołu. Lizzy postanowiła zbliżyć się do Andrew.
-
Idź do Chrisa. Stoi taki samotny. - zaśmiała się. Jedno muszę
jej przyznać w odczytywaniu uczuć jest świetna. W końcu nigdy jej
nie mówiłam, że najbardziej podoba mi się Shirting. Zarumieniłam
się delikatnie i powoli ruszyłam w jego stronę. W pewnym momencie
nasza spojrzenia się spotkały. Wpatrywałam się w te jego piękne,
niebieskie tęczówki, gdy nagle zobaczyłam blask fleszy.
Odwróciłam
się i zobaczyłam paparazzi. Mogłam się tego spodziewać. Ciekawe
co jutro będą pisać w gazetach i co jeżeli nasz dyrektor zobaczy
nas na zdjęciach. Szczerze mówiąc nie bałam się go zbytnio, ale
kolejny nudny wywód o tym jak trzeba się zachowywać nie był dla
mnie. Chyba jutro wezmę od kogo Proroka
Codziennego.
Jak
szybko się pojawili tak szybko wyszli. Nie było po nich ani śladu
prócz trochę zdziwionych min trzech dziewczyn – chodzi oczywiście
o mnie, Lizzy i Casie, bo przecież Lily była chyba na to gotowa.
-
No to mam ich z głowy. - westchnął Chris i machnął różdżką.
Znikąd popłynęła muzyka. Zapowiadał się ciekawy wieczór.
Cassandra
Zabini
-
Daleko jeszcze! - jęknęła Patty. Szpilki, które dzisiaj założyła
były stanowczo za wysokie. Nie chciała ich zdjąć, ale w końcu
się wściekła i je zdjęła przywołując sobie wygodniejsze buty
jednak nogi nadal ją bolały.
-
Dopiero weszłyśmy do tunelu. - odpowiedziała jej Lily. McMilian
jęknęła ze złości. Od tego momentu co kilka metrów zadawała to
pytanie. Irytował mnie to strasznie, zresztą chyba nie tylko mnie,
bo Lily przyśpieszyła jakby chciała ją zostawić. Chyba po
dziesiątym takim pytaniu w trójkę (Lily, Lizzy, Cassie)
wrzasnęłyśmy:
-
Zamknij się!!!
Patricia
w końcu się zamknęła, gdy doszłyśmy już do wyjścia Lily
wyjęła Mapę Huncwotów i sprawdziła drogę. Chyba stwierdziła,
że nikt nie chodzi po korytarzu więc wyszłyśmy i bez
peleryny-niewidki przemknęłyśmy się do Pokoju Wspólnego. Gdy
weszłyśmy do niego przeżyłam lekki szok widząc Malfoya leżącego
na kanapie, bez żadnego towarzystwa. Spojrzałam na Lily. Jej wzrok
mówił: ,,Zostaw to mnie”. Zabrałam dziewczyny do dormitorium.
Jestem
bardzo ciekawa dlaczego Malfoy tam leżał, ale pewnie dowiem się
tego od Lilki. Mam nadzieję, że szybko wróci, bo jestem naprawdę
zmęczona w końcu jest już po pierwszej. Znając życie szatyn się
ochlał albo coś w tym stylu i teraz leży i zdycha, bo w końcu co
on innego mógłby innego robić. Jestem ciekawa czy mój braciszek i
McCullough też nie są u siebie w pokoju.
Ciekawość
zwyciężyła i postanowiłam pójść do ich dormitorium i to
sprawdzić. Dziewczyny właśnie biły się o łazienkę, a ja
wymknęłam się z pokoju i otworzyłam drzwi znajdujące się
naprzeciwko. Gdy moje oczy przyzwyczaiły się do ciemności pierwsze
co zobaczyłam to bałagan, ale to było u nich normalne. Szybko
spojrzałam na łóżka, ale nikogo w nich nie zobaczyłam.
Mogłam
się tego spodziewać, więc wycofałam się przez drzwi i wróciłam
do naszego pokoju. Widziałam jak Trish kieruje się w stronę
łazienki szybko przywołałam swoją piżamę i wbiegłam do
łazienki. Słyszałam jeszcze jak Patricia syczy przekleństwa pod
nosem były one oczywiście skierowane do mnie.
Zaśmiałam
się. Uwielbiałam denerwować McMilian i to baardzo.
