niedziela, 14 grudnia 2014

Rozdział 1

Lily Potter
Stałam na peronie 9 i 3/4 ze swoimi rodzicami Harrym i Ginevrą. Ginny właśnie wygłaszała swój coroczny wykład jak mam się zachowywać nie świadoma tego, że jej nie słucham. W tym roku w Hogwarcie nie ma prawie nikogo z mojej rodziny prócz znienawidzonej kuzynki Rose i kuzyna Huga, który się mnie boi tylko ze względu na to, że jestem Ślizgonką. Teraz będę się musiała użerać tylko z trzema osobami. Scorpiusem Malfoyem, Margaret Visions no i oczywiście Rose Weasley, ale ją spotykam najrzadziej.
Gdy już moja matka skończyła wywód pocałowała mnie w policzek. Pożegnałam się z ojcem i jednym prostym zaklęciem przeniosłam swój kufer do przedziału który zawsze zajmowała z dziewczynami. Ruszyła w stronę wejścia do pociągu, gdy nagle coś rzuciło się na nią od tyłu. Miałaby nie miłe spotkanie z chodnikiem, ale para dwóch silnych ramion złapała ją tuż przed upadkiem. Spojrzała na swojego wybawce i okazało się, że był to Max Zabini.
- Dzięki. - powiedziałam wstając. Chłopak nic nie odpowiedział tylko wpatrywał się we mnie przez chwilę swoimi zamglonymi, niebieskimi tęczówkami. Było wiadome, że przed wyjściem z domu zapalił skręta. Dopiero po chwili się otrząsnął i odpowiedział.
- Ratowanie dam z opresji to moja specjalność. - zaśmiał się i odszedł. Odwróciłam się i zobaczyłam co, a raczej kto spowodował mój wypadek. Były to moje przyjaciółki Cassandra Zabini, Patricia McMilian i Elizabeth Halliwell.
- Czy wy chcecie mnie zabić? - spytałam z wyrzutem.
- No wiesz ma cię kto ratować. - Cassie wskazała na wszystkich facetów którzy nam się przyglądali.
- To wcale nie każe wam się na mnie rzucać od tyłu. Trzeba było po prostu podejść. - powiedziałam, a następnie przytuliłam dziewczyny. - To co idziemy do przedziału?
- Jasne, właśnie miałam się ciebie pytać gdzie masz kufer. - odrzekła Lizzie.
- Magia. - wyszczerzyłam się. Ruszyłyśmy w stronę wejścia do pociągu, a gdy już się w nim znalazłyśmy do naszego przedziału. Gdy tylko stanęłyśmy pod jego drzwiami okazało się, że siedzą tam jakieś pierwszaki. Skąd wiem, że to pierwszaki? Każdy kto przeżył w tej szkole chociaż miesiąc wiedział czego ma nie robić żeby nie zdenerwować naszej czwórki. - Kto tym razem się ich pozbędzie? - zapytałam od niechcenia.
- Ja! - krzyknęła Patricia. Wymieniłyśmy z resztą dziewczyn niepewne spojrzenia, ale ostatecznie się zgodziłyśmy. Trish wyjęła różdżkę, wymruczała jakieś zaklęcie pod nosem i na dzieci wylały się wiadra czegoś co przypominało krew. Nigdy bym się nie spodziewała, że Patty zna takie zaklęcie w końcu nie jest najinteligentniejsza z naszej paczki. Dzieci z prędkością światła wybiegły z przedziału nawet nie zabierając bagaży. Elizabeth usunęła czerwoną maź jednym ruchem różdżki oraz pozbyła się kufrów dzieciaków. Mogłyśmy się teraz spokojnie rozgościć w naszym przedziale.
- Lily poderwałaś jakiegoś przystojniaka podczas wakacji? - spytała Cassandra, która siedziała obok mnie.
- Jak mogłoby być inaczej. Było ich trochę na przykład taki Gendry, którego poznałam gdy z rodzicami wyjechaliśmy do Brazylii. Miał brązowe...


Scorpius Malfoy
Gdy tylko zobaczyłem przedział, który był zadymiony wiedziałem, że siedzą tu moi kumple. Wszedłem, wrzuciłem mój kufer na górę, zapaliłem papierosa i rozsiadłem się na siedzeniu.
- Stary nie zgadniesz kogo dzisiaj nasz Max uratował przed spotkaniem z betonem. - rzucił Edward.
- No kogo? - spytałem od niechcenia.
- Lilyanne Potter. TWOJEGO - podkreślił to słowo - wroga numer jeden.
- No i po co było ją łapać. Mogła sobie zedrzeć tą ładną buźkę. - prychnąłem.
- Czyli jednak przyznajesz, że jest ładna. - zaśmiał się.
Nie zdążyłem nic odpowiedzieć, bo do naszego przedziału wparowały Margaret Visions i Katherine Vanhook. Meg od razu wpakowała mi się na kolana i zaczęła mnie całować, jej koleżaneczka za to cały czas się na nas patrzyła.
Z Margaret chodziłem tylko dlatego, że była dobra w łóżku. Inaczej już dawno bym z nią zerwał w końcu nie jest wcale najładniejszą laską w szkole ani nie należy nawet do ich paczki. Niestety najładniejszą laską w szkole jest nie kto inny niż Lily Potter, a jej koleżaneczki to właśnie ta paczka. Meg za to jest wrogiem Potter. Na pewno nie numerem jeden, bo to ja zajmuje to zaszczytne miejsce, ale może drugie... Chociaż jest jeszcze Rose Weasley chyba najbrzydsza dziewczyna w szkole.


Rose Weasley
Wracałam właśnie ze spotkanie prefektów, gdy z przedziału ktoś wyszedł i na mnie wpadł. Okazało się, że to moja ulubiona kuzynka. Lily Potter.
- Mogłabyś bardziej uważać! Odejmuje Slytherine'owi... - zaczęłam, ale mi przerwała.
- Może nam odjąć nawet sto punktów. Tylko jestem ciekawe z czego. Nawet nie rozpoczął się rok szkolny, a ty już się nade mną pastwisz. - Udała, że płacze. Po chwili wokół nas zebrał się niezły tłumek gapiów.
- Nie udawaj, że płaczesz idiotko. - warknęłam i wtedy usłyszałam jakieś krzyki z tłumu, które brzmiały: ,, Jak możesz tak nazywać Lily." Przez tą chwilę nie uwagi nie zauważyłam jak Potter wyjmuje różdżkę. Uderzył we mnie różowy promień, a potem wszyscy zaczęli się śmiać. Nie wiedziałam o co im chodzi, ale wolałam szybko wrócić do swojego przedziału mając złe przeczucia.
Weszłam do przedziału gdzie siedzieli teraz mój brat Hugo i jego kumpela Grace Reynolds. Lucille Tanner jeszcze nie wróciła ze spotkanie prefektów, bo ona miała jeszcze jakieś sprawy do załatwienia w końcu jest prefekt naczelną.
- Czy wyglądam jakoś inaczej? - spytałam zdenerwowana.
- No wiesz... - zaczął Hugo.
- Gadaj!!! - wydarłam się na niego. Mój brat skulił się i wiedziałam, że nic już z niego nie wyduszę. - Grace możesz mi powiedzieć czy wyglądam inaczej.
- Wiesz jesteś trochę grubsza niż zawsze, a może przytyłaś w wakacje... Nie wiem. Masz różowe włosy, a z nich wystają ci różowe, świńskie uszka. Twój nos zrobił się jak u Voldemorta, a z tyłka wyrasta ci zakręcony ogon. - powiedziała i wróciła do czytania jakiegoś czasopisma.
- Zabije ją! Odetnę jej głowę i wyślę na Marsa! Odejmę jej domowi tyle punktów, że nie zdobędą znowu Pucharu Domów! Graczami w qudditchu będą same dziewczyny żeby się na nią nie zapatrzyły i żebyśmy znowu z nimi nie przegrali! - zaczęłam krzyczeć.
- Ale kto ci to zrobił? - zapytała Reynolds odrywając się od lektury.
- Lilyanne Potter.


