Lily
Potter
Dzisiaj
był 31 października,
czyli dzień tej przeklętej imprezy. Oczywiście do tej pory z
Malfoy'em wymyśliliśmy sensowniejsze jak to nazwał Fairchild
,,szczegóły". Nasz dyrektor skapnął się też, że 1
listopada to sobota więc odwołanie lekcji nie było konieczne.
Wszyscy nazwali by to pechem, ale jak dla mnie to tylko szkolna
impreza po której jest weekend. Ja w przeciwieństwie do niektórych
jeżeli będę chciała to zerwę
się z lekcji.
Wracałyśmy
właśnie z dziewczynami z zajęć. Choć impreza nie zapowiadała
się na ciekawą nie miałyśmy zamiaru wyglądać beznadziejnie.
Szybko
wkroczyłyśmy do Pokoju Wspólnego, a potem do dormitorium. No i w
tym momencie zaczęły się przygotowania.
Impreza
miała się zacząć o 20, a my szykowałyśmy się do ostatniej
chwili.
Ja
jak zwykle postawiłam na czerń, bo uwielbiałam ten kolor
http://stylistki.pl/studniowka-394682/
Włosy miałam lekko pofalowane, zostawiłam je rozpuszczone.
(Właściwie każda z nas miała dziś rozpuszczone włosy.). Do tego
lekko pomalowałam oczy ciemnym cieniem, zrobiłam kreskę eyelinerem
wyjeżdżając poza linię rzęs i wytuszowałam rzęsy, a usta
pomalowałam różowym błyszczykiem.
Cassandra
ubrała się w http://stylistki.pl/bal-sylwestrowy-389732/
Włosy
miała – zresztą jak zawsze – proste. Oczy pomalowała błękitnym
cieniem oraz zrobiła sobie delikatną kreskę przy linii rzęs
granatową kredką do oczu i wytuszowała rzęsy.
Elizabeth
założyła http://stylistki.pl/na-zielono-389831/
Swoje
włosy miała pofalowane. Oczy mocno pomalowała szmaragdowym
cieniem, wytuszowała
rzęsy, a usta przejechała bezbarwnym błyszczykiem.
Patricia
ubrała http://stylistki.pl/imprezowa-232369/
Włosy miała pokręcone. Makijaż zrobiła sobie podobny do mojego.
Ona jednak zamiast różowego błyszczyka użyła czerwonej szminki
przez co wyglądała inaczej ode mnie. Zresztą bardzo mnie to cieszy
nie lubię jak ktoś wygląda tak jak ja nawet moje przyjaciółki.
Gdy
wyszłyśmy z dormitorium była już 20:05. My jednak nie
śpieszyłyśmy się zbytnio. Miałyśmy w nawyku, że zawsze się
spóźniałyśmy na takie rzeczy - no chyba, że to było coś wagi
państwowej. Pod Wielką Salę doszłyśmy piętnaście po ósmej.
Otworzyłyśmy drzwi i wszyscy spojrzeli w naszą stronę, bo
przecież musieli wiedzieć kto jest tym spóźnialskim. Tym razem
okazało się, że są to cztery ktosie. Zaśmiałam się w myślach
z tej wrodzonej cechy większości ludzi – ciekawości.
Scorpius
Malfoy
Gdy
Potter ze swoją bandą wkroczyła do sali wszystkie oczy zwróciły
się w ich stronę. Przyznam szczerze, że mój wzrok też tam
powędrował i niestety musiałem przyznać, że wyglądały całkiem
nieźle, a w szczególności ona. Spostrzegłem też, że kierują
kroki w naszą stronę. Westchnąłem z dezaprobatą.
-
Widzę, że Fairchilda nie ma, ani żadnego innego profesorka. -
zwróciła się do nas Potter.
-
Nie ma, bo powiedział, że nie będzie nas sprawdzać. Możemy robić
co chcemy oprócz zabijania się wzajemnie. - powiedziałem.
Przypominając sobie wypowiedź dyrektora. Od razu z Max'em mieliśmy
różne pomysły co zrobić, ale Ed powiedział żebyśmy na nią
zaczekali.
-
To czemu tu tak nudno? - spytała.
-
Ed...
-
Nie obgaduj mnie już. Tylko rób to co miałeś robić.
Uśmiechnąłem
się. Machnąłem różdżką i na stołach pojawiły się różne
rodzaje alkoholów. W sali nagle zrobiło się ciemno, ale po chwili
znikąd pojawiły się różne światła. Potter poleciała do The
Stars żeby powiedzieć im co mają grać. Wszyscy jakby się
ożywili i zaczęli tańczyć. Ed wziął do tańca siostrę Max'a, a
sam Zabini McMilian, Halliwell też wziął jakiś chłopak do tańca
którego kojarzyłem ze Slytkerine'u. Ja sam sięgnąłem po szklankę
Ognistej.