Lily
Potter
-
Malfoy, co ty tu robisz? - spytałam siadając na oparciu fotela
ustawionego obok sofy na której leżał. Myślałam, że jest on
pijany czy coś, ale nie on po prostu sobie leżał – nawet nie
spał.
-
A co to człowiek już sobie spokojnie odpocząć nie może. -
odpowiedział pytaniem nadal wpatrując się w sufit.
-
Hmm... Nie. A gdzie twoi kumple, bo nie widzę ich tu. Zostawili cię
tak na pastwę losu i poszli sobie do dormitorium.
-
Dla twojej wiadomości oni po prostu mają pewne spotkanie.
-
Uuu.... Rendez-vous. Nie jest
ci smutno, że oni sobie mogą
chodzić na ,,randki” - nakreśliłam cudzysłów w powietrzu – a
ty tylko leżysz i musisz udawać, że ci się podobam.
-
Przypominam ci, że ty też musisz to robić. - powiedział. Podniósł
się do pozycji siedzącej i zmierzył mnie wzrokiem od góry do
dołu. - A gdzie ty byłaś?
-
Czy ja ci się muszę spowiadać. - westchnęłam teatralnie. - Byłam
na koncercie.
-
Lazara?
-
I nie tylko. Jakbyś nie zauważył ten zespół składa się z
czterech chłopaków. Nie jednego.
-
Tak wiem. Wiem też, że mam być grzeczny, bo muszę ich tolerować
do końca roku.
-
No właśnie. A teraz ty sobie pójdziesz.
-
Czy ja o czymś nie wiem, a ty jesteś moją matką.
-
Nie, nie jestem twoją matką. Ale ty chyba masz już jakieś
zaburzenia psychiczne.
-
Tak, na pewno. Mam dla ciebie propozycje to ty sobie pójdziesz, a ja
może jednak się napije. - Chciał już wyjmować różdżkę, ale
złapałam go za nadgarstek. Nie mam zamiaru mieć pijaka na głowie.
Hmm... Co by tu wymyślić? Wiem!
-
Pójdziemy na kompromis. Je nie pójdę i ty nie pójdziesz do
dormitorium, ale ustalimy jakieś szczegóły tej imprezy.
-
No okay... - zgodził się nie chętnie. Wyjęłam różdżkę,
przywołałam kartkę i coś do pisania. Pewnie będziemy to musieli
jutro powiesić na tablicach ogłoszeń, ale najprawdopodobniej da
się to skrzatom.
-
Jakieś pomysły? - spytałam.
-
Mało. - odpowiedział. Westchnęłam. Czuję, że to będzie długa
noc. Jutro chyba zerwę się z lekcji.
***
Po
ciężkich 30 minutach udało nam się wymyślić część szczegółów
związanych z imprezą. Zapisaliśmy je od razu na kartce tak jakby
miało to iść na tablicę ogłoszeń.
-
Jeśli ktoś przyjdzie w sukni balowej lub garniturze to go nie wpuścimy. ;)
-
Będzie zorganizowane karaoke i inne atrakcje.
-
Dobrze by było gdyby każdy miał partnera.
-
Każdy może dedykować piosenkę komu chce.
-
W międzyczasie będzie poczęstunek.
-
Stoliki i krzesła będą usunięte podczas imprezy, aby nikt nie siedział. Będzie tylko stolik z piciem.
-
Tak jak nasz dyrektor mówił impreza będzie bez alkoholu.
-
Jeżeli macie jakieś pomysły możecie je do nas zgłaszać. Każdy będziemy oceniać i w miarę możliwości realizować.
Tak
wiem było to beznadziejne, ale wiecie jeżeli piszecie to po drugiej
w nocy po imprezie i na dodatek z takim idiotą jak Malfoy... Nie
mogło wyjść nic lepszego. Pewnie wszyscy sobie pomyślą, że
byliśmy naćpani jak to pisaliśmy ale to już nie moja wina.
-
A teraz możemy to wywiesić. - powiedział szatyn.
-
Pojebało cię!
-
Wiesz słyszałem to od ciebie już tyle razy, że się
przyzwyczaiłem.
-
Ty mówisz na serio? Chce ci się?
-
Oczywiście, że nie, ale i tak to zrobimy. Bez magii. Mam ochotę
przejść się po wszystkich domach.
-
No dobra. Jak chcesz. Zgadzam się, ale nie przyzwyczajaj się do
tego.
Zdjęcia członków z zespołu w zakładce Bohaterowie
Zdjęcia członków z zespołu w zakładce Bohaterowie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz