Lily
Potter
Stałam
na peronie 9 i 3/4 ze swoimi rodzicami Harrym i Ginevrą. Ginny
właśnie wygłaszała swój coroczny wykład jak mam się zachowywać
nie świadoma tego, że jej nie słucham. W tym roku w Hogwarcie nie
ma prawie nikogo z mojej rodziny prócz znienawidzonej kuzynki Rose i
kuzyna Huga, który się mnie boi tylko ze względu na to, że jestem
Ślizgonką. Teraz będę się musiała użerać tylko z trzema
osobami. Scorpiusem Malfoyem, Margaret Visions no i oczywiście Rose
Weasley, ale ją spotykam najrzadziej.
Gdy
już moja matka skończyła wywód pocałowała mnie w policzek.
Pożegnałam się z ojcem i jednym prostym zaklęciem przeniosłam
swój kufer do przedziału który zawsze zajmowała z dziewczynami.
Ruszyła w stronę wejścia do pociągu, gdy nagle coś rzuciło się
na nią od tyłu. Miałaby nie miłe spotkanie z chodnikiem, ale para
dwóch silnych ramion złapała ją tuż przed upadkiem. Spojrzała
na swojego wybawce i okazało się, że był to Max Zabini.
-
Dzięki. - powiedziałam wstając. Chłopak nic nie odpowiedział
tylko wpatrywał się we mnie przez chwilę swoimi zamglonymi,
niebieskimi tęczówkami. Było wiadome, że przed wyjściem z domu
zapalił skręta. Dopiero po chwili się otrząsnął i odpowiedział.
-
Ratowanie dam z opresji to moja specjalność. - zaśmiał się i
odszedł. Odwróciłam się i zobaczyłam co, a raczej kto spowodował
mój wypadek. Były to moje przyjaciółki Cassandra Zabini, Patricia
McMilian i Elizabeth Halliwell.
-
Czy wy chcecie mnie zabić? - spytałam z wyrzutem.
-
No wiesz ma cię kto ratować. - Cassie wskazała na wszystkich
facetów którzy nam się przyglądali.
-
To wcale nie każe wam się na mnie rzucać od tyłu. Trzeba było po
prostu podejść. - powiedziałam, a następnie przytuliłam
dziewczyny. - To co idziemy do przedziału?
-
Jasne, właśnie miałam się ciebie pytać gdzie masz kufer. -
odrzekła Lizzie.
-
Magia. - wyszczerzyłam się. Ruszyłyśmy w stronę wejścia do
pociągu, a gdy już się w nim znalazłyśmy do naszego przedziału.
Gdy tylko stanęłyśmy pod jego drzwiami okazało się, że siedzą
tam jakieś pierwszaki. Skąd wiem, że to pierwszaki? Każdy kto
przeżył w tej szkole chociaż miesiąc wiedział czego ma nie robić
żeby nie zdenerwować naszej czwórki. - Kto tym razem się ich
pozbędzie? - zapytałam od niechcenia.
-
Ja! - krzyknęła Patricia. Wymieniłyśmy z resztą dziewczyn
niepewne spojrzenia, ale ostatecznie się zgodziłyśmy. Trish wyjęła
różdżkę, wymruczała jakieś zaklęcie pod nosem i na dzieci
wylały się wiadra czegoś co przypominało krew. Nigdy bym się nie
spodziewała, że Patty zna takie zaklęcie w końcu nie jest
najinteligentniejsza z naszej paczki. Dzieci z prędkością światła
wybiegły z przedziału nawet nie zabierając bagaży. Elizabeth
usunęła czerwoną maź jednym ruchem różdżki oraz pozbyła się
kufrów dzieciaków. Mogłyśmy się teraz spokojnie rozgościć w
naszym przedziale.
-
Lily poderwałaś jakiegoś przystojniaka podczas wakacji? - spytała
Cassandra, która siedziała obok mnie.
-
Jak mogłoby być inaczej. Było ich trochę na przykład taki
Gendry, którego poznałam gdy z rodzicami wyjechaliśmy do Brazylii.
Miał brązowe...
Scorpius
Malfoy
Gdy
tylko zobaczyłem przedział, który był zadymiony wiedziałem, że
siedzą tu moi kumple. Wszedłem, wrzuciłem mój kufer na górę,
zapaliłem papierosa i rozsiadłem się na siedzeniu.
-
Stary nie zgadniesz kogo dzisiaj nasz Max uratował przed spotkaniem
z betonem. - rzucił Edward.
-
No kogo? - spytałem od niechcenia.
-
Lilyanne Potter. TWOJEGO
-
podkreślił to słowo - wroga numer jeden.
-
No i po co było ją łapać. Mogła sobie zedrzeć tą ładną
buźkę. - prychnąłem.
-
Czyli jednak przyznajesz, że jest ładna. - zaśmiał się.
Nie
zdążyłem
nic odpowiedzieć, bo do naszego przedziału wparowały Margaret
Visions i Katherine Vanhook. Meg od
razu
wpakowała mi się na kolana i zaczęła mnie całować, jej
koleżaneczka za to cały czas się na nas patrzyła.
Z
Margaret chodziłem tylko dlatego, że była dobra w łóżku.
Inaczej już dawno bym z nią zerwał w końcu nie jest wcale
najładniejszą laską w szkole ani nie należy nawet do ich paczki.
Niestety najładniejszą laską w szkole jest nie kto inny niż Lily
Potter, a jej koleżaneczki to właśnie ta paczka. Meg za to jest
wrogiem Potter. Na pewno nie numerem jeden, bo to ja zajmuje to
zaszczytne miejsce, ale może drugie... Chociaż jest jeszcze Rose
Weasley chyba najbrzydsza dziewczyna w szkole.
Rose
Weasley
Wracałam
właśnie ze spotkanie prefektów, gdy z przedziału ktoś wyszedł i
na mnie wpadł. Okazało się, że to moja ulubiona kuzynka. Lily
Potter.
-
Mogłabyś bardziej uważać! Odejmuje Slytherine'owi... - zaczęłam,
ale mi przerwała.
-
Może nam odjąć nawet sto punktów. Tylko jestem ciekawe z czego.
Nawet nie rozpoczął się rok szkolny, a ty już się nade mną
pastwisz. - Udała, że płacze. Po chwili wokół nas zebrał się
niezły tłumek gapiów.
-
Nie udawaj, że płaczesz idiotko. - warknęłam i wtedy usłyszałam
jakieś krzyki z tłumu, które brzmiały: ,, Jak możesz tak nazywać
Lily." Przez tą chwilę nie uwagi nie zauważyłam jak Potter
wyjmuje różdżkę. Uderzył we mnie różowy promień, a potem
wszyscy zaczęli się śmiać. Nie wiedziałam o co im chodzi, ale
wolałam szybko wrócić do swojego przedziału mając złe
przeczucia.
Weszłam
do przedziału gdzie siedzieli teraz mój brat Hugo i jego kumpela
Grace Reynolds. Lucille Tanner jeszcze nie wróciła ze spotkanie
prefektów, bo ona miała jeszcze jakieś sprawy do załatwienia w
końcu jest prefekt naczelną.
-
Czy wyglądam jakoś inaczej? - spytałam zdenerwowana.
-
No wiesz... - zaczął Hugo.
-
Gadaj!!! - wydarłam się na niego. Mój brat skulił się i
wiedziałam, że nic już z niego nie wyduszę.
- Grace możesz mi powiedzieć czy wyglądam inaczej.
-
Wiesz jesteś trochę grubsza niż zawsze, a może przytyłaś w
wakacje... Nie wiem. Masz różowe włosy, a z nich wystają ci
różowe, świńskie uszka. Twój nos zrobił się jak u Voldemorta,
a z tyłka wyrasta ci zakręcony ogon. - powiedziała i wróciła do
czytania jakiegoś czasopisma.
-
Zabije ją! Odetnę jej głowę i wyślę na Marsa! Odejmę
jej domowi tyle punktów, że nie zdobędą znowu Pucharu Domów!
Graczami w qudditchu będą same dziewczyny żeby się na nią nie
zapatrzyły i żebyśmy znowu z nimi nie przegrali! - zaczęłam
krzyczeć.
-
Ale kto ci to zrobił? - zapytała Reynolds odrywając się od
lektury.
-
Lilyanne Potter.
Maxmilian
Zabini
Wyszliśmy
z Ed'em z naszego przedziału mając dość Scorpiusa obściskującego
się z Margaret. Postanowiliśmy pójść do mojej siostry i jej
przyjaciółek. W końcu one raczej nie będą tam siedziały z
jakimś kolesiem i jego służącym. Gdy byliśmy już blisko ich
przedziału zauważyliśmy jakiś tłum, a w środku niego Lily i tą
rudą... Jak jej tam? Chyba Wecle. A właściwie co to za różnica.
W
tym momencie gdy my podeszliśmy Lil upodobniła tą drugą do świni.
Wszyscy zaczęli się śmiać, a ta... No ta dziewczyna wróciła do
swojego przedziału.
-
Co wy tu robicie? - zapytała, gdy nas zobaczyła.
-
Nie wolno mi już odwiedzić siostry? - spytałem unosząc brwi.
-
Jasne, że wolno. - wyciągnęła papierosa z torebki i go zapaliła.
- A co Malfoy was wywalił, bo chce się pieprzyć z Visions. Założę
się, że Vanhook i tak się będzie się temu przyglądać. W końcu
wierny piesek to wierny piesek. - Zrobiła kółko
z dymu.
-
Daj jednego. - poprosił Edward.
-
A co skończyły ci się? - zaśmiała się i rzuciła mu fajkę. -
Widzę po tobie, że ty też chcesz. - podała mi.
-
Jaki z ciebie jasnowidz. - uśmiechnąłem się.
-
Właśnie dlatego nie chodzę na wróżbiarstwo. Mi to nie potrzebne.
Ja to mam wrodzone.
-
Drodzy państwo zostawiam was samych i idę do mojej dziewczyny. - Ed
wyrzucił niedopałek przez okno.
-
Której? - spytała Lily.
-
Obecnej czyli Patty jakbyś nie wiedziała. - powiedział i zniknął
za drzwiami przedziału.
-
Stawiam, że jeszcze dziś będę musiała pocieszać Trish po
zerwaniu z Ed'em. - rzuciła Lily.
-
Nie będę się zakładał, bo z pewnością przegram.
-
To coś co robisz najlepiej?
-
Nie najlepiej to ja pale i całuje.
-
Wątpie w twoje umiejętności.
-
Tak?
-
Mhm.
Lily
przyciągnęła
mnie za koszulkę i dotknęła swoimi ustami moich warg. Objąłem ją
w pasie i wpiłem się w jej wargi. Jej usta smakowały dymem
papierosowym i malinami. Językiem rozwarłem jej usta. Przygryzła
moją wargę, a ja o ile to jeszcze możliwe przycisnąłem ją
jeszcze bardziej do siebie, moje ręce nieznacznie przesunęły się
w stronę jej pośladków. Gdy już musieliśmy się od siebie
oderwać bo zabrakło nam powietrze Lily się odezwała:
-
Byli gorsi od ciebie. - wymruczała mi do ucha przy okazji je
przygryzając.
-
Jaka ty jesteś wredna. - skomentowałem.
-
Wiem. - odsunęła głowę i spojrzała mi zadziornie w oczy.
-
Już wiem dlaczego uważają cię za najlepszą laskę. - zaśmiałem
się.
-
A do tej pory nie wiedziałeś. - udał obrażoną i nieznacznie się
ode mnie odsunęła.
-
No nie róbcie sobie żartów! Max, ty i Potter?!
Lily
Potter
Nie
musiałam nawet patrzeć żeby wiedzieć kto to. Wyplątałam się z
uścisku Max'a i odwróciłam się w stronę głosu. Stał przede mną
Scorpius Malfoy we własnej osobie.
-
Malfoy co ty tu robisz? Visions cię nie chciała? - zapytałam
podchodząc do niego bliżej.
-
A co cię to obchodzi?! Co wy tu robicie? - odpowiedział pytaniem.
-
Mogłabym ci powiedzieć to samo, ale ci odpowiem normalnie, bo nie
jestem tobą. - Byłam już tak blisko Malfoya, że czułam jego
zapach. - Max jako mój dzisiejszy strażnik ciągle ratuje mnie
przed upadkami więc nie miej takiej wybujałej wyobraźni, bo ja
nigdy nie tykam czegoś co miało za bliski kontakt z tobą. A tak w
ogóle to ty zawsze kontrolujesz tak swoich kumpli i nie pozwalasz im
się spotykać z żadną dziewczyną żebyś miał najwięcej punktów
na tej waszej głupiej liście.
-
Jakiej listy? - Malfoy próbował udawać głupiego, ale ja mam swoje
dojścia o których on nie wie.
-
Tej listy na której zapisujecie jakie laski przelecieliście i
dajecie sobie za to punkty. Nie martw się nie dowiesz się kto mi to
powiedział. Ja mam swoje dojścia, ty nie masz.
-
Jesteś tego taka pewna?
-
Ależ oczywiście. Nikt nie pozna moich tajemnic.
Odwróciłam
się. Byłam na tyle blisko Malfoya, a moje włosy na tyle długie,
że szatyn dostał w twarz. Weszłam do przedziału, chwyciłam za
rękę Cassandre i wyprowadziłam ją z przedziału. Cassy nawet nie
protestowała widząc moją minę,
która mówiła nie waż się wrzeszczeć. Odeszłyśmy od naszego
przedziału, a ja zaczęłam opowiadać wszystko co się wydarzyło.
Gdy skończyłam Zabini zamurowało.
-
Całowałaś się z moim bratem? - zapytała.
-
Yhy...
-
Malfoy zobaczył jak on cię przytula?
-
Yhy...
-
Powiedziałaś mu, że wiesz o tej ich głupiej liście?
-
Yhy...
-
A potem się zmyłaś uderzając go włosami?
-
Yhy...
-
Lily jesteś boska! - Cassandra zamknęła mnie w uścisku.
-
Bo? - odezwałam się gdy w końcu mnie puściła.
-
Malfoy teraz wie, że my wiemy o ich głupiej liście i może nam się
przez przypadek wymsknąć coś w towarzystwie Visions. -
wytłumaczyła mi.
-
Zdajesz sobie sprawę,
że Malfoyowi na niej nie zależy, a po za tym ona nam nie uwierzy. -
powiedziałam.
-
O tym nie pomyślałam.
-
No właśnie.
-
No to co teraz zrobimy?
-
Mam pewien szatański plan który doprowadzi Malfoya do szału.
-
Jaki?
Scorpius
Malfoy
Poczułem
jak na kogoś wpadam. Zdążyłem tylko zauważyć rudą burze loków,
które upadła przede mną. Ominąłem ją zdając sobie sprawę na
kogo właśnie wpadłem.
-
A przeprosić to nie łaska?! - krzyknęła za mną Weasley.
-
Nie! - odpowiedziałem i ruszyłem dalej.
Nie
wiem jak ta Weasley i Potter mogą być rodziną. Nawet ich włosy
były zupełnie inne, Weasley miała włosy rude podchodzące pod
pomarańczowy, a Potter podchodzące pod czerwony. Były w dwóch
zupełnie innych domach, miały dwa zupełnie inne charaktery, dwie
zupełnie inne pozycję
w szkole. Pomiędzy nimi było naprawdę wiele różnic.
Wszedłem
do przedziału, który zajmowała moja obecna dziewczyna. Gdy
pojawiłem się w ich przedziale od razu przerwały rozmowę. Nie
interesowało mnie czy Margaret ma przede mną tajemnice.
-
Meg spotkajmy się dzisiaj tam gdzie zawsze po uczcie.
Jak
szybko się pojawiłem tak szybko zniknąłem. Nie miałem zamiaru
wracać do przedziału, bo jeszcze nie ochłonąłem
po rozmowie z Potter. Najbardziej zdenerwowało mnie to, że ona wie
o naszej liście. Przecież nikt nie miał o tym wiedzieć prócz
naszej trójki. Przypomniałem sobie jej słowa: ,, Ja mam swoje
dojścia, ty nie masz." Miała racje. Zawsze jak próbowałem
się czegoś dowiedzieć o jej paczce nie udawało mi się to. Nawet
ta Patricia nie chciała nic powiedzieć choć nie grzeszyła
inteligencją.
Nagle
zauważyłem ją. Lily Potter. Stała przy oknie i paliła papierosa,
a jej włosy rozwiewał wiatr. Zawsze uważał, że pali tak jakoś
inaczej, było w tym coś wyrafinowanego. Odwróciłem się i
chciałem odejść, gdy usłyszałem jej głos.
-
Tak bardzo się mnie boisz, że nawet nie możesz koło mnie przejść.
- powiedziała. Zatrzymałem się w pół kroku i znów się
odwróciłem.
-
Po prostu nie chciałem ci przeszkadzać.
- skłamałem.
-
Tak. Na pewno. - prychnęła i zaciągnęła się papierosem. - Nie
wiedziałam, że jestem taka straszna. Może powinnam być duchem
wtedy na pewno wszyscy by się mnie bali. Ty już się boisz to jest
połowa sukcesu.
-
Niby co może być w tobie straszne? - spytałem.
-
Nie wiem coś z pewnością. - zaśmiała się. - Co się takiego
stało, że zamiast pieprzyć się ze swoją laską w przedziale
włóczysz się po korytarzu.
-
Wiesz jest jeszcze cały rok. - powiedziałem.
-
Masz zamiar być z jedną dziewczyną tyle czasu. - zdziwiła się.
Wyrzuciła niedopałek papierosa przez okno i ruszyła w moją
stronę. Przechodząc obok szepnęła mi do ucha. - Jutro o dwunastej
w nocy nad jeziorem. - i poszła w stronę
z której ja przyszedłem.
Nie
wiedziałem o co jej chodzi. Dlaczego się chce ze mną spotkać?
Jedyne co było pewne to to że tam pójdę, bo jestem za bardzo
ciekawy.
Lily
Potter
Weszłam
do przedziału z szerokim uśmiechem na twarzy. Cassie nawet nie
musiała pytać, a wiedziała że mi się powiodło.
-
A co u ciebie? - spytałam.
-
Wiadomo, że się udało. - zaśmiała się.
-
Za niedługo dojedziemy do Hogwartu. - usłyszałyśmy głos jakiegoś
prefekta. Wyciągnęłam swój mundurek z kufra i przebrałam się.
Mundurek składał się z spódniczki, która kiedyś była za kolano
lecz ja przerobiłam ją tak, że sięgała mi do połowy uda, białej
koszuli w której nie zapięłam trzech guzików, a rękawy
podwinęłam tak, że sięgały mi do łokci oraz zielono-srebrnego
krawatu, który luźno
zawiązałam na szyi. Na nogach miałam czarne botki na koturnach,
które były ozdobione srebrnymi ćwiekami. Nie miałam zamiaru
zakładać dzisiaj szaty więc schowałam ją do kufra. Ponieważ na
mój kufer było rzucone zaklęcie zwiększająco-zmniejszające
musiałam urzyć różdżki by wyciągnąć skórzaną kurtkę.
Cassandra też nie założyła szaty tylko kurtkę.
Nie
chciało nam się nosić kufrów więc złapałyśmy jakiś chłopaków
ze Slytherine'u na korytarzu i poprosiłyśmy ich aby zanieśli nasze
kufry do powozu. Niestety były tego złe strony, ponieważ Patricia
zaginęła w akcji była nas trójka, a ci Ślizgoni chcieli czegoś
w zamian więc musiałyśmy z nimi jechać w jednym powozie.
Każdy
upodobał sobie jedną i próbował ją poderwać. Wydaje mi się, że
byli oni na szóstym roku, ale nie jestem tego taka pewna. Chłopak,
który siedział koło mnie ciągle paplał nie zważając na to, że
go nie słucham. Może po prostu był tak podekscytowany
przejechaniem się powozem z dziewczynami. Ta trójka nie była
nadzwyczaj przystojna. Wzięłyśmy ich do pomocy tylko dlatego, że
byli umięśnieni.
Edward
McCullough
Scorpius
zaczął nam opowiadać o - dla niego - dziwnym spotkaniu z Lily. Gdy
skończył wymieniłem z Max'em porozumiewawcze spojrzenia. Niestety
Scor to zauważył.
-
Wy coś wiecie. - spytał, a raczej stwierdził.
-
Nie. - zaprzeczyliśmy w tym samym czasie z Max'em. - Niby skąd mamy
wiedzieć dlaczego Lil chce się z tobą spotkać. - kontynuowałem.
- My będziemy w tym czasie na randkach, co nie Max? - Zabini pokiwał
głową.
-
Już zerwałeś z Patricią? - spytał Pius. Ucieszyłem się ze
zmiany tematu.
-
Tak. Znudziła mi się już. - powiedziałem. - Z Max'em znaleźliśmy
dwie bliźniaczki i postanowiliśmy je dodać do naszej listy. Wiesz,
że twoja przewaga zniknęła. Masz teraz najmniej punktów z naszej
trójki.
-
Nadrobię to. - prychnął. - Ojadę was tak jak w zeszłym roku.
-
Jak na razie to latasz za tą swoją Margaret jak piesek. - mruknął
Zabini, a ja pokiwałem głową.
-
Zerwę z nią... Dzisiaj. - odpowiedział.
-
Wiesz mówisz tak zawsze, a potem przychodzisz do dormitorium i
dowiadujemy się, że nie mogłeś z nią zerwać, bo nie miałeś
czasu. - zaśmiałem się.
-
Jeszcze zobaczymy. - warknął.
Gdy
powóz się zatrzymał wyskoczyliśmy z niego i potem wyciągnęliśmy
kufry. Popatrzyłem na zamek. Czas zacząć nowy rok. Wydaje mi się,
że ten będzie najciekawszy ze wszystkich. Dziewczyny zaczynają
pokazywać pazurki i całkiem mi się to podoba. Większy konflikt
między Scorem, a Lil to więcej zabawy. Mogę im nawet w tym pomóc.
Mam nawet pewien pomysł, ale wolę na razie nie dołować Scora.
Najpierw obgadam to z Max'em.
Cassandra
Zabini
-
Ciekawe gdzie jest Patty. - powiedziałam do dziewczyn podczas
przydziału do domów.
-
Pewnie Ed z nią zerwał i teraz rozpacza w jakimś kącie w zamku. -
mruknęła Lils bawiąc się widelcem.
-
A może sobie coś zrobiła. - zaczęła rozpaczać Lizzy. - Na
przykład podcięła sobie żyły.
-
Nie jest tak głupia. Od kiedy Malfoy zaczął się jej wypytywać o
różne rzeczy powiedziałam jej żeby się przygotowała na to że
Edward z nią zerwie. Płakać na pewno będzie, ale takich rzeczy
nie zrobi. - odpowiedziała znudzona Lily.
-
Może powinnyśmy jej poszukać? - spytałam.
-
Zrobiłabym wszystko byleby tylko się stąd zmyć, ale nawet taki
idiota jak Fairchild by się zorientował. Sprawdzę na mapie. -
Lilka wyjęła z torby stary zniszczony pergamin i stuknęła w niego
różdżką. Schowała go na kolanach więc nie mogłam nic zobaczyć.
Zaczęłam stukać palcami w stół.
-
Znalazłam. Jest na piątym piętrze i kieruje się w stronę
schodów. Myślę, że zaraz tu przyjdzie, ale możliwe że idzie do
Pokoju Wspólnego tylko, że nie zna hasła i pewnie w końcu i tak
się tu znajdzie. Więc Lizzy nie masz się co martwić. - odrzekła
Lila. - Ludzie kiedy skończy się ten cholerny przydział?
-
Zaraz. - odpowiedziałam.
-
Naprawdę? - zapytała zdziwiona.
-
Tak. Został już tylko jeden dzieciak i to chyba jeden z tych, które
wygoniłyśmy z naszego przedziału. - powiedziałam.
-
Gdybym znała hasło do Wspólnego. - jęknęła
Lils.
Rose
Weasley
Zmierzyłam
pogardliwym spojrzeniem Malfoya, który obściskiwał się ze swoją
dziewczyną.
-
Lucille? Czy my nie możemy dać im szlabany za to publiczne
obściskiwanie się? Przecież to istna obraza molarności! -
spytałam moją współlokatorkę,
która też była prefektem.
-
Teoretycznie mogłybyśmy, ale tego nie zrobimy. - odpowiedziała.
-
Dlaczego?! - prawie krzyknęłam. Miałam ochotę dopiec dzisiaj
Malfoy'owi i tej mojej kuzyneczce, ale że ona jeszcze nic nie
zrobiła...
-
Nikomu to nie przeszkadza, a nawet gdybyśmy to zrobiły to
musiałybyśmy dać szlaban prawie całemu Hogwartowi. - odrzekła
grzebiąc w swoim talerzu. - Gdybym cię nie znała pomyślałabym,
że chciałabyś być na miejscu tej dziewczyny.
-
Ale mnie znasz i wiesz, że go nienawidzę.
- Zaczęłam dźgać niewinne mięso widelcem.
-
To chyba jedyna rzecz która łączy cię z twoją ,,ukochaną"
- nakreśliła cudzysłów w powietrzu. - kuzynką. Wiesz ona
najlepsza laska w Hogwarcie, a ty - bez urazy - jesteś uważana za
jedną z tych brzydkich kujonek. Ona Ślizgonka, ty Gryfonka. Ona
zmienia faceta co dwa dni, a ty miałaś jednego, który na dodatek
cię zdradził. Ona...
-
Dobra znam wszystkie moje wady, nie musisz mi o nich przypominać. -
warknęłam.
-
Czyli przyznajesz, że Lily jest lepsza? - spytała.
-
To, że jest ładniejsza nie oznacza, że mądrzejsza. - mruknęłam.
-
Zobacz najpierw jak ona sobie radzi.
Margaret
Visions
-
Meg... Ty wiesz jak zmęczyć człowieka. - usłyszałam jęk
Scorpiusa podczas gdy rozplątywałam włosy. Czułam na sobie jego
spojrzenie więc odwróciłam się w jego stronę.
-
Zupełnie nie rozumiem dlaczego już jesteś zmęczony. Nasze
spotkanie trwa dopiero godzinę. - zaczęłam jedwabistym głosem. -
Zwykle masz więcej siły. - Z gracją usiadłam obok niego,
delikatnie oblizując językiem usta.
Doskonale
wiedziałam, że ten niby nie winny gest doprowadzi krew Scora niemal
do temperatury wrzenia. Scorpius jęknął głucho i przycisnął
mnie do siebie. Westchnęłam cicho otwierając usta i dotykając
językiem jego podniebienia. Malfoy wplótł ręce w moje włosy
chcąc jak najbardziej pogłębić pocałunek. Odsunęłam się od
niego i uśmiechnęłam się z wyższością mówiąc:
-
Na dzisiaj powinno ci tyle wystarczyć... Muszę lecieć.
-
Chyba nie chcesz mnie teraz zostawić? - w głosie Scorpiusa dało
się słyszeć niedowierzanie.
-
A sądzisz, że w porządku jest jeśli to ty mnie wystawiasz do
wiatru? - przypomniałam sobie jak w wakacje nie pojawił się na
naszym spotkaniu oraz dzisiejszą podróż do Hogwartu. - Zresztą, i
tak nie masz siły, więc po co mam zostawać? - Pius podniósł się
chcąc zaprotestować, ale uciszyłam go jednym ruchem ręki. - Poza
tym nie chodzi o ciebie... - westchnęłam z udawaną rezygnacją.
Doskonale wiedziałam jak się na nim odegrać, jednocześnie nie
zrażając go do siebie. Widząc zainteresowanie
na twarzy Malfoya dodałam. - Chodzi o... Kate. Ona znalazła sobie
chłopaka i on... Ją zdradził. W końcu dziewczyna musi z kimś
porozmawiać. Ona dowiedziała się o tym wczoraj wieczorem. - W
moich oczach pojawiły się łzy, a Scorpius oczywiście przytulił
mnie do siebie.
-
Meg nie martw się... - powiedział próbując mnie pocieszyć.