-
Masz zamiar się upić. - usłyszałam głos obok mnie. Nawet nie
zauważyłem jak tu przyszła, ale przyzwyczaiłem się do tego, że
ona pojawia się i znika.
-
Może...
-
Wcześnie zacząłeś. Pewnie będzie trzeba wywieźć twoje zwłoki
po dwudziestej pierwszej.
-
Zastanawiam się co cię to obchodzi.
-
Sama nie wiem.
No
i odeszła, a od razu do tańca porwał ją jakiś chłopak. Ich
wszystkich w tej szkole nie obchodziło, że ona jest Ślizgonką
albo, że zawsze była dla nich wredna. Po prostu wszyscy faceci w
tej szkole chcą się poszczycić, że przelecieli Lily Potter.
Problem w tym, że to jest na odwrót.
Westchnąłem.
Ona miała racje nie mam zamiaru się upić na samym początku
imprezy. A co mi tam po raz pierwszy jej posłuchać. Chociaż... To
nie będzie pierwszy raz, ale pomińmy ten fakt. Wszedłem w tłum i
tym razem to ja porwałem Potter do tańca. Wszyscy patrzyli na nas
zdziwieni, a ci którzy jeszcze nie widzieli, że tańczę z Potter
dowiadywali się tego od innych
-
Więc jednak postanowiłeś się nie ochlać. - zaśmiała się.
-
Tego jeszcze nie powiedziałem. Po prostu odłożyłem to na później.
-
Przynajmniej tyle.
-
Założę się, że ty wcale nie masz zamiaru być trzeźwa przez
całą tą imprezę.
-
Odgadłeś mój największy sekret.
-
Skąd ja to wiedziałem? Ty się nigdy nie powstrzymasz.
-
Mówi to facet, który miał zamiar opić się na początku imprezy.
- spojrzała na mnie takim wzrokiem, że zacząłem się cicho śmiać.
Ta trzepnęła mnie w ramię i w końcu razem zaczęliśmy się
śmiać. Potter chyba pierwszy raz od pierwszego roku śmiała się
szczerze w moim towarzystwie...
Rose
Weasley
Większość
osób cały czas patrzyło się na moją kuzynkę i Malfoy'a
tańczących razem. Większy szok wywołało jednak to, że razem się
śmiali. Szczerze mówiąc to ja wcale nie byłam mniej zszokowana.
Nie obchodziło mnie życie Potter, ale jeżeli cały Hogwart o czymś
huczy to prędzej czy później się wszystkiego dowiesz. Ja właśnie
tak się dowiadywałam różnych rzeczy, ale ja miałam też
przyjaciółkę mojego brata, która przylatywała co chwile z nowymi
plotkami. Wpatrywałam się przez chwile w te parę, ale po chwili
oderwałam od nich wzrok. Nie mogę się przecież tak zajmować
życiem mojej kuzynki.
Ja
na tą imprezę przyszłam tylko i wyłącznie po to aby się na niej
pokazać. Koło dziesiątej wyjdę i nikt mnie już tutaj nie
zobaczy. Lucille, Grace i mój brat mieli chyba inne plany. Wszyscy
tańczyli ja za to podpierałam ścianę. W końcu ktoś to musi
robić. Zaśmiałam się w myślach z mojej głupoty.
W
pewnej chwili podszedł do mnie pewien chłopak okazało się, że
był to Jacob Paisley. Kojarzyłam go należał do Hufflepuffu miałam
z jego domem zaklęcia. Jednak nie tylko dlatego go kojarzyłam.
Kiedyś nie był takim spokojnym chłopakiem, ale była jakaś
sytuacja o której nikt nie wie nawet największe plotkary po której
zmienił się na nieśmiałego chłopaka, ale nie to było
najważniejsze. Jacob był hmm... Przywódcą grupy do której
należał mój były, a zarazem pierwszy chłopak. Oczywiście nie
byli oni tak sławni jak Potter i koleżaneczki lub Malfoy i dwójka
pozostałych albo jeszcze wcześniej ich rodzeństwo. Byli po prostu
jedną z wielu mniej sławnych.
-
Czego chcesz? - spytałam. Nie miałam pojęcia co on ode mnie chce.
-
Może zgodzisz się ze mną zatańczyć?
-
Jeżeli to jakiś podstęp to...