Maxmilian Zabini
Wyszliśmy z Ed'em z naszego przedziału mając dość Scorpiusa obściskującego się z Margaret. Postanowiliśmy pójść do mojej siostry i jej przyjaciółek. W końcu one raczej nie będą tam siedziały z jakimś kolesiem i jego służącym. Gdy byliśmy już blisko ich przedziału zauważyliśmy jakiś tłum, a w środku niego Lily i tą rudą... Jak jej tam? Chyba Wecle. A właściwie co to za różnica. W tym momencie gdy my podeszliśmy Lil upodobniła tą drugą do świni. Wszyscy zaczęli się śmiać, a ta... No ta dziewczyna wróciła do swojego przedziału.
- Co wy tu robicie? - zapytała, gdy nas zobaczyła.
- Nie wolno mi już odwiedzić siostry? - spytałem unosząc brwi.
- Jasne, że wolno. - wyciągnęła papierosa z torebki i go zapaliła. - A co Malfoy was wywalił, bo chce się pieprzyć z Visions. Założę się, że Vanhook i tak się będzie się temu przyglądać. W końcu wierny piesek to wierny piesek. - Zrobiła kółko z dymu.
- Daj jednego. - poprosił Edward.
- A co skończyły ci się? - zaśmiała się i rzuciła mu fajkę. - Widzę po tobie, że ty też chcesz. - podała mi.
- Jaki z ciebie jasnowidz. - uśmiechnąłem się.
- Właśnie dlatego nie chodzę na wróżbiarstwo. Mi to nie potrzebne. Ja to mam wrodzone.
- Drodzy państwo zostawiam was samych i idę do mojej dziewczyny. - Ed wyrzucił niedopałek przez okno.
- Której? - spytała Lily.
- Obecnej czyli Patty jakbyś nie wiedziała. - powiedział i zniknął za drzwiami przedziału.
- Stawiam, że jeszcze dziś będę musiała pocieszać Trish po zerwaniu z Ed'em. - rzuciła Lily.
- Nie będę się zakładał, bo z pewnością przegram.
- To coś co robisz najlepiej?
- Nie najlepiej to ja pale i całuje.
- Wątpie w twoje umiejętności.
- Tak?
- Mhm.
Lily przyciągnęła mnie za koszulkę i dotknęła swoimi ustami moich warg. Objąłem ją w pasie i wpiłem się w jej wargi. Jej usta smakowały dymem papierosowym i malinami. Językiem rozwarłem jej usta. Przygryzła moją wargę, a ja o ile to jeszcze możliwe przycisnąłem ją jeszcze bardziej do siebie, moje ręce nieznacznie przesunęły się w stronę jej pośladków. Gdy już musieliśmy się od siebie oderwać bo zabrakło nam powietrze Lily się odezwała:
- Byli gorsi od ciebie. - wymruczała mi do ucha przy okazji je przygryzając.
- Jaka ty jesteś wredna. - skomentowałem.
- Wiem. - odsunęła głowę i spojrzała mi zadziornie w oczy.
- Już wiem dlaczego uważają cię za najlepszą laskę. - zaśmiałem się.
- A do tej pory nie wiedziałeś. - udał obrażoną i nieznacznie się ode mnie odsunęła.
- No nie róbcie sobie żartów! Max, ty i Potter?!


Lily Potter
Nie musiałam nawet patrzeć żeby wiedzieć kto to. Wyplątałam się z uścisku Max'a i odwróciłam się w stronę głosu. Stał przede mną Scorpius Malfoy we własnej osobie.
- Malfoy co ty tu robisz? Visions cię nie chciała? - zapytałam podchodząc do niego bliżej.
- A co cię to obchodzi?! Co wy tu robicie? - odpowiedział pytaniem.
- Mogłabym ci powiedzieć to samo, ale ci odpowiem normalnie, bo nie jestem tobą. - Byłam już tak blisko Malfoya, że czułam jego zapach. - Max jako mój dzisiejszy strażnik ciągle ratuje mnie przed upadkami więc nie miej takiej wybujałej wyobraźni, bo ja nigdy nie tykam czegoś co miało za bliski kontakt z tobą. A tak w ogóle to ty zawsze kontrolujesz tak swoich kumpli i nie pozwalasz im się spotykać z żadną dziewczyną żebyś miał najwięcej punktów na tej waszej głupiej liście.
- Jakiej listy? - Malfoy próbował udawać głupiego, ale ja mam swoje dojścia o których on nie wie.
- Tej listy na której zapisujecie jakie laski przelecieliście i dajecie sobie za to punkty. Nie martw się nie dowiesz się kto mi to powiedział. Ja mam swoje dojścia, ty nie masz.
- Jesteś tego taka pewna?
- Ależ oczywiście. Nikt nie pozna moich tajemnic.
Odwróciłam się. Byłam na tyle blisko Malfoya, a moje włosy na tyle długie, że szatyn dostał w twarz. Weszłam do przedziału, chwyciłam za rękę Cassandre i wyprowadziłam ją z przedziału. Cassy nawet nie protestowała widząc moją minę, która mówiła nie waż się wrzeszczeć. Odeszłyśmy od naszego przedziału, a ja zaczęłam opowiadać wszystko co się wydarzyło. Gdy skończyłam Zabini zamurowało.
- Całowałaś się z moim bratem? - zapytała.
- Yhy...
- Malfoy zobaczył jak on cię przytula?
- Yhy...
- Powiedziałaś mu, że wiesz o tej ich głupiej liście?
- Yhy...
- A potem się zmyłaś uderzając go włosami?
- Yhy...
- Lily jesteś boska! - Cassandra zamknęła mnie w uścisku.
- Bo? - odezwałam się gdy w końcu mnie puściła.
- Malfoy teraz wie, że my wiemy o ich głupiej liście i może nam się przez przypadek wymsknąć coś w towarzystwie Visions. - wytłumaczyła mi.
- Zdajesz sobie sprawę, że Malfoyowi na niej nie zależy, a po za tym ona nam nie uwierzy. - powiedziałam.
- O tym nie pomyślałam.
- No właśnie.
- No to co teraz zrobimy?
- Mam pewien szatański plan który doprowadzi Malfoya do szału.
- Jaki?