Uśmiechnęłam
się smutno. Czułam się lepiej widząc zainteresowanie Malfoya moją
osobą. Wiedziałam, że warto czasami skłamać , aby dostać to
czego się chce. W końcu te kilka sztucznych łez, które przed
chwilą wylałam nic nie zmienią, a mogą wzbudzić zainteresowanie
Malfoya, który znajdował się na liście moich priorytetów. W
końcu razem byli najładniejszą, najbardziej popularną i
najseksowniejszą parą w szkole. Pomijając... Potter!Lily
Potter
Stałam
na peronie 9 i 3/4 ze swoimi rodzicami Harrym i Ginevrą. Ginny
właśnie wygłaszała swój coroczny wykład jak mam się zachowywać
nie świadoma tego, że jej nie słucham. W tym roku w Hogwarcie nie
ma prawie nikogo z mojej rodziny prócz znienawidzonej kuzynki Rose i
kuzyna Huga, który się mnie boi tylko ze względu na to, że jestem
Ślizgonką. Teraz będę się musiała użerać tylko z trzema
osobami. Scorpiusem Malfoyem, Margaret Visions no i oczywiście Rose
Weasley, ale ją spotykam najrzadziej.
Gdy
już moja matka skończyła wywód pocałowała mnie w policzek.
Pożegnałam się z ojcem i jednym prostym zaklęciem przeniosłam
swój kufer do przedziału który zawsze zajmowała z dziewczynami.
Ruszyła w stronę wejścia do pociągu, gdy nagle coś rzuciło się
na nią od tyłu. Miałaby nie miłe spotkanie z chodnikiem, ale para
dwóch silnych ramion złapała ją tuż przed upadkiem. Spojrzała
na swojego wybawce i okazało się, że był to Max Zabini.
-
Dzięki. - powiedziałam wstając. Chłopak nic nie odpowiedział
tylko wpatrywał się we mnie przez chwilę swoimi zamglonymi,
niebieskimi tęczówkami. Było wiadome, że przed wyjściem z domu
zapalił skręta. Dopiero po chwili się otrząsnął i odpowiedział.
-
Ratowanie dam z opresji to moja specjalność. - zaśmiał się i
odszedł. Odwróciłam się i zobaczyłam co, a raczej kto spowodował
mój wypadek. Były to moje przyjaciółki Cassandra Zabini, Patricia
McMilian i Elizabeth Halliwell.
-
Czy wy chcecie mnie zabić? - spytałam z wyrzutem.
-
No wiesz ma cię kto ratować. - Cassie wskazała na wszystkich
facetów którzy nam się przyglądali.
-
To wcale nie każe wam się na mnie rzucać od tyłu. Trzeba było po
prostu podejść. - powiedziałam, a następnie przytuliłam
dziewczyny. - To co idziemy do przedziału?
-
Jasne, właśnie miałam się ciebie pytać gdzie masz kufer. -
odrzekła Lizzie.
-
Magia. - wyszczerzyłam się. Ruszyłyśmy w stronę wejścia do
pociągu, a gdy już się w nim znalazłyśmy do naszego przedziału.
Gdy tylko stanęłyśmy pod jego drzwiami okazało się, że siedzą
tam jakieś pierwszaki. Skąd wiem, że to pierwszaki? Każdy kto
przeżył w tej szkole chociaż miesiąc wiedział czego ma nie robić
żeby nie zdenerwować naszej czwórki. - Kto tym razem się ich
pozbędzie? - zapytałam od niechcenia.
-
Ja! - krzyknęła Patricia. Wymieniłyśmy z resztą dziewczyn
niepewne spojrzenia, ale ostatecznie się zgodziłyśmy. Trish wyjęła
różdżkę, wymruczała jakieś zaklęcie pod nosem i na dzieci
wylały się wiadra czegoś co przypominało krew. Nigdy bym się nie
spodziewała, że Patty zna takie zaklęcie w końcu nie jest
najinteligentniejsza z naszej paczki. Dzieci z prędkością światła
wybiegły z przedziału nawet nie zabierając bagaży. Elizabeth
usunęła czerwoną maź jednym ruchem różdżki oraz pozbyła się
kufrów dzieciaków. Mogłyśmy się teraz spokojnie rozgościć w
naszym przedziale.
-
Lily poderwałaś jakiegoś przystojniaka podczas wakacji? - spytała
Cassandra, która siedziała obok mnie.
-
Jak mogłoby być inaczej. Było ich trochę na przykład taki
Gendry, którego poznałam gdy z rodzicami wyjechaliśmy do Brazylii.
Miał brązowe...
Scorpius
Malfoy
Gdy
tylko zobaczyłem przedział, który był zadymiony wiedziałem, że
siedzą tu moi kumple. Wszedłem, wrzuciłem mój kufer na górę,
zapaliłem papierosa i rozsiadłem się na siedzeniu.
-
Stary nie zgadniesz kogo dzisiaj nasz Max uratował przed spotkaniem
z betonem. - rzucił Edward.
-
No kogo? - spytałem od niechcenia.
-
Lilyanne Potter. TWOJEGO
-
podkreślił to słowo - wroga numer jeden.
-
No i po co było ją łapać. Mogła sobie zedrzeć tą ładną
buźkę. - prychnąłem.
-
Czyli jednak przyznajesz, że jest ładna. - zaśmiał się.
Nie
zdążyłem
nic odpowiedzieć, bo do naszego przedziału wparowały Margaret
Visions i Katherine Vanhook. Meg od
razu
wpakowała mi się na kolana i zaczęła mnie całować, jej
koleżaneczka za to cały czas się na nas patrzyła.
Z
Margaret chodziłem tylko dlatego, że była dobra w łóżku.
Inaczej już dawno bym z nią zerwał w końcu nie jest wcale
najładniejszą laską w szkole ani nie należy nawet do ich paczki.
Niestety najładniejszą laską w szkole jest nie kto inny niż Lily
Potter, a jej koleżaneczki to właśnie ta paczka. Meg za to jest
wrogiem Potter. Na pewno nie numerem jeden, bo to ja zajmuje to
zaszczytne miejsce, ale może drugie... Chociaż jest jeszcze Rose
Weasley chyba najbrzydsza dziewczyna w szkole.
Rose
Weasley
Wracałam
właśnie ze spotkanie prefektów, gdy z przedziału ktoś wyszedł i
na mnie wpadł. Okazało się, że to moja ulubiona kuzynka. Lily
Potter.
-
Mogłabyś bardziej uważać! Odejmuje Slytherine'owi... - zaczęłam,
ale mi przerwała.
-
Może nam odjąć nawet sto punktów. Tylko jestem ciekawe z czego.
Nawet nie rozpoczął się rok szkolny, a ty już się nade mną
pastwisz. - Udała, że płacze. Po chwili wokół nas zebrał się
niezły tłumek gapiów.
-
Nie udawaj, że płaczesz idiotko. - warknęłam i wtedy usłyszałam
jakieś krzyki z tłumu, które brzmiały: ,, Jak możesz tak nazywać
Lily." Przez tą chwilę nie uwagi nie zauważyłam jak Potter
wyjmuje różdżkę. Uderzył we mnie różowy promień, a potem
wszyscy zaczęli się śmiać. Nie wiedziałam o co im chodzi, ale
wolałam szybko wrócić do swojego przedziału mając złe
przeczucia.
Weszłam
do przedziału gdzie siedzieli teraz mój brat Hugo i jego kumpela
Grace Reynolds. Lucille Tanner jeszcze nie wróciła ze spotkanie
prefektów, bo ona miała jeszcze jakieś sprawy do załatwienia w
końcu jest prefekt naczelną.
-
Czy wyglądam jakoś inaczej? - spytałam zdenerwowana.
-
No wiesz... - zaczął Hugo.
