sobota, 10 stycznia 2015

Rozdział 2

Rose Weasley
Nasze lekcje transmutacji jak zawsze były kompletną porażką. Po pierwsze nasz profesor był młodym mężczyzną, który oglądał się za każdą ładniejszą uczennicą w tej szkole, po drugie on też był całkiem przystojny i dziewczyny wpatrywały się w niego jak w obrazek, po trzecie transmutacje mieliśmy ze Ślizgonami. Naszemu profesorowi Trainer'owi jak reszcie chłopaków z naszej szkoły podobała się Lily Potter, która w tym momencie kompletnie ignorowała jego natarczywe spojrzenie i próbowała obudzić Maxmiliana Zabiniego z transu. Pomagał jej w tym Edward McCullough. Nie wiem od kiedy ona ma takie dobre kontakty z przyjaciółmi Malfoya. Chyba coś knują...
Na lekcjach Trainer zawsze było tak samo. ,,Przeczytajcie następną lekcję, a potem poćwiczcie tam macie...króliki. Ja muszę uzupełnić papiery." Powinien zmienić ostatnie zdanie na: ,,Ja muszę popatrzyć się na ładne uczennice." Wiadomo dlaczego moja kuzynka nie musi się uczyć na testy. Jak mogłoby być inaczej przy takim profesorze.
- Panno Potter, Panie McCullough proszę wrócić do czytania, a nie zajmować się sobą. - zwrócił im uwagę Trainer. Zabrzmiało to co najmniej dziwnie. Zwróciło to uwagę Malfoya, który spojrzał się na nich zbity z tropu.
- Przepraszamy, panie profesorze. - Lily Potter zatrzepotała rzęsami. Widać było zmianę na twarzy profesora. - To się już nie powtórzy.
- Mam taką nadzieję. - powiedział uśmiechając się tak, że większość dziewczyny by zemdlało, ale nie moja kuzynka. Była odporna na takie rzeczy, w końcu to ona używała takich chwytów na chłopakach, nie oni na niej.