Scorpius Malfoy
Poczułem jak na kogoś wpadam. Zdążyłem tylko zauważyć rudą burze loków, które upadła przede mną. Ominąłem ją zdając sobie sprawę na kogo właśnie wpadłem.
- A przeprosić to nie łaska?! - krzyknęła za mną Weasley.
- Nie! - odpowiedziałem i ruszyłem dalej.
Nie wiem jak ta Weasley i Potter mogą być rodziną. Nawet ich włosy były zupełnie inne, Weasley miała włosy rude podchodzące pod pomarańczowy, a Potter podchodzące pod czerwony. Były w dwóch zupełnie innych domach, miały dwa zupełnie inne charaktery, dwie zupełnie inne pozycję w szkole. Pomiędzy nimi było naprawdę wiele różnic.
Wszedłem do przedziału, który zajmowała moja obecna dziewczyna. Gdy pojawiłem się w ich przedziale od razu przerwały rozmowę. Nie interesowało mnie czy Margaret ma przede mną tajemnice.
- Meg spotkajmy się dzisiaj tam gdzie zawsze po uczcie.
Jak szybko się pojawiłem tak szybko zniknąłem. Nie miałem zamiaru wracać do przedziału, bo jeszcze nie ochłonąłem po rozmowie z Potter. Najbardziej zdenerwowało mnie to, że ona wie o naszej liście. Przecież nikt nie miał o tym wiedzieć prócz naszej trójki. Przypomniałem sobie jej słowa: ,, Ja mam swoje dojścia, ty nie masz." Miała racje. Zawsze jak próbowałem się czegoś dowiedzieć o jej paczce nie udawało mi się to. Nawet ta Patricia nie chciała nic powiedzieć choć nie grzeszyła inteligencją.
Nagle zauważyłem ją. Lily Potter. Stała przy oknie i paliła papierosa, a jej włosy rozwiewał wiatr. Zawsze uważał, że pali tak jakoś inaczej, było w tym coś wyrafinowanego. Odwróciłem się i chciałem odejść, gdy usłyszałem jej głos.
- Tak bardzo się mnie boisz, że nawet nie możesz koło mnie przejść. - powiedziała. Zatrzymałem się w pół kroku i znów się odwróciłem.
- Po prostu nie chciałem ci przeszkadzać. - skłamałem.
- Tak. Na pewno. - prychnęła i zaciągnęła się papierosem. - Nie wiedziałam, że jestem taka straszna. Może powinnam być duchem wtedy na pewno wszyscy by się mnie bali. Ty już się boisz to jest połowa sukcesu.
- Niby co może być w tobie straszne? - spytałem.
- Nie wiem coś z pewnością. - zaśmiała się. - Co się takiego stało, że zamiast pieprzyć się ze swoją laską w przedziale włóczysz się po korytarzu.
- Wiesz jest jeszcze cały rok. - powiedziałem.
- Masz zamiar być z jedną dziewczyną tyle czasu. - zdziwiła się. Wyrzuciła niedopałek papierosa przez okno i ruszyła w moją stronę. Przechodząc obok szepnęła mi do ucha. - Jutro o dwunastej w nocy nad jeziorem. - i poszła w stronę z której ja przyszedłem.
Nie wiedziałem o co jej chodzi. Dlaczego się chce ze mną spotkać? Jedyne co było pewne to to że tam pójdę, bo jestem za bardzo ciekawy.


Lily Potter
Weszłam do przedziału z szerokim uśmiechem na twarzy. Cassie nawet nie musiała pytać, a wiedziała że mi się powiodło.
- A co u ciebie? - spytałam.
- Wiadomo, że się udało. - zaśmiała się.
- Za niedługo dojedziemy do Hogwartu. - usłyszałyśmy głos jakiegoś prefekta. Wyciągnęłam swój mundurek z kufra i przebrałam się. Mundurek składał się z spódniczki, która kiedyś była za kolano lecz ja przerobiłam ją tak, że sięgała mi do połowy uda, białej koszuli w której nie zapięłam trzech guzików, a rękawy podwinęłam tak, że sięgały mi do łokci oraz zielono-srebrnego krawatu, który luźno zawiązałam na szyi. Na nogach miałam czarne botki na koturnach, które były ozdobione srebrnymi ćwiekami. Nie miałam zamiaru zakładać dzisiaj szaty więc schowałam ją do kufra. Ponieważ na mój kufer było rzucone zaklęcie zwiększająco-zmniejszające musiałam urzyć różdżki by wyciągnąć skórzaną kurtkę. Cassandra też nie założyła szaty tylko kurtkę.
Nie chciało nam się nosić kufrów więc złapałyśmy jakiś chłopaków ze Slytherine'u na korytarzu i poprosiłyśmy ich aby zanieśli nasze kufry do powozu. Niestety były tego złe strony, ponieważ Patricia zaginęła w akcji była nas trójka, a ci Ślizgoni chcieli czegoś w zamian więc musiałyśmy z nimi jechać w jednym powozie.
Każdy upodobał sobie jedną i próbował ją poderwać. Wydaje mi się, że byli oni na szóstym roku, ale nie jestem tego taka pewna. Chłopak, który siedział koło mnie ciągle paplał nie zważając na to, że go nie słucham. Może po prostu był tak podekscytowany przejechaniem się powozem z dziewczynami. Ta trójka nie była nadzwyczaj przystojna. Wzięłyśmy ich do pomocy tylko dlatego, że byli umięśnieni.


Edward McCullough
Scorpius zaczął nam opowiadać o - dla niego - dziwnym spotkaniu z Lily. Gdy skończył wymieniłem z Max'em porozumiewawcze spojrzenia. Niestety Scor to zauważył.
- Wy coś wiecie. - spytał, a raczej stwierdził.
- Nie. - zaprzeczyliśmy w tym samym czasie z Max'em. - Niby skąd mamy wiedzieć dlaczego Lil chce się z tobą spotkać. - kontynuowałem. - My będziemy w tym czasie na randkach, co nie Max? - Zabini pokiwał głową.
- Już zerwałeś z Patricią? - spytał Pius. Ucieszyłem się ze zmiany tematu.
- Tak. Znudziła mi się już. - powiedziałem. - Z Max'em znaleźliśmy dwie bliźniaczki i postanowiliśmy je dodać do naszej listy. Wiesz, że twoja przewaga zniknęła. Masz teraz najmniej punktów z naszej trójki.
- Nadrobię to. - prychnął. - Ojadę was tak jak w zeszłym roku.
- Jak na razie to latasz za tą swoją Margaret jak piesek. - mruknął Zabini, a ja pokiwałem głową.
- Zerwę z nią... Dzisiaj. - odpowiedział.
- Wiesz mówisz tak zawsze, a potem przychodzisz do dormitorium i dowiadujemy się, że nie mogłeś z nią zerwać, bo nie miałeś czasu. - zaśmiałem się.
- Jeszcze zobaczymy. - warknął.
Gdy powóz się zatrzymał wyskoczyliśmy z niego i potem wyciągnęliśmy kufry. Popatrzyłem na zamek. Czas zacząć nowy rok. Wydaje mi się, że ten będzie najciekawszy ze wszystkich. Dziewczyny zaczynają pokazywać pazurki i całkiem mi się to podoba. Większy konflikt między Scorem, a Lil to więcej zabawy. Mogę im nawet w tym pomóc. Mam nawet pewien pomysł, ale wolę na razie nie dołować Scora. Najpierw obgadam to z Max'em.