-
Gadaj!!! - wydarłam się na niego. Mój brat skulił się i
wiedziałam, że nic już z niego nie wyduszę.
- Grace możesz mi powiedzieć czy wyglądam inaczej.
-
Wiesz jesteś trochę grubsza niż zawsze, a może przytyłaś w
wakacje... Nie wiem. Masz różowe włosy, a z nich wystają ci
różowe, świńskie uszka. Twój nos zrobił się jak u Voldemorta,
a z tyłka wyrasta ci zakręcony ogon. - powiedziała i wróciła do
czytania jakiegoś czasopisma.
-
Zabije ją! Odetnę jej głowę i wyślę na Marsa! Odejmę
jej domowi tyle punktów, że nie zdobędą znowu Pucharu Domów!
Graczami w qudditchu będą same dziewczyny żeby się na nią nie
zapatrzyły i żebyśmy znowu z nimi nie przegrali! - zaczęłam
krzyczeć.
-
Ale kto ci to zrobił? - zapytała Reynolds odrywając się od
lektury.
-
Lilyanne Potter.
Maxmilian
Zabini
Wyszliśmy
z Ed'em z naszego przedziału mając dość Scorpiusa obściskującego
się z Margaret. Postanowiliśmy pójść do mojej siostry i jej
przyjaciółek. W końcu one raczej nie będą tam siedziały z
jakimś kolesiem i jego służącym. Gdy byliśmy już blisko ich
przedziału zauważyliśmy jakiś tłum, a w środku niego Lily i tą
rudą... Jak jej tam? Chyba Wecle. A właściwie co to za różnica.
W
tym momencie gdy my podeszliśmy Lil upodobniła tą drugą do świni.
Wszyscy zaczęli się śmiać, a ta... No ta dziewczyna wróciła do
swojego przedziału.
-
Co wy tu robicie? - zapytała, gdy nas zobaczyła.
-
Nie wolno mi już odwiedzić siostry? - spytałem unosząc brwi.
-
Jasne, że wolno. - wyciągnęła papierosa z torebki i go zapaliła.
- A co Malfoy was wywalił, bo chce się pieprzyć z Visions. Założę
się, że Vanhook i tak się będzie się temu przyglądać. W końcu
wierny piesek to wierny piesek. - Zrobiła kółko
z dymu.
-
Daj jednego. - poprosił Edward.
-
A co skończyły ci się? - zaśmiała się i rzuciła mu fajkę. -
Widzę po tobie, że ty też chcesz. - podała mi.
-
Jaki z ciebie jasnowidz. - uśmiechnąłem się.
-
Właśnie dlatego nie chodzę na wróżbiarstwo. Mi to nie potrzebne.
Ja to mam wrodzone.
-
Drodzy państwo zostawiam was samych i idę do mojej dziewczyny. - Ed
wyrzucił niedopałek przez okno.
-
Której? - spytała Lily.
-
Obecnej czyli Patty jakbyś nie wiedziała. - powiedział i zniknął
za drzwiami przedziału.
-
Stawiam, że jeszcze dziś będę musiała pocieszać Trish po
zerwaniu z Ed'em. - rzuciła Lily.
-
Nie będę się zakładał, bo z pewnością przegram.
-
To coś co robisz najlepiej?
-
Nie najlepiej to ja pale i całuje.
-
Wątpie w twoje umiejętności.
-
Tak?
-
Mhm.
Lily
przyciągnęła
mnie za koszulkę i dotknęła swoimi ustami moich warg. Objąłem ją
w pasie i wpiłem się w jej wargi. Jej usta smakowały dymem
papierosowym i malinami. Językiem rozwarłem jej usta. Przygryzła
moją wargę, a ja o ile to jeszcze możliwe przycisnąłem ją
jeszcze bardziej do siebie, moje ręce nieznacznie przesunęły się
w stronę jej pośladków. Gdy już musieliśmy się od siebie
oderwać bo zabrakło nam powietrze Lily się odezwała:
-
Byli gorsi od ciebie. - wymruczała mi do ucha przy okazji je
przygryzając.
-
Jaka ty jesteś wredna. - skomentowałem.
-
Wiem. - odsunęła głowę i spojrzała mi zadziornie w oczy.
-
Już wiem dlaczego uważają cię za najlepszą laskę. - zaśmiałem
się.
-
A do tej pory nie wiedziałeś. - udał obrażoną i nieznacznie się
ode mnie odsunęła.
-
No nie róbcie sobie żartów! Max, ty i Potter?!
Lily
Potter
Nie
musiałam nawet patrzeć żeby wiedzieć kto to. Wyplątałam się z
uścisku Max'a i odwróciłam się w stronę głosu. Stał przede mną
Scorpius Malfoy we własnej osobie.
-
Malfoy co ty tu robisz? Visions cię nie chciała? - zapytałam
podchodząc do niego bliżej.
-
A co cię to obchodzi?! Co wy tu robicie? - odpowiedział pytaniem.
-
Mogłabym ci powiedzieć to samo, ale ci odpowiem normalnie, bo nie
jestem tobą. - Byłam już tak blisko Malfoya, że czułam jego
zapach. - Max jako mój dzisiejszy strażnik ciągle ratuje mnie
przed upadkami więc nie miej takiej wybujałej wyobraźni, bo ja
nigdy nie tykam czegoś co miało za bliski kontakt z tobą. A tak w
ogóle to ty zawsze kontrolujesz tak swoich kumpli i nie pozwalasz im
się spotykać z żadną dziewczyną żebyś miał najwięcej punktów
na tej waszej głupiej liście.
-
Jakiej listy? - Malfoy próbował udawać głupiego, ale ja mam swoje
dojścia o których on nie wie.
-
Tej listy na której zapisujecie jakie laski przelecieliście i
dajecie sobie za to punkty. Nie martw się nie dowiesz się kto mi to
powiedział. Ja mam swoje dojścia, ty nie masz.
-
Jesteś tego taka pewna?
-
Ależ oczywiście. Nikt nie pozna moich tajemnic.
Odwróciłam
się. Byłam na tyle blisko Malfoya, a moje włosy na tyle długie,
że szatyn dostał w twarz. Weszłam do przedziału, chwyciłam za
rękę Cassandre i wyprowadziłam ją z przedziału. Cassy nawet nie
protestowała widząc moją minę,
która mówiła nie waż się wrzeszczeć. Odeszłyśmy od naszego
przedziału, a ja zaczęłam opowiadać wszystko co się wydarzyło.
Gdy skończyłam Zabini zamurowało.
-
Całowałaś się z moim bratem? - zapytała.
-
Yhy...
-
Malfoy zobaczył jak on cię przytula?
-
Yhy...
-
Powiedziałaś mu, że wiesz o tej ich głupiej liście?
-
Yhy...
-
A potem się zmyłaś uderzając go włosami?
-
Yhy...
-
Lily jesteś boska! - Cassandra zamknęła mnie w uścisku.
-
Bo? - odezwałam się gdy w końcu mnie puściła.
-
Malfoy teraz wie, że my wiemy o ich głupiej liście i może nam się
przez przypadek wymsknąć coś w towarzystwie Visions. -
wytłumaczyła mi.
-
Zdajesz sobie sprawę,
że Malfoyowi na niej nie zależy, a po za tym ona nam nie uwierzy. -
powiedziałam.