Lily Potter
Mam w dupie Zabiniego i tego durnego profesorka. Jeden się najarał przed transmutacją, a drugi myśli że ja polecę na nauczyciela. On nawet nie był jakiś nieziemsko przystojny. Od kiedy to go interesuje coś więcej niż oglądanie wszystkich lasek od góry do dołu.
Trzepnęłam Ed'a w łeb. Natychmiast się odwrócił i posłał mi pytające spojrzenie.
- Masz telefon? - spytałam. Kiwnął głową. Właśnie w tym momencie ucieszyłam się, że w Hogwarcie można używać elektroniki.* Wyjęłam swój telefon z torby na książki i napisałam do McCullough.
Zgadnij co bym mu zrobiła?! - L.P
Trainerowi, czy Max'owi? - E.M
Obu. Zresztą nieważne... Czyli wmówiliście Malfoy'owi, że umówiliście się z jakimiś bliźniaczkami. I ten idiota w to uwierzył?
Tak. Był zbyt przejęty spotkaniem z tobą i zerwaniem z Visions.
Przecież on nigdy z nią nie zerwie. Oni są do siebie za bardzo podobni.
Wiem do kogo on jest bardziej podobny, ale to jest zupełnie co innego. Scorpius tam ma być o dwunastej, a my?
Hmm... 23:30
A co my mamy do tej pory robić?! Przecież nie uwierzy w to, że umówiliśmy się z nimi na tą godzinę.
Nie wiem, możecie przyjść do naszego dormitorium. Tylko o której u nas będziecie, bo musimy się pozbyć dziewczyn.
Około 20.
Okay, czyli już wszystko mamy obgadane. Przekaż to temu głąbowi jak w końcu uda ci się go przywrócić do rzeczywistości.
Zadzwonił dzwonek, który oznajmił koniec lekcji. Zebrałam szybko książki i włożyłam je do torby. Wyszłam z klasy razem z Cassie po drodze obrzucając pogardliwym spojrzeniem Maxa, który i tak nie mógł tego zauważyć bo był zbyt naćpany.
- Kręcisz z kumplem Malfoya? - usłyszałam głos, który rozpoznałabym wszędzie. Rose Weasley. Odwróciłam się.
- Lepszy taki facet niż kij od miotły. - warknęłam.
- Za niedługo może zejdziesz się z Malfoyem. - zaśmiała się.
- Prędzej ty będziesz miała przystojnego chłopaka. Nie, prędzej ty W OGÓLE będziesz miała chłopaka. - prychnęłam. - Czy dobrze pamiętam, że twój ostatni chłopak miał cię dość i cię zdradził? - Nie miałam dzisiaj ochoty na słuchanie mojej ,,ulubionej" kuzynki więc odwróciłam się i odeszłam. Mam dzisiaj inne sprawy na głowie. Wiem, że jeżeli Weasley próbuje mnie zaczepić oznacza to, że ma jakiś powód. Jest ona tak głupia, że nie rozumie jednej prostej rzeczy. Nigdy ze mnę nie wygra.
- Cassie teraz obiad, co nie? - spytałam z nadzieją brunetki.
- Nie. Jeszcze jedna lekcja. Chyba eliksiry. - odpowiedziała.
Jęknęłam. Najchętniej bym się urwał z tych wszystkich lekcji no ale chociaż w pierwszy dzień muszę się pojawić na lekcjach.
-Ugh... Czy ja ci mówiłam, że Ed i Max przyjdą do nas po dwudziestej. Trzeba się pozbyć dziewczyn, bo choć tego nie wygadają to lepiej jak dowiedzą się po fakcie. - powiedziałam.
- Spoko. To co im powiemy?
- Nie wiem coś się wymyśli. Albo je wyrzucimy. (:D)
Scorpius Malfoy
- Czy ty chcesz dodać Potter do naszej listy? Dałbym ci za nią chyba z dwieście punktów. W końcu ona nas nienawidzi. - Ed puścił tą uwagę mimo uszu.
- Jak myślisz kiedy on się ogarnie? - spojrzał na Zabiniego.
- Nie wiem. Godzina... Może dwie... - mruknąłem. Nie miałem dzisiaj za dobrego humoru. Myśl o spotkaniu z Potter wcale nie polepszało mi nastroju. Jedyne co było dobre to to, że pierwsze zajęcia w tym roku - czyli dzisiejsze - były w piątek. Nagle do głowy wpadł mi świetny pomysł. - Jutro robimy imprezę. Ja się zajmę alkoholem, ty skołuj jakieś żarcie, a Max... Niech robi to co potrafi robić najlepiej.
- Okay. - zgodził się.
Weszliśmy do Wielkiej Sali obrzucani spojrzeniami dziewczyn i ich zazdrosnych chłopaków. Ucieszyło mnie to, że nie było tu Margaret jakoś nie miałem ochoty jej dzisiaj słuchać, ale nie było też Potter co było wisienką na torcie.
Nie pocieszyłem się jednak długo nieobecnością tej drugiej. Weszła do Wielkiej Sali z pozostałą trójką. To, że oglądał się za nią każdy chłopak mnie nie zdziwiło, ale to, że szła w naszą stronę już tak.
- No i co z tym debilem? - zwróciła się w stronę Ed'a.
- Ekspert mówi, że będzie żył. - zaśmiał się Edward
- A kto jest ty ekspertem? - spytała.
- Scorpius. - powiedział, a ona tylko prychnęła pogardliwie.
- Pamiętaj co masz mu powiedzieć. - rzuciła i odeszła. No i co z tego mogłem zrozumieć. Jak zawsze musiałem się o wszystko dowiadywać sam.
- Co ona od was chciała? - zapytałem.
- Wkrótce się dowiesz. - odpowiedział tajemniczym tonem.
- Czy ja nigdy nic nie mogę wiedzieć?
- No widać, że jesteś jedną z tych lasek, które uwielbiają plotki.
- Czy ja wyglądam na dziewczynę?
- Tak.
I w taki oto sposób McCullough zarobił mocnego kuksańca w żebra.