Cassandra Zabini
- Ciekawe gdzie jest Patty. - powiedziałam do dziewczyn podczas przydziału do domów.
- Pewnie Ed z nią zerwał i teraz rozpacza w jakimś kącie w zamku. - mruknęła Lils bawiąc się widelcem.
- A może sobie coś zrobiła. - zaczęła rozpaczać Lizzy. - Na przykład podcięła sobie żyły.
- Nie jest tak głupia. Od kiedy Malfoy zaczął się jej wypytywać o różne rzeczy powiedziałam jej żeby się przygotowała na to że Edward z nią zerwie. Płakać na pewno będzie, ale takich rzeczy nie zrobi. - odpowiedziała znudzona Lily.
- Może powinnyśmy jej poszukać? - spytałam.
- Zrobiłabym wszystko byleby tylko się stąd zmyć, ale nawet taki idiota jak Fairchild by się zorientował. Sprawdzę na mapie. - Lilka wyjęła z torby stary zniszczony pergamin i stuknęła w niego różdżką. Schowała go na kolanach więc nie mogłam nic zobaczyć. Zaczęłam stukać palcami w stół.
- Znalazłam. Jest na piątym piętrze i kieruje się w stronę schodów. Myślę, że zaraz tu przyjdzie, ale możliwe że idzie do Pokoju Wspólnego tylko, że nie zna hasła i pewnie w końcu i tak się tu znajdzie. Więc Lizzy nie masz się co martwić. - odrzekła Lila. - Ludzie kiedy skończy się ten cholerny przydział?
- Zaraz. - odpowiedziałam.
- Naprawdę? - zapytała zdziwiona.
- Tak. Został już tylko jeden dzieciak i to chyba jeden z tych, które wygoniłyśmy z naszego przedziału. - powiedziałam.
- Gdybym znała hasło do Wspólnego. - jęknęła Lils.


Rose Weasley
Zmierzyłam pogardliwym spojrzeniem Malfoya, który obściskiwał się ze swoją dziewczyną.
- Lucille? Czy my nie możemy dać im szlabany za to publiczne obściskiwanie się? Przecież to istna obraza molarności! - spytałam moją współlokatorkę, która też była prefektem.
- Teoretycznie mogłybyśmy, ale tego nie zrobimy. - odpowiedziała.
- Dlaczego?! - prawie krzyknęłam. Miałam ochotę dopiec dzisiaj Malfoy'owi i tej mojej kuzyneczce, ale że ona jeszcze nic nie zrobiła...
- Nikomu to nie przeszkadza, a nawet gdybyśmy to zrobiły to musiałybyśmy dać szlaban prawie całemu Hogwartowi. - odrzekła grzebiąc w swoim talerzu. - Gdybym cię nie znała pomyślałabym, że chciałabyś być na miejscu tej dziewczyny.
- Ale mnie znasz i wiesz, że go nienawidzę. - Zaczęłam dźgać niewinne mięso widelcem.
- To chyba jedyna rzecz która łączy cię z twoją ,,ukochaną" - nakreśliła cudzysłów w powietrzu. - kuzynką. Wiesz ona najlepsza laska w Hogwarcie, a ty - bez urazy - jesteś uważana za jedną z tych brzydkich kujonek. Ona Ślizgonka, ty Gryfonka. Ona zmienia faceta co dwa dni, a ty miałaś jednego, który na dodatek cię zdradził. Ona...
- Dobra znam wszystkie moje wady, nie musisz mi o nich przypominać. - warknęłam.
- Czyli przyznajesz, że Lily jest lepsza? - spytała.
- To, że jest ładniejsza nie oznacza, że mądrzejsza. - mruknęłam.
- Zobacz najpierw jak ona sobie radzi.


Margaret Visions
- Meg... Ty wiesz jak zmęczyć człowieka. - usłyszałam jęk Scorpiusa podczas gdy rozplątywałam włosy. Czułam na sobie jego spojrzenie więc odwróciłam się w jego stronę.
- Zupełnie nie rozumiem dlaczego już jesteś zmęczony. Nasze spotkanie trwa dopiero godzinę. - zaczęłam jedwabistym głosem. - Zwykle masz więcej siły. - Z gracją usiadłam obok niego, delikatnie oblizując językiem usta.
Doskonale wiedziałam, że ten niby nie winny gest doprowadzi krew Scora niemal do temperatury wrzenia. Scorpius jęknął głucho i przycisnął mnie do siebie. Westchnęłam cicho otwierając usta i dotykając językiem jego podniebienia. Malfoy wplótł ręce w moje włosy chcąc jak najbardziej pogłębić pocałunek. Odsunęłam się od niego i uśmiechnęłam się z wyższością mówiąc:
- Na dzisiaj powinno ci tyle wystarczyć... Muszę lecieć.
- Chyba nie chcesz mnie teraz zostawić? - w głosie Scorpiusa dało się słyszeć niedowierzanie.
- A sądzisz, że w porządku jest jeśli to ty mnie wystawiasz do wiatru? - przypomniałam sobie jak w wakacje nie pojawił się na naszym spotkaniu oraz dzisiejszą podróż do Hogwartu. - Zresztą, i tak nie masz siły, więc po co mam zostawać? - Pius podniósł się chcąc zaprotestować, ale uciszyłam go jednym ruchem ręki. - Poza tym nie chodzi o ciebie... - westchnęłam z udawaną rezygnacją. Doskonale wiedziałam jak się na nim odegrać, jednocześnie nie zrażając go do siebie. Widząc zainteresowanie na twarzy Malfoya dodałam. - Chodzi o... Kate. Ona znalazła sobie chłopaka i on... Ją zdradził. W końcu dziewczyna musi z kimś porozmawiać. Ona dowiedziała się o tym wczoraj wieczorem. - W moich oczach pojawiły się łzy, a Scorpius oczywiście przytulił mnie do siebie.
- Meg nie martw się... - powiedział próbując mnie pocieszyć.