-
O tym nie pomyślałam.
-
No właśnie.
-
No to co teraz zrobimy?
-
Mam pewien szatański plan który doprowadzi Malfoya do szału.
-
Jaki?
Scorpius
Malfoy
Poczułem
jak na kogoś wpadam. Zdążyłem tylko zauważyć rudą burze loków,
które upadła przede mną. Ominąłem ją zdając sobie sprawę na
kogo właśnie wpadłem.
-
A przeprosić to nie łaska?! - krzyknęła za mną Weasley.
-
Nie! - odpowiedziałem i ruszyłem dalej.
Nie
wiem jak ta Weasley i Potter mogą być rodziną. Nawet ich włosy
były zupełnie inne, Weasley miała włosy rude podchodzące pod
pomarańczowy, a Potter podchodzące pod czerwony. Były w dwóch
zupełnie innych domach, miały dwa zupełnie inne charaktery, dwie
zupełnie inne pozycję
w szkole. Pomiędzy nimi było naprawdę wiele różnic.
Wszedłem
do przedziału, który zajmowała moja obecna dziewczyna. Gdy
pojawiłem się w ich przedziale od razu przerwały rozmowę. Nie
interesowało mnie czy Margaret ma przede mną tajemnice.
-
Meg spotkajmy się dzisiaj tam gdzie zawsze po uczcie.
Jak
szybko się pojawiłem tak szybko zniknąłem. Nie miałem zamiaru
wracać do przedziału, bo jeszcze nie ochłonąłem
po rozmowie z Potter. Najbardziej zdenerwowało mnie to, że ona wie
o naszej liście. Przecież nikt nie miał o tym wiedzieć prócz
naszej trójki. Przypomniałem sobie jej słowa: ,, Ja mam swoje
dojścia, ty nie masz." Miała racje. Zawsze jak próbowałem
się czegoś dowiedzieć o jej paczce nie udawało mi się to. Nawet
ta Patricia nie chciała nic powiedzieć choć nie grzeszyła
inteligencją.
Nagle
zauważyłem ją. Lily Potter. Stała przy oknie i paliła papierosa,
a jej włosy rozwiewał wiatr. Zawsze uważał, że pali tak jakoś
inaczej, było w tym coś wyrafinowanego. Odwróciłem się i
chciałem odejść, gdy usłyszałem jej głos.
-
Tak bardzo się mnie boisz, że nawet nie możesz koło mnie przejść.
- powiedziała. Zatrzymałem się w pół kroku i znów się
odwróciłem.
-
Po prostu nie chciałem ci przeszkadzać.
- skłamałem.
-
Tak. Na pewno. - prychnęła i zaciągnęła się papierosem. - Nie
wiedziałam, że jestem taka straszna. Może powinnam być duchem
wtedy na pewno wszyscy by się mnie bali. Ty już się boisz to jest
połowa sukcesu.
-
Niby co może być w tobie straszne? - spytałem.
-
Nie wiem coś z pewnością. - zaśmiała się. - Co się takiego
stało, że zamiast pieprzyć się ze swoją laską w przedziale
włóczysz się po korytarzu.
-
Wiesz jest jeszcze cały rok. - powiedziałem.
-
Masz zamiar być z jedną dziewczyną tyle czasu. - zdziwiła się.
Wyrzuciła niedopałek papierosa przez okno i ruszyła w moją
stronę. Przechodząc obok szepnęła mi do ucha. - Jutro o dwunastej
w nocy nad jeziorem. - i poszła w stronę
z której ja przyszedłem.
Nie
wiedziałem o co jej chodzi. Dlaczego się chce ze mną spotkać?
Jedyne co było pewne to to że tam pójdę, bo jestem za bardzo
ciekawy.
Lily
Potter
Weszłam
do przedziału z szerokim uśmiechem na twarzy. Cassie nawet nie
musiała pytać, a wiedziała że mi się powiodło.
-
A co u ciebie? - spytałam.
-
Wiadomo, że się udało. - zaśmiała się.
-
Za niedługo dojedziemy do Hogwartu. - usłyszałyśmy głos jakiegoś
prefekta. Wyciągnęłam swój mundurek z kufra i przebrałam się.
Mundurek składał się z spódniczki, która kiedyś była za kolano
lecz ja przerobiłam ją tak, że sięgała mi do połowy uda, białej
koszuli w której nie zapięłam trzech guzików, a rękawy
podwinęłam tak, że sięgały mi do łokci oraz zielono-srebrnego
krawatu, który luźno
zawiązałam na szyi. Na nogach miałam czarne botki na koturnach,
które były ozdobione srebrnymi ćwiekami. Nie miałam zamiaru
zakładać dzisiaj szaty więc schowałam ją do kufra. Ponieważ na
mój kufer było rzucone zaklęcie zwiększająco-zmniejszające
musiałam urzyć różdżki by wyciągnąć skórzaną kurtkę.
Cassandra też nie założyła szaty tylko kurtkę.
Nie
chciało nam się nosić kufrów więc złapałyśmy jakiś chłopaków
ze Slytherine'u na korytarzu i poprosiłyśmy ich aby zanieśli nasze
kufry do powozu. Niestety były tego złe strony, ponieważ Patricia
zaginęła w akcji była nas trójka, a ci Ślizgoni chcieli czegoś
w zamian więc musiałyśmy z nimi jechać w jednym powozie.
Każdy
upodobał sobie jedną i próbował ją poderwać. Wydaje mi się, że
byli oni na szóstym roku, ale nie jestem tego taka pewna. Chłopak,
który siedział koło mnie ciągle paplał nie zważając na to, że
go nie słucham. Może po prostu był tak podekscytowany
przejechaniem się powozem z dziewczynami. Ta trójka nie była
nadzwyczaj przystojna. Wzięłyśmy ich do pomocy tylko dlatego, że
byli umięśnieni.
Edward
McCullough
Scorpius
zaczął nam opowiadać o - dla niego - dziwnym spotkaniu z Lily. Gdy
skończył wymieniłem z Max'em porozumiewawcze spojrzenia. Niestety
Scor to zauważył.
-
Wy coś wiecie. - spytał, a raczej stwierdził.
-
Nie. - zaprzeczyliśmy w tym samym czasie z Max'em. - Niby skąd mamy
wiedzieć dlaczego Lil chce się z tobą spotkać. - kontynuowałem.
- My będziemy w tym czasie na randkach, co nie Max? - Zabini pokiwał
głową.
-
Już zerwałeś z Patricią? - spytał Pius. Ucieszyłem się ze
zmiany tematu.
-
Tak. Znudziła mi się już. - powiedziałem. - Z Max'em znaleźliśmy
dwie bliźniaczki i postanowiliśmy je dodać do naszej listy. Wiesz,
że twoja przewaga zniknęła. Masz teraz najmniej punktów z naszej
trójki.
-
Nadrobię to. - prychnął. - Ojadę was tak jak w zeszłym roku.
-
Jak na razie to latasz za tą swoją Margaret jak piesek. - mruknął
Zabini, a ja pokiwałem głową.
-
Zerwę z nią... Dzisiaj. - odpowiedział.
-
Wiesz mówisz tak zawsze, a potem przychodzisz do dormitorium i
dowiadujemy się, że nie mogłeś z nią zerwać, bo nie miałeś
czasu. - zaśmiałem się.