-
Nie to nie jest żaden podstęp. Czemu miałbym kłamać?
-
Nie wiem.
Cassandra
Zabini
Gdy
zobaczyłam, że Weasley tańczy z Paisley'em – znałam jego
nazwisko z powodu pewnej historii – byłam w niemałym szoku. Nie
tylko dlatego, że ruda jest jedną z najbrzydszych dziewczyn w
Hogwarcie i nikt się nią nie interesuje. Był zupełnie inny powód
tej reakcji...
-
Lily czy ty widzisz to co ja? - spytałam mojej przyjaciółki, która
stała obok mnie. Wskazałam jej kierunek w który ma patrzeć. Gdy
tylko zobaczyła tą scenę jej oczy się rozszerzyły.
-
To jest Paisley? Czy może ja mam zwidy?
-
Nie, nie masz. To on. Też się zdziwiłam bo przecież on jest...
-
Gejem. - dokończyła za mnie Lily.
-
No tak, ale że ona o tym nie wie...
-
Weasley jest najmniej poinformowaną osobą w tym zamku i nigdy nie
przejawiała ochoty aby zmienić swój status.
-
Zgadzam się z tobą. Na początku mało osób o tym wiedziało, bo w
końcu Paisley nie chciał się nikomu do tego przyznać. Dziwne, bo
przecież czarodzieje tolerują takie rzeczy.
-
Wiem. Znam tą historię.
-
A może on z nią tańczy, bo to jest jakiś zakład?
-
Może. - odparła oschle Lily i sięgnęła po szklankę Ognistej.
Wypiła ją jednym haustem i wzięła kolejną.
-
Powiedziałam coś nie tak?
-
Nie. Czemu tak miałoby być?
-
Nie ważne.
Nie
zamierzałam drążyć tematu, bo po pierwsze nie miałam zamiaru
psuć nam tej imprezy, a po drugie jeżeli Lily nie chce czegoś
powiedzieć to albo musisz z niej to wyciągać tygodniami, albo
nigdy się nie dowiesz. Zwykle wszystko sobie mówiłyśmy, ale tym
razem on nie chciała mi powiedzieć o co chodzi. Na początku trochę
mnie to smuciło, ale w końcu zrozumiałam, że to jest coś czego
ona nie chce nikomu powiedzieć nawet mi.
W
końcu każdy ma swoje sekrety. Na przykład taka Lizzy, która na
początku roku szkolnego ciągle gdzieś znikała i dziwnie się
zachowywała, a teraz znów wszystko wróciło do normy. Uśmiecha
się, nie raz chodzi do nas na treningi i spędza z nami wieczory na
różnych wygłupach.
Ja
zresztą kiedyś też miałam tajemnice, którą kryłam przed
wszystkimi, ale w końcu wszystko wyszło na jaw i wszyscy się o
wszystkim dowiedzieli. Moje przyjaciółki wcale nie były na mnie
złe przez to, że im nic nie powiedziałam. Postanowiłam więc, że
jak w końcu się o wszystkim dowiem – jeżeli się dowiem – nie
będę zła na Lilkę.
Lily
Potter
Po
dwunastej w nocy byłam już ,,lekko” i właśnie dzięki temu
stałam się jeszcze wredniejsza względem pewnej brązowowłosej
osóbki, którą była oczywiście Margaret Visions. Weszłam na
prowizoryczną scenę na której grali chłopaki. Szybko powiedziałam
im aby przestali grać dzięki czemu wszyscy odwrócili się w naszą
stronę.
-
Dedykuje tą piosenkę Margaret Visions. - Powiedziałam i machnęłam
różdżką, a muzyka popłynęła znikąd. Ja za to zaczęłam
śpiewać https://www.youtube.com/watch?v=eN78MtcnQ6g
W
jakiejś połowie piosenki zauważyłam, że Visions wybiega z
Wielkiej Sali, a Vanhook próbując stłumić śmiech leci za nią,
ale po chwili wraca. Pewnie Visions ją spławiła. Gdy skończyłam
większość osób się śmiała a ja zeszłam ze sceny. Na początku
chciałam zeskoczyć, ale ta część mózgu która była
jeszcze jako tako świadoma powiedziała mi, że nie skończyłoby
się to dobrze.
-
Lily jesteś boska. - powiedziała Cassie, która pojawiła się koło
mnie.
-
Dzięki.-
Choć
sama wcześniej radziłam Malfoy'owi aby przestał na razie pić to
teraz sięgnęłam po alkohol. Gdy Zabini przypomniała mi o tym
cholernym zakładzie – o którym ona przecież nie wiedziała –
mój humor wcale się nie polepszył, a ja nie skakałam z radości i
nie krzyczałam: ,, Ale ekstra muszę udawać, że przespałam się z
Malfoy'em”. Naprawdę nie było to spełnieniem moich marzeń.