Uśmiechnęłam się smutno. Czułam się lepiej widząc zainteresowanie Malfoya moją osobą. Wiedziałam, że warto czasami skłamać , aby dostać to czego się chce. W końcu te kilka sztucznych łez, które przed chwilą wylałam nic nie zmienią, a mogą wzbudzić zainteresowanie Malfoya, który znajdował się na liście moich priorytetów. W końcu razem byli najładniejszą, najbardziej popularną i najseksowniejszą parą w szkole. Pomijając... Potter!Lily Potter
Stałam na peronie 9 i 3/4 ze swoimi rodzicami Harrym i Ginevrą. Ginny właśnie wygłaszała swój coroczny wykład jak mam się zachowywać nie świadoma tego, że jej nie słucham. W tym roku w Hogwarcie nie ma prawie nikogo z mojej rodziny prócz znienawidzonej kuzynki Rose i kuzyna Huga, który się mnie boi tylko ze względu na to, że jestem Ślizgonką. Teraz będę się musiała użerać tylko z trzema osobami. Scorpiusem Malfoyem, Margaret Visions no i oczywiście Rose Weasley, ale ją spotykam najrzadziej.
Gdy już moja matka skończyła wywód pocałowała mnie w policzek. Pożegnałam się z ojcem i jednym prostym zaklęciem przeniosłam swój kufer do przedziału który zawsze zajmowała z dziewczynami. Ruszyła w stronę wejścia do pociągu, gdy nagle coś rzuciło się na nią od tyłu. Miałaby nie miłe spotkanie z chodnikiem, ale para dwóch silnych ramion złapała ją tuż przed upadkiem. Spojrzała na swojego wybawce i okazało się, że był to Max Zabini.
- Dzięki. - powiedziałam wstając. Chłopak nic nie odpowiedział tylko wpatrywał się we mnie przez chwilę swoimi zamglonymi, niebieskimi tęczówkami. Było wiadome, że przed wyjściem z domu zapalił skręta. Dopiero po chwili się otrząsnął i odpowiedział.
- Ratowanie dam z opresji to moja specjalność. - zaśmiał się i odszedł. Odwróciłam się i zobaczyłam co, a raczej kto spowodował mój wypadek. Były to moje przyjaciółki Cassandra Zabini, Patricia McMilian i Elizabeth Halliwell.
- Czy wy chcecie mnie zabić? - spytałam z wyrzutem.
- No wiesz ma cię kto ratować. - Cassie wskazała na wszystkich facetów którzy nam się przyglądali.
- To wcale nie każe wam się na mnie rzucać od tyłu. Trzeba było po prostu podejść. - powiedziałam, a następnie przytuliłam dziewczyny. - To co idziemy do przedziału?
- Jasne, właśnie miałam się ciebie pytać gdzie masz kufer. - odrzekła Lizzie.
- Magia. - wyszczerzyłam się. Ruszyłyśmy w stronę wejścia do pociągu, a gdy już się w nim znalazłyśmy do naszego przedziału. Gdy tylko stanęłyśmy pod jego drzwiami okazało się, że siedzą tam jakieś pierwszaki. Skąd wiem, że to pierwszaki? Każdy kto przeżył w tej szkole chociaż miesiąc wiedział czego ma nie robić żeby nie zdenerwować naszej czwórki. - Kto tym razem się ich pozbędzie? - zapytałam od niechcenia.
- Ja! - krzyknęła Patricia. Wymieniłyśmy z resztą dziewczyn niepewne spojrzenia, ale ostatecznie się zgodziłyśmy. Trish wyjęła różdżkę, wymruczała jakieś zaklęcie pod nosem i na dzieci wylały się wiadra czegoś co przypominało krew. Nigdy bym się nie spodziewała, że Patty zna takie zaklęcie w końcu nie jest najinteligentniejsza z naszej paczki. Dzieci z prędkością światła wybiegły z przedziału nawet nie zabierając bagaży. Elizabeth usunęła czerwoną maź jednym ruchem różdżki oraz pozbyła się kufrów dzieciaków. Mogłyśmy się teraz spokojnie rozgościć w naszym przedziale.
- Lily poderwałaś jakiegoś przystojniaka podczas wakacji? - spytała Cassandra, która siedziała obok mnie.
- Jak mogłoby być inaczej. Było ich trochę na przykład taki Gendry, którego poznałam gdy z rodzicami wyjechaliśmy do Brazylii. Miał brązowe...


Scorpius Malfoy
Gdy tylko zobaczyłem przedział, który był zadymiony wiedziałem, że siedzą tu moi kumple. Wszedłem, wrzuciłem mój kufer na górę, zapaliłem papierosa i rozsiadłem się na siedzeniu.
- Stary nie zgadniesz kogo dzisiaj nasz Max uratował przed spotkaniem z betonem. - rzucił Edward.
- No kogo? - spytałem od niechcenia.
- Lilyanne Potter. TWOJEGO - podkreślił to słowo - wroga numer jeden.
- No i po co było ją łapać. Mogła sobie zedrzeć tą ładną buźkę. - prychnąłem.
- Czyli jednak przyznajesz, że jest ładna. - zaśmiał się.
Nie zdążyłem nic odpowiedzieć, bo do naszego przedziału wparowały Margaret Visions i Katherine Vanhook. Meg od razu wpakowała mi się na kolana i zaczęła mnie całować, jej koleżaneczka za to cały czas się na nas patrzyła.
Z Margaret chodziłem tylko dlatego, że była dobra w łóżku. Inaczej już dawno bym z nią zerwał w końcu nie jest wcale najładniejszą laską w szkole ani nie należy nawet do ich paczki. Niestety najładniejszą laską w szkole jest nie kto inny niż Lily Potter, a jej koleżaneczki to właśnie ta paczka. Meg za to jest wrogiem Potter. Na pewno nie numerem jeden, bo to ja zajmuje to zaszczytne miejsce, ale może drugie... Chociaż jest jeszcze Rose Weasley chyba najbrzydsza dziewczyna w szkole.


Rose Weasley
Wracałam właśnie ze spotkanie prefektów, gdy z przedziału ktoś wyszedł i na mnie wpadł. Okazało się, że to moja ulubiona kuzynka. Lily Potter.
- Mogłabyś bardziej uważać! Odejmuje Slytherine'owi... - zaczęłam, ale mi przerwała.
- Może nam odjąć nawet sto punktów. Tylko jestem ciekawe z czego. Nawet nie rozpoczął się rok szkolny, a ty już się nade mną pastwisz. - Udała, że płacze. Po chwili wokół nas zebrał się niezły tłumek gapiów.
- Nie udawaj, że płaczesz idiotko. - warknęłam i wtedy usłyszałam jakieś krzyki z tłumu, które brzmiały: ,, Jak możesz tak nazywać Lily." Przez tą chwilę nie uwagi nie zauważyłam jak Potter wyjmuje różdżkę. Uderzył we mnie różowy promień, a potem wszyscy zaczęli się śmiać. Nie wiedziałam o co im chodzi, ale wolałam szybko wrócić do swojego przedziału mając złe przeczucia.
Weszłam do przedziału gdzie siedzieli teraz mój brat Hugo i jego kumpela Grace Reynolds. Lucille Tanner jeszcze nie wróciła ze spotkanie prefektów, bo ona miała jeszcze jakieś sprawy do załatwienia w końcu jest prefekt naczelną.
- Czy wyglądam jakoś inaczej? - spytałam zdenerwowana.
- No wiesz... - zaczął Hugo.
- Gadaj!!! - wydarłam się na niego. Mój brat skulił się i wiedziałam, że nic już z niego nie wyduszę. - Grace możesz mi powiedzieć czy wyglądam inaczej.
- Wiesz jesteś trochę grubsza niż zawsze, a może przytyłaś w wakacje... Nie wiem. Masz różowe włosy, a z nich wystają ci różowe, świńskie uszka. Twój nos zrobił się jak u Voldemorta, a z tyłka wyrasta ci zakręcony ogon. - powiedziała i wróciła do czytania jakiegoś czasopisma.
- Zabije ją! Odetnę jej głowę i wyślę na Marsa! Odejmę jej domowi tyle punktów, że nie zdobędą znowu Pucharu Domów! Graczami w qudditchu będą same dziewczyny żeby się na nią nie zapatrzyły i żebyśmy znowu z nimi nie przegrali! - zaczęłam krzyczeć.
- Ale kto ci to zrobił? - zapytała Reynolds odrywając się od lektury.
- Lilyanne Potter.