-
Jeszcze zobaczymy. - warknął.
Gdy
powóz się zatrzymał wyskoczyliśmy z niego i potem wyciągnęliśmy
kufry. Popatrzyłem na zamek. Czas zacząć nowy rok. Wydaje mi się,
że ten będzie najciekawszy ze wszystkich. Dziewczyny zaczynają
pokazywać pazurki i całkiem mi się to podoba. Większy konflikt
między Scorem, a Lil to więcej zabawy. Mogę im nawet w tym pomóc.
Mam nawet pewien pomysł, ale wolę na razie nie dołować Scora.
Najpierw obgadam to z Max'em.
Cassandra
Zabini
-
Ciekawe gdzie jest Patty. - powiedziałam do dziewczyn podczas
przydziału do domów.
-
Pewnie Ed z nią zerwał i teraz rozpacza w jakimś kącie w zamku. -
mruknęła Lils bawiąc się widelcem.
-
A może sobie coś zrobiła. - zaczęła rozpaczać Lizzy. - Na
przykład podcięła sobie żyły.
-
Nie jest tak głupia. Od kiedy Malfoy zaczął się jej wypytywać o
różne rzeczy powiedziałam jej żeby się przygotowała na to że
Edward z nią zerwie. Płakać na pewno będzie, ale takich rzeczy
nie zrobi. - odpowiedziała znudzona Lily.
-
Może powinnyśmy jej poszukać? - spytałam.
-
Zrobiłabym wszystko byleby tylko się stąd zmyć, ale nawet taki
idiota jak Fairchild by się zorientował. Sprawdzę na mapie. -
Lilka wyjęła z torby stary zniszczony pergamin i stuknęła w niego
różdżką. Schowała go na kolanach więc nie mogłam nic zobaczyć.
Zaczęłam stukać palcami w stół.
-
Znalazłam. Jest na piątym piętrze i kieruje się w stronę
schodów. Myślę, że zaraz tu przyjdzie, ale możliwe że idzie do
Pokoju Wspólnego tylko, że nie zna hasła i pewnie w końcu i tak
się tu znajdzie. Więc Lizzy nie masz się co martwić. - odrzekła
Lila. - Ludzie kiedy skończy się ten cholerny przydział?
-
Zaraz. - odpowiedziałam.
-
Naprawdę? - zapytała zdziwiona.
-
Tak. Został już tylko jeden dzieciak i to chyba jeden z tych, które
wygoniłyśmy z naszego przedziału. - powiedziałam.
-
Gdybym znała hasło do Wspólnego. - jęknęła
Lils.
Rose
Weasley
Zmierzyłam
pogardliwym spojrzeniem Malfoya, który obściskiwał się ze swoją
dziewczyną.
-
Lucille? Czy my nie możemy dać im szlabany za to publiczne
obściskiwanie się? Przecież to istna obraza molarności! -
spytałam moją współlokatorkę,
która też była prefektem.
-
Teoretycznie mogłybyśmy, ale tego nie zrobimy. - odpowiedziała.
-
Dlaczego?! - prawie krzyknęłam. Miałam ochotę dopiec dzisiaj
Malfoy'owi i tej mojej kuzyneczce, ale że ona jeszcze nic nie
zrobiła...
-
Nikomu to nie przeszkadza, a nawet gdybyśmy to zrobiły to
musiałybyśmy dać szlaban prawie całemu Hogwartowi. - odrzekła
grzebiąc w swoim talerzu. - Gdybym cię nie znała pomyślałabym,
że chciałabyś być na miejscu tej dziewczyny.
-
Ale mnie znasz i wiesz, że go nienawidzę.
- Zaczęłam dźgać niewinne mięso widelcem.
-
To chyba jedyna rzecz która łączy cię z twoją ,,ukochaną"
- nakreśliła cudzysłów w powietrzu. - kuzynką. Wiesz ona
najlepsza laska w Hogwarcie, a ty - bez urazy - jesteś uważana za
jedną z tych brzydkich kujonek. Ona Ślizgonka, ty Gryfonka. Ona
zmienia faceta co dwa dni, a ty miałaś jednego, który na dodatek
cię zdradził. Ona...
-
Dobra znam wszystkie moje wady, nie musisz mi o nich przypominać. -
warknęłam.
-
Czyli przyznajesz, że Lily jest lepsza? - spytała.
-
To, że jest ładniejsza nie oznacza, że mądrzejsza. - mruknęłam.
-
Zobacz najpierw jak ona sobie radzi.
Margaret
Visions
-
Meg... Ty wiesz jak zmęczyć człowieka. - usłyszałam jęk
Scorpiusa podczas gdy rozplątywałam włosy. Czułam na sobie jego
spojrzenie więc odwróciłam się w jego stronę.
-
Zupełnie nie rozumiem dlaczego już jesteś zmęczony. Nasze
spotkanie trwa dopiero godzinę. - zaczęłam jedwabistym głosem. -
Zwykle masz więcej siły. - Z gracją usiadłam obok niego,
delikatnie oblizując językiem usta.
Doskonale
wiedziałam, że ten niby nie winny gest doprowadzi krew Scora niemal
do temperatury wrzenia. Scorpius jęknął głucho i przycisnął
mnie do siebie. Westchnęłam cicho otwierając usta i dotykając
językiem jego podniebienia. Malfoy wplótł ręce w moje włosy
chcąc jak najbardziej pogłębić pocałunek. Odsunęłam się od
niego i uśmiechnęłam się z wyższością mówiąc:
-
Na dzisiaj powinno ci tyle wystarczyć... Muszę lecieć.
-
Chyba nie chcesz mnie teraz zostawić? - w głosie Scorpiusa dało
się słyszeć niedowierzanie.
-
A sądzisz, że w porządku jest jeśli to ty mnie wystawiasz do
wiatru? - przypomniałam sobie jak w wakacje nie pojawił się na
naszym spotkaniu oraz dzisiejszą podróż do Hogwartu. - Zresztą, i
tak nie masz siły, więc po co mam zostawać? - Pius podniósł się
chcąc zaprotestować, ale uciszyłam go jednym ruchem ręki. - Poza
tym nie chodzi o ciebie... - westchnęłam z udawaną rezygnacją.
Doskonale wiedziałam jak się na nim odegrać, jednocześnie nie
zrażając go do siebie. Widząc zainteresowanie
na twarzy Malfoya dodałam. - Chodzi o... Kate. Ona znalazła sobie
chłopaka i on... Ją zdradził. W końcu dziewczyna musi z kimś
porozmawiać. Ona dowiedziała się o tym wczoraj wieczorem. - W
moich oczach pojawiły się łzy, a Scorpius oczywiście przytulił
mnie do siebie.
-
Meg nie martw się... - powiedział próbując mnie pocieszyć.
Uśmiechnęłam
się smutno. Czułam się lepiej widząc zainteresowanie Malfoya moją
osobą. Wiedziałam, że warto czasami skłamać , aby dostać to
czego się chce. W końcu te kilka sztucznych łez, które przed
chwilą wylałam nic nie zmienią, a mogą wzbudzić zainteresowanie
Malfoya, który znajdował się na liście moich priorytetów. W
końcu razem byli najładniejszą, najbardziej popularną i
najseksowniejszą parą w szkole. Pomijając... Potter!