-
Tym razem to ty masz zamiar się opić. - usłyszałam głos szatyna.
-
Jak widać. Masz zamiar mnie pouczać? No to zaczynaj.
-
Nie. Jak z pewnością zauważyłaś nie jestem tobą...
-
Możliwe.
-
… i nie mam zamiaru ci prawić kazań...
-
Fajnie.
-
… ale.
-
Tak właśnie myślałam zawsze jest jakieś ale. No to ja sobie
pójdę.
Jakimś
cudem udało mi się przebrnąć przez tłum tańczących
nastolatków. Wyszłam z Wielkiej Sali i moje nogi poniosły mnie do
jednej z wież zamku. Usiadłam na parapecie okna i wyjrzałam przez
nie.
Widziałam
błonia, po których walały się ogromne kupki liści, które spadły
z drzew. Widziałam tafle jeziora w której odbijał się
blask księżyca. Widziałam jak gałęzie poszczególnych drzew
wyginają się przez wiatr, który nimi szarpał...
Szczerze
mówiąc nie bardzo lubiłam jesieni. W zimę wszystko było takie
białe i piękne. W wiosnę wszystko było zielone i kwitło. W lato
można było wypoczywać nad wodą i opalać się w promieniach
słońca. A w jesień pochmurne poranki, pochmurne dni i pochmurne
noce. Rzadko się zdarzało by choć na chwilę spod chmur wyszło
słońce. Przez często deszcze i burze było bardzo dużo błota.
Wszystko było takie szare... No oprócz liści, które spadają z
drzew.
Usłyszałam
powolne kroki, które cały czas stawały się głośniejsze aż w
końcu ucichły. Kątem oka spostrzegłam, że to Malfoy tu
przyszedł. Wpatrywał się we mnie intensywnie co było trochę
dziwne, bo przecież to Scorpius Malfoy, a ja byłam Lilyanne Potter
nie kolejna laska do zaliczenia tylko wróg numer jeden.
-
Co ty tu robisz? - spytałam nie odwracając wzroku od widoku za
oknem. Nie miałam zamiaru pokazywać mu, że widzę jak cały czas
się we mnie wpatruję.
-
Przechodziłem obok. - mruknął mało przekonująco. Kochany czy
nie wiesz, że droga do lochów nie prowadzi w górę? Chciałam
powiedzieć, ale ugryzłam się w język.
-
Wątpię, ale okay. Siadaj. - wskazałam mu miejsce na parapecie i
dopiero teraz spojrzałam w jego stronę. Jego włosy tak jak zawsze
były w artystycznym nieładzie. Miał na sobie czarne spodnie z
niskim krokiem zwężone w kostkach oraz koszule w tym samym kolorze
z podciągniętymi rękawami (do łokci).
Usiadł
obok mnie i próbował uniknąć mojego wzroku, ale tym razem role
się odwróciły to ja wpatrywałam się w niego tak natarczywi, że
musiał spojrzeć w moją stronę. Jego oczy były szare, ale nie
takie jak jego brata. Scorpius Malfoy miał oczy koloru srebra. Ja
jeszcze u nikogo nie widziałam takiego koloru. Aaron miał zaś oczy
tak ciemno szare, że prawie czarne.
-
A teraz proszę mi powiedzieć dlaczego tu przyszedłeś . -
powiedziałam tonem nie znoszącym sprzeciwu,
ale chyba go to nie poruszyło. - Proszę!
-
Ty mnie o coś prosisz? - spytał unosząc brwi.
-
Nie dobra rezygnuje. Nie zniżę się do takiego poziomu. -
prychnęłam.
-
Tak właśnie myślałem.
Westchnęłam.
I jakimś cudem ułożyłam się na tym parapecie tak, że moje głowa
znajdowała się na klatce piersiowej Malfoy'a. Po kilku chwilach
zasnęłam.
Scorpius
Malfoy
Delikatnie
żeby jej nie obudzić wziąłem ją na ręce i ruszyłem w dół. By
dotrzeć do lochów. Choć Potter była lekka, gdy doszedłem do
wejścia do Pokoju Wspólnego Ślizgonów byłem trochę zmęczony,
ale pamiętajmy o tym, że wypiłem trochę ognistej, a na dodatek
jest już koło pierwszej w nocy.