Maxmilian Zabini
Wyszliśmy z Ed'em z naszego przedziału mając dość Scorpiusa obściskującego się z Margaret. Postanowiliśmy pójść do mojej siostry i jej przyjaciółek. W końcu one raczej nie będą tam siedziały z jakimś kolesiem i jego służącym. Gdy byliśmy już blisko ich przedziału zauważyliśmy jakiś tłum, a w środku niego Lily i tą rudą... Jak jej tam? Chyba Wecle. A właściwie co to za różnica. W tym momencie gdy my podeszliśmy Lil upodobniła tą drugą do świni. Wszyscy zaczęli się śmiać, a ta... No ta dziewczyna wróciła do swojego przedziału.
- Co wy tu robicie? - zapytała, gdy nas zobaczyła.
- Nie wolno mi już odwiedzić siostry? - spytałem unosząc brwi.
- Jasne, że wolno. - wyciągnęła papierosa z torebki i go zapaliła. - A co Malfoy was wywalił, bo chce się pieprzyć z Visions. Założę się, że Vanhook i tak się będzie się temu przyglądać. W końcu wierny piesek to wierny piesek. - Zrobiła kółko z dymu.
- Daj jednego. - poprosił Edward.
- A co skończyły ci się? - zaśmiała się i rzuciła mu fajkę. - Widzę po tobie, że ty też chcesz. - podała mi.
- Jaki z ciebie jasnowidz. - uśmiechnąłem się.
- Właśnie dlatego nie chodzę na wróżbiarstwo. Mi to nie potrzebne. Ja to mam wrodzone.
- Drodzy państwo zostawiam was samych i idę do mojej dziewczyny. - Ed wyrzucił niedopałek przez okno.
- Której? - spytała Lily.
- Obecnej czyli Patty jakbyś nie wiedziała. - powiedział i zniknął za drzwiami przedziału.
- Stawiam, że jeszcze dziś będę musiała pocieszać Trish po zerwaniu z Ed'em. - rzuciła Lily.
- Nie będę się zakładał, bo z pewnością przegram.
- To coś co robisz najlepiej?
- Nie najlepiej to ja pale i całuje.
- Wątpie w twoje umiejętności.
- Tak?
- Mhm.
Lily przyciągnęła mnie za koszulkę i dotknęła swoimi ustami moich warg. Objąłem ją w pasie i wpiłem się w jej wargi. Jej usta smakowały dymem papierosowym i malinami. Językiem rozwarłem jej usta. Przygryzła moją wargę, a ja o ile to jeszcze możliwe przycisnąłem ją jeszcze bardziej do siebie, moje ręce nieznacznie przesunęły się w stronę jej pośladków. Gdy już musieliśmy się od siebie oderwać bo zabrakło nam powietrze Lily się odezwała:
- Byli gorsi od ciebie. - wymruczała mi do ucha przy okazji je przygryzając.
- Jaka ty jesteś wredna. - skomentowałem.
- Wiem. - odsunęła głowę i spojrzała mi zadziornie w oczy.
- Już wiem dlaczego uważają cię za najlepszą laskę. - zaśmiałem się.
- A do tej pory nie wiedziałeś. - udał obrażoną i nieznacznie się ode mnie odsunęła.
- No nie róbcie sobie żartów! Max, ty i Potter?!


Lily Potter
Nie musiałam nawet patrzeć żeby wiedzieć kto to. Wyplątałam się z uścisku Max'a i odwróciłam się w stronę głosu. Stał przede mną Scorpius Malfoy we własnej osobie.
- Malfoy co ty tu robisz? Visions cię nie chciała? - zapytałam podchodząc do niego bliżej.
- A co cię to obchodzi?! Co wy tu robicie? - odpowiedział pytaniem.
- Mogłabym ci powiedzieć to samo, ale ci odpowiem normalnie, bo nie jestem tobą. - Byłam już tak blisko Malfoya, że czułam jego zapach. - Max jako mój dzisiejszy strażnik ciągle ratuje mnie przed upadkami więc nie miej takiej wybujałej wyobraźni, bo ja nigdy nie tykam czegoś co miało za bliski kontakt z tobą. A tak w ogóle to ty zawsze kontrolujesz tak swoich kumpli i nie pozwalasz im się spotykać z żadną dziewczyną żebyś miał najwięcej punktów na tej waszej głupiej liście.
- Jakiej listy? - Malfoy próbował udawać głupiego, ale ja mam swoje dojścia o których on nie wie.
- Tej listy na której zapisujecie jakie laski przelecieliście i dajecie sobie za to punkty. Nie martw się nie dowiesz się kto mi to powiedział. Ja mam swoje dojścia, ty nie masz.
- Jesteś tego taka pewna?
- Ależ oczywiście. Nikt nie pozna moich tajemnic.
Odwróciłam się. Byłam na tyle blisko Malfoya, a moje włosy na tyle długie, że szatyn dostał w twarz. Weszłam do przedziału, chwyciłam za rękę Cassandre i wyprowadziłam ją z przedziału. Cassy nawet nie protestowała widząc moją minę, która mówiła nie waż się wrzeszczeć. Odeszłyśmy od naszego przedziału, a ja zaczęłam opowiadać wszystko co się wydarzyło. Gdy skończyłam Zabini zamurowało.
- Całowałaś się z moim bratem? - zapytała.
- Yhy...
- Malfoy zobaczył jak on cię przytula?
- Yhy...
- Powiedziałaś mu, że wiesz o tej ich głupiej liście?
- Yhy...
- A potem się zmyłaś uderzając go włosami?
- Yhy...
- Lily jesteś boska! - Cassandra zamknęła mnie w uścisku.
- Bo? - odezwałam się gdy w końcu mnie puściła.
- Malfoy teraz wie, że my wiemy o ich głupiej liście i może nam się przez przypadek wymsknąć coś w towarzystwie Visions. - wytłumaczyła mi.
- Zdajesz sobie sprawę, że Malfoyowi na niej nie zależy, a po za tym ona nam nie uwierzy. - powiedziałam.
- O tym nie pomyślałam.
- No właśnie.
- No to co teraz zrobimy?
- Mam pewien szatański plan który doprowadzi Malfoya do szału.
- Jaki?