Wszedłem
do pokoju, a potem do dormitorium Potter i reszty. Nikogo tam nie
było tak jak się spodziewałem. Położyłem ją na jednym z łóżek
i wyjąłem swoją różdżkę. Przywołałem eliksir na kaca
którego na pewną jutro będzie mieć i położyłem go na stoliku
obok.
Powoli
wycofałem się przez drzwi i wkroczyłem do swojego pokoju. Bez
zastanowienie skierowałem swoje kroki w stronę łazienki.
Wyskoczyłem z ubranie i wszedłem pod prysznic. Gorące strumienie
wody spływały mi po całym ciele. Stałem tak przez chwilę aż w
końcu otrząsnąłem się i zacząłem się myć.
Gdy
wyskoczyłem spod prysznica obwiązałem sobie ręcznik wokół
bioder i wyszedłem z łazienki by wyjąć z szafki jakieś bokserki.
Założyłem je, a ręcznik wrzuciłem z powrotem do łazienki. Jak
skrzaty przyjdą posprzątać to go zabiorą. To cud, że jeszcze tu
przychodzą choć jest tu taki bałagan.
Położyłem
się na swoim łóżku, które było ustawione naprzeciwko łazienki.
Nie mam pojęcia dlaczego wybrałem akurat to łóżko, ale nigdy
głębiej w to nie wnikałem. Ręce podłożyłem sobie pod głowę i
tak oto wpatrywałem się w sufit. Powiem wam, że bardzo ciekawy
widok i bardzo duża odmiana w porównaniu z tym co widać na
podłodze. Sufit pustka, a podłoga kompletny burdel.
Po
kilku minutach w końcu zasnąłem. Śniła mi się pewna rudowłosa
dziewczyna, ale rano już tego nie pamiętałem.
„Wiecie
dlaczego bywają takie noc
Kiedy
nie śnicie?
Kiedy
panuje mrok?
I
całkowita cisza?
Cóż
oto przyczyna:
Po
prostu są to noce
Kiedy
śnicie się komuś innemu
Dlatego
nie występujecie w swoich snach.
Po
prostu jesteście zajęci.
Gdzieś
indziej...
W
jakimś innym śnie”
Lily
Potter
Obudziłam
się z bolącą głową i saharą w ustach. Właśnie w tym momencie
cieszyłam się , że w lochach nie ma okien. Na początku widok był
trochę rozmazany, ale po chwili wszystko był już okay. W pewnej
chwili mój wzrok napotkał mały flakonik. Bez zastanowienia wypiłam
go i po kilkunastu minutach poczułam się lepiej.
Wstałam
z łóżka i poszłam do łazienki, gdy spojrzałam w lustro uznałam,
że wyglądam gorzej niż beznadziejnie. Włosy były tak
rozczochrane, że wyglądały prawie jak Albusa, gdy się nie czesał
kilka dni, bo podobno uwaga cytuje: Nie miał czasu. Pff...
Jasne. Ale przecież nie o nim tutaj mowa na razie to ja się użalam
nad swoim wyglądem. No więc jak już mówiłam miałam kompletnie
rozczochrane włosy – pewnie tak się w nocy na łóżku kręciłam.
Sińce pod oczami – i to nie od rozmazanego makijażu, bo gdy go
zmyłam nadal tam były. Oczywiście jak wcześniej spostrzegłam
spałam w sukience, ale na szczęście nie miałam na sobie butów.
Podsumowując wyglądałam jak żywy trup i tutaj właśnie pasował
tekst: Zabili go i uciekł. No to właśnie ktoś mnie zabił,
ale ja uciekłam i właśnie teraz stoję przed lustrem mierząc się
krytycznym wzrokiem.
Zrzuciłam
z siebie ubrania i wrzuciłam je do kosza na brudy. Sama za to
wskoczyłam pod prysznic i wzięłam zimną kąpiel żeby jakoś się
otrzeźwić. Normalnie jakoś nie ciągnie mnie do tak drastycznych
poczynań. Wolę albo się wyleżeć w wannie albo wziąć gorący
prysznic.
Gdy
już się umyłam. Zorientowałam się, że nie wzięłam sobie
ubrań. Okręciłam się ręcznikiem i wyszłam z łazienki.
Otworzyłam szafę i szukałam jakiś odpowiednich ubrań, gdy
usłyszałam, że otwierają się drzwi. Odwróciłam się szybko i
zauważyłem, że w drzwiach stoi Malfoy. Pierwsza myśl Co on tu
robi do cholery? A druga Stoję przed Scorpiusem Malfoy'em w
samym ręczniku! Poczułam, że się rumienię. Malfoy stał tak
oparty o framugę i wpatrywał się we mnie z ledwo widocznym
uśmieszkiem na ustach.
-
Uno momento por favor. -
powiedziałam po hiszpańsku, wzięłam jakieś dresy z szafy i
weszłam szybko do łazienki. Ubrałam szare dresy z niższym krokiem
zwężane od góry do dołu, białą bokserkę i szarą bluzę z
kapturem, do tego założyłam białe Converse'y. Włosy wysuszyłam
różdżką, rozczesałam i związałam w luźnego koka. Postanowiłam
nie robić sobie dziś makijażu tylko trochę zatuszowałam swoje
sińce pod oczami.
Gdy
wyszłam z łazienki Malfoy siedział na moim łóżku. Zignorowałam
go na razie i zaczęłam szukać mojej torebki. Po kilku minutach
znalazłam ją. Wyjęłam z niej wszystkie rzeczy i odłożyłam je
na miejsce prócz telefonu, który włożyłam do kieszeni. Torebkę
za to wrzuciłam do szafy. Dopiero teraz zwróciłam uwagę na to, że
nie ma moich współlokatorek.
-
Czego chcesz? - spytałam Malfoy'a.
-
Chciałem zobaczyć czy żyjesz po dzisiejszej nocy.
-
Jak widzisz tak więc możesz już iść.
-
Może
tak. Może nie. Któż to wie. Wiesz może która jest godzina? -
Machinalnie sięgnęłam po telefon i spojrzałam na godzinę.
-
Co?! Spałam do 15!
-
Jak widzisz.
-
Czemu mnie nikt nie obudził?
-
Bo tak słodko spałaś.
-
Ha ha ha. A prawdziwy powód?
-
To był prawdziwy powód.
-
Tak, a mój koń potrafi latać.
-
Nie wiedziałem, że Mroczny
to pegaz.
-
Ja też nie. Do dzisiaj. Całe moje życie legło w gruzach, gdy się
o tym dowiedziałam. A teraz mam do ciebie prośbę. Spadaj stąd.
-
Bo?
-
Tak mi się podoba.
Sięgnęłam
po pelerynę-niewidkę. Nie miałam zamiaru się komukolwiek
pokazywać, gdy będę w drodze do kuchni. Tak mi się okropnie
chciało jeść, że musiałam tam iść.
-
Wyłaź już. - powiedziałam, a ten wreszcie się podniósł i
wyszedł, a ja zanim w pelerynie-niewidce.
Cassandra
Zabini
-
Co tak długo? - spytałam schodzącego Malfoy'a. Co jakiś czas
sprawdzaliśmy – Ja, Lizzy, Patty, Malfoy, mój brat i Ed – czy
przypadkiem Lilka już nie wstała. A teraz była kolej Malfoy'a, a
żadne z nas jeszcze tak długo tam nie siedziało.
-
Miałem takiego pecha, że spotkałem ją szukającą ciuchów w
samym ręczniku, więc musiałem zaczekać aż się w końcu ubierze.
- powiedział z błyskiem w oku. Coś mi się to nie podoba. Już
miałam wstać, aby pójść na górę, gdy Malfoy dodał. - A teraz
gdzieś poszła w pelerynie-niewidce.
-
Ciekawe gdzie ona znowu polazła... - zastanowiłam się głośno.
Nagle wpadł mi do głowy pewien pomysł, który może wypalić. -
Zaraz wracam. - oznajmiłam im i szybko udałam się w kierunku
mojego dormitorium. Zaczęłam grzebać w miejscu gdzie
najprawdopodobniej mogła być... Jest! Stuknęłam różdżką w
stary pergamin i wypowiedziałam słowa których nauczyła mnie Lily.
Intensywnie wpatrywałam się w niego i szukałam kropki opatrzonej
napisem Lilyanne Potter.
Znalazłam.
Lily właśnie wychodziła z kuchni. Uderzyłam się w czoło.
Przecież mogłam się domyślić, że będzie głodna i pójdzie do
kuchni, ale ze mnie idiotka. Odłożyłam Mapę Huncwotów na
miejsce i wróciłam z powrotem do Pokoju Wspólnego siadając na
swoim miejscu.
-
No i czego się dowiedziałaś? - spytała Elizabeth.
-
Wszystko jest okay. Brak żadnych wypadków i tak dalej.
-
A konkretniej?
-
Zaraz wejdzie do tego pokoju.
-
No od razu lepiej.
Po
kilku minutach zauważyłam, że wejście do Pokoju Wspólnego się
otwiera, ale nikt przez nie nie wchodzi. Gdy uznałam, że Lily może
być już na górze razem z McMilian i Halliwell poszłyśmy do
naszego dormitorium gdzie znalazłyśmy Potter siedzącą na łóżku.