Scorpius Malfoy
Poczułem jak na kogoś wpadam. Zdążyłem tylko zauważyć rudą burze loków, które upadła przede mną. Ominąłem ją zdając sobie sprawę na kogo właśnie wpadłem.
- A przeprosić to nie łaska?! - krzyknęła za mną Weasley.
- Nie! - odpowiedziałem i ruszyłem dalej.
Nie wiem jak ta Weasley i Potter mogą być rodziną. Nawet ich włosy były zupełnie inne, Weasley miała włosy rude podchodzące pod pomarańczowy, a Potter podchodzące pod czerwony. Były w dwóch zupełnie innych domach, miały dwa zupełnie inne charaktery, dwie zupełnie inne pozycję w szkole. Pomiędzy nimi było naprawdę wiele różnic.
Wszedłem do przedziału, który zajmowała moja obecna dziewczyna. Gdy pojawiłem się w ich przedziale od razu przerwały rozmowę. Nie interesowało mnie czy Margaret ma przede mną tajemnice.
- Meg spotkajmy się dzisiaj tam gdzie zawsze po uczcie.
Jak szybko się pojawiłem tak szybko zniknąłem. Nie miałem zamiaru wracać do przedziału, bo jeszcze nie ochłonąłem po rozmowie z Potter. Najbardziej zdenerwowało mnie to, że ona wie o naszej liście. Przecież nikt nie miał o tym wiedzieć prócz naszej trójki. Przypomniałem sobie jej słowa: ,, Ja mam swoje dojścia, ty nie masz." Miała racje. Zawsze jak próbowałem się czegoś dowiedzieć o jej paczce nie udawało mi się to. Nawet ta Patricia nie chciała nic powiedzieć choć nie grzeszyła inteligencją.
Nagle zauważyłem ją. Lily Potter. Stała przy oknie i paliła papierosa, a jej włosy rozwiewał wiatr. Zawsze uważał, że pali tak jakoś inaczej, było w tym coś wyrafinowanego. Odwróciłem się i chciałem odejść, gdy usłyszałem jej głos.
- Tak bardzo się mnie boisz, że nawet nie możesz koło mnie przejść. - powiedziała. Zatrzymałem się w pół kroku i znów się odwróciłem.
- Po prostu nie chciałem ci przeszkadzać. - skłamałem.
- Tak. Na pewno. - prychnęła i zaciągnęła się papierosem. - Nie wiedziałam, że jestem taka straszna. Może powinnam być duchem wtedy na pewno wszyscy by się mnie bali. Ty już się boisz to jest połowa sukcesu.
- Niby co może być w tobie straszne? - spytałem.
- Nie wiem coś z pewnością. - zaśmiała się. - Co się takiego stało, że zamiast pieprzyć się ze swoją laską w przedziale włóczysz się po korytarzu.
- Wiesz jest jeszcze cały rok. - powiedziałem.
- Masz zamiar być z jedną dziewczyną tyle czasu. - zdziwiła się. Wyrzuciła niedopałek papierosa przez okno i ruszyła w moją stronę. Przechodząc obok szepnęła mi do ucha. - Jutro o dwunastej w nocy nad jeziorem. - i poszła w stronę z której ja przyszedłem.
Nie wiedziałem o co jej chodzi. Dlaczego się chce ze mną spotkać? Jedyne co było pewne to to że tam pójdę, bo jestem za bardzo ciekawy.


Lily Potter
Weszłam do przedziału z szerokim uśmiechem na twarzy. Cassie nawet nie musiała pytać, a wiedziała że mi się powiodło.
- A co u ciebie? - spytałam.
- Wiadomo, że się udało. - zaśmiała się.
- Za niedługo dojedziemy do Hogwartu. - usłyszałyśmy głos jakiegoś prefekta. Wyciągnęłam swój mundurek z kufra i przebrałam się. Mundurek składał się z spódniczki, która kiedyś była za kolano lecz ja przerobiłam ją tak, że sięgała mi do połowy uda, białej koszuli w której nie zapięłam trzech guzików, a rękawy podwinęłam tak, że sięgały mi do łokci oraz zielono-srebrnego krawatu, który luźno zawiązałam na szyi. Na nogach miałam czarne botki na koturnach, które były ozdobione srebrnymi ćwiekami. Nie miałam zamiaru zakładać dzisiaj szaty więc schowałam ją do kufra. Ponieważ na mój kufer było rzucone zaklęcie zwiększająco-zmniejszające musiałam urzyć różdżki by wyciągnąć skórzaną kurtkę. Cassandra też nie założyła szaty tylko kurtkę.
Nie chciało nam się nosić kufrów więc złapałyśmy jakiś chłopaków ze Slytherine'u na korytarzu i poprosiłyśmy ich aby zanieśli nasze kufry do powozu. Niestety były tego złe strony, ponieważ Patricia zaginęła w akcji była nas trójka, a ci Ślizgoni chcieli czegoś w zamian więc musiałyśmy z nimi jechać w jednym powozie.
Każdy upodobał sobie jedną i próbował ją poderwać. Wydaje mi się, że byli oni na szóstym roku, ale nie jestem tego taka pewna. Chłopak, który siedział koło mnie ciągle paplał nie zważając na to, że go nie słucham. Może po prostu był tak podekscytowany przejechaniem się powozem z dziewczynami. Ta trójka nie była nadzwyczaj przystojna. Wzięłyśmy ich do pomocy tylko dlatego, że byli umięśnieni.


Edward McCullough
Scorpius zaczął nam opowiadać o - dla niego - dziwnym spotkaniu z Lily. Gdy skończył wymieniłem z Max'em porozumiewawcze spojrzenia. Niestety Scor to zauważył.
- Wy coś wiecie. - spytał, a raczej stwierdził.
- Nie. - zaprzeczyliśmy w tym samym czasie z Max'em. - Niby skąd mamy wiedzieć dlaczego Lil chce się z tobą spotkać. - kontynuowałem. - My będziemy w tym czasie na randkach, co nie Max? - Zabini pokiwał głową.
- Już zerwałeś z Patricią? - spytał Pius. Ucieszyłem się ze zmiany tematu.
- Tak. Znudziła mi się już. - powiedziałem. - Z Max'em znaleźliśmy dwie bliźniaczki i postanowiliśmy je dodać do naszej listy. Wiesz, że twoja przewaga zniknęła. Masz teraz najmniej punktów z naszej trójki.
- Nadrobię to. - prychnął. - Ojadę was tak jak w zeszłym roku.
- Jak na razie to latasz za tą swoją Margaret jak piesek. - mruknął Zabini, a ja pokiwałem głową.
- Zerwę z nią... Dzisiaj. - odpowiedział.
- Wiesz mówisz tak zawsze, a potem przychodzisz do dormitorium i dowiadujemy się, że nie mogłeś z nią zerwać, bo nie miałeś czasu. - zaśmiałem się.
- Jeszcze zobaczymy. - warknął.
Gdy powóz się zatrzymał wyskoczyliśmy z niego i potem wyciągnęliśmy kufry. Popatrzyłem na zamek. Czas zacząć nowy rok. Wydaje mi się, że ten będzie najciekawszy ze wszystkich. Dziewczyny zaczynają pokazywać pazurki i całkiem mi się to podoba. Większy konflikt między Scorem, a Lil to więcej zabawy. Mogę im nawet w tym pomóc. Mam nawet pewien pomysł, ale wolę na razie nie dołować Scora. Najpierw obgadam to z Max'em.