-
Musisz się zacząć bardziej kamuflować. Na przykład czekać aż
ktoś będzie wchodził do Pokoju Wspólnego. - zauważyła Lizzy.
-
Nie zależało mi na kamuflażu. - mruknęła. - Jak na razie to
obchodzi mnie kiesy ten cholerny skrzat przyjdzie z moim jedzonkiem.
- zrobiła smutną minkę.
-
Masz zamiar jeść śniadanie czy obiad? - spytałam od niechcenia.
-
Śniadanie. Lubie je o wiele bardziej kiedy muszę je jeść
popołudniu. - zaśmiała się. I nagle zmaterializował się przed
nią skrzat. Podał jej tace z różnorodnym jedzeniem i ukłonił
się przed nią. - Przyjdź za pół godziny odebrać to. -
rozkazała, a skrzat zniknął z cichym pyknięciem. - Chcecie coś?
-
Nie, dzięki. My byłyśmy na obiedzie. - odpowiedziałyśmy
równocześnie. I zostałyśmy obdarzone spojrzeniem mówiącym Nie
to nie. Ja was namawiać nie będę.
-
Mam tylko jedno pytanko. - powiedziała patrząc na nas podejrzliwie.
- Co robił w tym dormitorium M... Scorpius? - Nie mogła się
powstrzymać od powiedzenia Malfoy. Uuu... Ciekawe o co kaman.
-
Wiesz sprawdzaliśmy czy już się obudziłaś i teraz była jego
kolej. My za to słyszałyśmy, że zastał cię w samym ręczniku. -
zachichotała Elizabeth.
-
Tiaa... Może lepiej nie drążmy tego tematu, co? - kiwnęłyśmy
niechętnie głowami. - To może jednak się na coś skusicie.
Przecież nie chcemy przemęczać biednego skrzata, prawda? Jeszcze
by się namęczył dźwiganiem tego ciężaru. - a potem dodała
szeptem. - Nigdy bym tyle nie zjadła.
Rose
Weasley
Gdy
nie zobaczyłam mojej kuzynki i jej bandy na śniadaniu nie zdziwiłam
się, bo nie było tam większości szkoły. Gdy na obiedzie nie
zobaczyłam jej, a zobaczyłam jej bandę byłam lekko zdziwiona, ale
nie bardzo bo nie było też kilkunastu innych osób. Gdy na kolacji
nie zobaczyłam ani jej, ani jej bandy, ani bandy Malfoy'a byłam już
w szoku. Na serio. Po południu widzisz szóstkę, a wieczorem nie
widzisz siódemki. Może postanowili sobie zrobić powtórkę z
rozrywki... To było przecież w ich stylu.
Oczywiście
Lucille, która była na tej imprezie dłużej ode mnie opowiedziała
mi o pewnym incydencie. Mianowicie o tym, że Potter zaczęła
śpiewać piosenkę, a zadedykowała ją Visions. Podobno – jak
słyszałam – nie było to zbyt miłe dla Ślizgonki na szóstym
roku, ale szczerze mówiąc upokorzenie Visions bardzo mi się
podobało. Nie lubiłam Ślizgonów, a do nich wliczała się też
ona.
Ja
wróciłam do dormitorium gdy tylko skończyłam tańczyć z
Paisley'em. Jeszcze długo zastanawiałam się o co mu w ogóle
chodziło, ale w końcu postanowiłam, że mnie to nie obchodzi. Na
początku intrygowało mnie dlaczego jakikolwiek chłopak zechciał
ze mną zatańczyć, ale co mi tam przeżyje jeżeli nie będę
wiedziała jednej rzeczy.
Szłam
właśnie z biblioteki, bo po kolacji postanowiłam, że pójdę po
jakąś książkę na wieczór. I wtedy spotkałam Jacoba Paisley'a.
O mało nie upuściłam książek. Naprawdę. W tej chwili żałowałam,
że nie mam tej peleryny-niewidki o której opowiadał mi tata. Szybo
wpadłam do pierwszej pustej klasy. Westchnęłam cichutko i
odłożyłam książki na ławkę.
Po
kilku minutach wyszłam z klasy. Przeszłam kilkanaście metrów i
wtedy przede mną pojawił się Paisley, po prostu tak jakby wyszedł
z podziemi. Moja mina od razu zrzedła. Czemu znowu ja na niego
wpadam.
-
Hej. - powiedział przymilnym tonem. A ja zmierzyłam go spojrzeniem.