Cassandra Zabini
- Ciekawe gdzie jest Patty. - powiedziałam do dziewczyn podczas przydziału do domów.
- Pewnie Ed z nią zerwał i teraz rozpacza w jakimś kącie w zamku. - mruknęła Lils bawiąc się widelcem.
- A może sobie coś zrobiła. - zaczęła rozpaczać Lizzy. - Na przykład podcięła sobie żyły.
- Nie jest tak głupia. Od kiedy Malfoy zaczął się jej wypytywać o różne rzeczy powiedziałam jej żeby się przygotowała na to że Edward z nią zerwie. Płakać na pewno będzie, ale takich rzeczy nie zrobi. - odpowiedziała znudzona Lily.
- Może powinnyśmy jej poszukać? - spytałam.
- Zrobiłabym wszystko byleby tylko się stąd zmyć, ale nawet taki idiota jak Fairchild by się zorientował. Sprawdzę na mapie. - Lilka wyjęła z torby stary zniszczony pergamin i stuknęła w niego różdżką. Schowała go na kolanach więc nie mogłam nic zobaczyć. Zaczęłam stukać palcami w stół.
- Znalazłam. Jest na piątym piętrze i kieruje się w stronę schodów. Myślę, że zaraz tu przyjdzie, ale możliwe że idzie do Pokoju Wspólnego tylko, że nie zna hasła i pewnie w końcu i tak się tu znajdzie. Więc Lizzy nie masz się co martwić. - odrzekła Lila. - Ludzie kiedy skończy się ten cholerny przydział?
- Zaraz. - odpowiedziałam.
- Naprawdę? - zapytała zdziwiona.
- Tak. Został już tylko jeden dzieciak i to chyba jeden z tych, które wygoniłyśmy z naszego przedziału. - powiedziałam.
- Gdybym znała hasło do Wspólnego. - jęknęła Lils.


Rose Weasley
Zmierzyłam pogardliwym spojrzeniem Malfoya, który obściskiwał się ze swoją dziewczyną.
- Lucille? Czy my nie możemy dać im szlabany za to publiczne obściskiwanie się? Przecież to istna obraza molarności! - spytałam moją współlokatorkę, która też była prefektem.
- Teoretycznie mogłybyśmy, ale tego nie zrobimy. - odpowiedziała.
- Dlaczego?! - prawie krzyknęłam. Miałam ochotę dopiec dzisiaj Malfoy'owi i tej mojej kuzyneczce, ale że ona jeszcze nic nie zrobiła...
- Nikomu to nie przeszkadza, a nawet gdybyśmy to zrobiły to musiałybyśmy dać szlaban prawie całemu Hogwartowi. - odrzekła grzebiąc w swoim talerzu. - Gdybym cię nie znała pomyślałabym, że chciałabyś być na miejscu tej dziewczyny.
- Ale mnie znasz i wiesz, że go nienawidzę. - Zaczęłam dźgać niewinne mięso widelcem.
- To chyba jedyna rzecz która łączy cię z twoją ,,ukochaną" - nakreśliła cudzysłów w powietrzu. - kuzynką. Wiesz ona najlepsza laska w Hogwarcie, a ty - bez urazy - jesteś uważana za jedną z tych brzydkich kujonek. Ona Ślizgonka, ty Gryfonka. Ona zmienia faceta co dwa dni, a ty miałaś jednego, który na dodatek cię zdradził. Ona...
- Dobra znam wszystkie moje wady, nie musisz mi o nich przypominać. - warknęłam.
- Czyli przyznajesz, że Lily jest lepsza? - spytała.
- To, że jest ładniejsza nie oznacza, że mądrzejsza. - mruknęłam.
- Zobacz najpierw jak ona sobie radzi.


Margaret Visions
- Meg... Ty wiesz jak zmęczyć człowieka. - usłyszałam jęk Scorpiusa podczas gdy rozplątywałam włosy. Czułam na sobie jego spojrzenie więc odwróciłam się w jego stronę.
- Zupełnie nie rozumiem dlaczego już jesteś zmęczony. Nasze spotkanie trwa dopiero godzinę. - zaczęłam jedwabistym głosem. - Zwykle masz więcej siły. - Z gracją usiadłam obok niego, delikatnie oblizując językiem usta.
Doskonale wiedziałam, że ten niby nie winny gest doprowadzi krew Scora niemal do temperatury wrzenia. Scorpius jęknął głucho i przycisnął mnie do siebie. Westchnęłam cicho otwierając usta i dotykając językiem jego podniebienia. Malfoy wplótł ręce w moje włosy chcąc jak najbardziej pogłębić pocałunek. Odsunęłam się od niego i uśmiechnęłam się z wyższością mówiąc:
- Na dzisiaj powinno ci tyle wystarczyć... Muszę lecieć.
- Chyba nie chcesz mnie teraz zostawić? - w głosie Scorpiusa dało się słyszeć niedowierzanie.
- A sądzisz, że w porządku jest jeśli to ty mnie wystawiasz do wiatru? - przypomniałam sobie jak w wakacje nie pojawił się na naszym spotkaniu oraz dzisiejszą podróż do Hogwartu. - Zresztą, i tak nie masz siły, więc po co mam zostawać? - Pius podniósł się chcąc zaprotestować, ale uciszyłam go jednym ruchem ręki. - Poza tym nie chodzi o ciebie... - westchnęłam z udawaną rezygnacją. Doskonale wiedziałam jak się na nim odegrać, jednocześnie nie zrażając go do siebie. Widząc zainteresowanie na twarzy Malfoya dodałam. - Chodzi o... Kate. Ona znalazła sobie chłopaka i on... Ją zdradził. W końcu dziewczyna musi z kimś porozmawiać. Ona dowiedziała się o tym wczoraj wieczorem. - W moich oczach pojawiły się łzy, a Scorpius oczywiście przytulił mnie do siebie.
- Meg nie martw się... - powiedział próbując mnie pocieszyć.
Uśmiechnęłam się smutno. Czułam się lepiej widząc zainteresowanie Malfoya moją osobą. Wiedziałam, że warto czasami skłamać , aby dostać to czego się chce. W końcu te kilka sztucznych łez, które przed chwilą wylałam nic nie zmienią, a mogą wzbudzić zainteresowanie Malfoya, który znajdował się na liście moich priorytetów. W końcu razem byli najładniejszą, najbardziej popularną i najseksowniejszą parą w szkole. Pomijając... Potter!
Theme by Ally | Graphicpoison