Moje życie było o wiele lepsze gdy nikt się mną nie interesował
– no oprócz tych chwil gdy ludzie się ze mnie wyśmiewali.
-
Yyy... Cześć. - odpowiedziałam bezbarwnym tonem.
-
Czemu chodzisz o tej porze po korytarzach? - spytał i zrobił krok w
moją stronę ja za to cofnęłam się.
-
… Byłam w bibliotece po książkę. - I znowu zrobił krok w moją
stronę ja znowu się cofnęłam, ale tym razem poczułam, że
opieram się o ścianę. Jęknęłam w myślach.
-
Na pewno jest bardzo interesująca. Wiesz... - nie dokończył, bo
jakiś głos mu przerwał. Nadszedł mój ratunek. Szybko zrobiłam
krok w bok i odsunęłam się na bezpieczną odległość od
Paisley'a.
-
Rosie co ty tu robisz? - Wystarczyło mi w jaki sposób ta osoba
odmieniła moje imię i od razu wiedziałam, że to Grace. Od
niedawna ciągle mówi do mnie Rosie.
-
Nic. Chodź już. - powiedziałam szybko i ruszyłam razem z nią w
stronę wieży Gryffindoru. Gdy już się oddaliłyśmy od tego
chłopaka szepnęłam. - Dzięki za ratunek.
Scorpius
Malfoy
Siedziałem
w Pokoju Wspólnym z chłopakami, Potter i jej kumpelami gdy dostałem
SMS – a. Wyjąłem telefon i spostrzegłem, że to od... Mojego
brata! Byłem zdziwiony, bo my raczej za bardzo się nie kochamy. Gdy
przeczytałem tego SMS – a musiałem mieć bardzo dziwną minę, bo
Max spytał:
-
Co jest stary?
-
Aaron się żeni. - odpowiedziałem.
Potter
i Ed, którzy właśnie w tym momencie pili (Nie alkohol. Nie są aż
tak bardzo uzależnieni xD Dop. Aut.) zaczęli się krztusić. Gdy
już się uspokoili w jednym momencie wykrzyknęli:
-
On?! Z kim?! Jakim cudem?!
Wierzcie
mi, że jeżeli słyszycie jak twój najlepszy kumpel mówi to samo
co twój największy wróg to nie polepszy wam to humoru jeśli przed
chwilą dowiecie się, że wasz znienawidzony brat się żeni i to
na dodatek brat, który raczej nigdy nie był facetem który
pozostaje z jedną laską – oczywiście pomijając jedną sytuację,
-
Tak on. Z jakąś Margaery nazwiska nie znam. - odpowiedziałem, a
oni w tym samym momencie wybuchnęli śmiechem. Reszta nie reagowała
tylko cały czas siedziała z zszokowanymi minami.
-
Kompletnie beznadziejne imię... - zaśmiali się W TYM SAMYM CZASIE.
Zaczyna mnie to irytować.
-
Możecie nie mówić w tym samym momencie. - poprosiłem ich.
-
Czemu?
-
Bo to jest trochę dziwne.
-
Taa...
-
To kiedy ten ślub? No i gdzie? - spytał Ed.
-
No ślub będzie po Bożym Narodzeniu. W Dubaju. Wiecie oni chcą
żeby nie było tak zimno jak u nas w Anglii, tam jest około 25
stopni. Aaron zaprasza tam tylko mnie i Lily, ale z osobami
towarzyszącymi. Więc jeśli się zgodzisz to możemy zabrać dwójkę
z tych tu obecnych. - ostatnie zdanie skierowałem do Potter.
-
Nie ma sprawy. Więc kto chce jechać do Dubaju? - spytała. A
czwórka wybudziła się z transu.
-
Ja nie mogę pojechać więc weź Ed'a. Moi starzy sobie umyślili
wyjazd do Stanów. - powiedział Max. Czyli teraz tylko jeszcze
trzeba wybrać dziewczynę. Oczywiście Zabini odpada, bo przecież
ona też jedzie do Stanów. McMilian lub Halliwell.
-
Ja też nie mogę pojechać, a Lizzy chyba nie ma żadnych planów. -
No czyli Halliwell. Okay. Może przeżyje w tym towarzystwie. Na
szczęście jest dopiero 1 listopada. Do tego ślubu są jeszcze
prawie dwa miesiące. Bardzo mnie ciekawi jak wygląda ta jego laska.
Nie było mnie tylko dwa miesiące a ten się żeni. Pewnie za
miesiąc się dowiem, że będę wujkiem. Naprawdę pocieszające
informacje. Mój brat chyba oszalał.