Elizabeth Halliwell
- Czy wyglądam na taką, która by się z tobą umówiła? - spytała z nutą ironii Lily jakiegoś brzydala. Tacy ludzie muszą mieć naprawdę więcej odwagi niż urody podchodząc tutaj i proponując Lilce randkę. Ten chłopak miał brązowe, ulizane włosy, były strasznie niski i chudy, a na dodatek miał okulary w okrągłych oprawkach oraz aparat na zęby. Blee...
- No... - zaczął, ale nie dano mu skończyć, bo Lil wykrzyknęła na całą Wielką Salę:
- Ludzie ten tu... - wskazała na chłopaka, który zrobił się cały czerwony. - ... chce się ze mną umówić! - zaśmiała się, a chłopak uciekł na korytarz słysząc śmiech prawie całej Wielkiej Sali.
- Panno Potter proszę tak nie krzyczeć. - zwrócił jej uwagę Fairchild.
- Przepraszam panie dyrektorze. - zrobiła smutną minkę.
- To było piękne Lils. - Cassie przybiła piątkę z naszym rudzielcem.
- Tak. - zgodziłam się.
- Jak jeszcze jeden taki brzydal tu przyjdzie... - mruknęła pod nosem. Nagle chyba sobie coś przypomniała, bo jej twarz rozpromieniała. - Dziewczyny mam do was prośbę... Mogłybyście się zmyć dzisiaj wieczorem z naszego dormitorium. Przynajmniej do jedenastej.
- A po co? - spytałam. Wiedziałam, że to oznacza jakiś podstęp, ale musiałam się dowiedzieć jaki. Lily wymieniła porozumiewawcze spojrzenia z Cassandrą.
- Nie powiemy wam teraz, bo nie będzie niespodzianki, ale czekajcie na nas. Najprawdopodobniej przyjdziemy koło wpół do pierwszej i wtedy opowiemy wam hita. - odpowiedziała Zabini.
- Reasumując. Macie wyjść z dormitorium koło ósmej i możecie wrócić o jedenastej chociaż lepiej by było gdybyście przyszły wpół do dwunastej. No i oczywiście czekacie aż wrócimy chyba, że nie będziecie chciały usłyszeć najświeższych wiadomości. - powiedziała panna Potter.
- Co mówiłyście? - spytała Trish przestając piłować swoje paznokcie. Wszystkie trzy westchnęłyśmy z dezaprobatą i zaczęłyśmy tłumaczyć Patrici o co chodzi.


Edward McCullough
Wyszedłem z Zabinim z naszego dormitorium i wszedłem w drzwi na przeciwko.
- Siema dziewczyny. - rzuciłem razem z Max'em wchodząc do dormitorium Lily, Cassie, Elizabeth i Patrici.
Ich dormitorium wyglądało zupełnie inaczej niż nasze. Oczywiście po całym dormitorium nie walały się brudne ubrania, puste butelki, pety i niedopałki skrętów, bo dziewczyny umiały to posprzątać (:P), a my nie. Na dodatek one postanowiły zmienić swoje dormitorium. Zaklęciem powiększyły swój pokój (Na zewnątrz nie było tego widać.) tak, że było tu miejsca dla dziesięciu, a nie czterech osób. Podłoga była wykonana z hebanu - tak samo jak drzwi i łóżka - a leżał na niej biały futrzany dywan. Ściany były szmaragdowe z srebrnymi ,,zawijasami". Każda miała wielkie łóżko z ogromną ilością poduszek w kolorach srebra i szmaragdów, a obok niego stała szklana szafka nocna. Przy jednej ze ścian stała przestronna, przesuwana, biała szafa. W jednym kącie stał szklany stolik, a wokół niego były poustawiane pufy - dwie białe i dwie szmaragdowe. W pokoju miały też barek z alkoholem wykonany z hebanu i cztery komody z tego samego drewna. Mógłbym się założyć, że ich łazienka też była większa i inaczej urządzona niż inne w Slytherinie.
- Max czemu my nie wpadliśmy na pomysł żeby powiększyć dormitorium. - powiedziałem.
- Po co? - zapytała Lily. - Mielibyście wtedy tylko większy bałagan.
- To co robimy? - spytała się Cassie. - Nie mam zamiaru przesiedzieć całego wieczoru wpatrując się w ścianę. Chociaż ma fajne wzorki nie jest taka interesująca jak mogłoby się wydawać.
- Możemy zagrać w pewną rzecz, którą nie dawno wymyśliliśmy... Na kartkach piszemy kategorię, jedna z osób ją wyciąga i musi odpowiedzieć na pytanie związane z tą kategorią. Ostatnia osoba, która powinna zadać pytanie daje pytanej osobie wyzwanie. - wytłumaczył Max.
Napisaliśmy na małych kartkach kategorie i wrzuciliśmy je do czapki, którą dziewczyny wyciągnęły z swojej szafy bez dna (:D). Usiedliśmy w kółku. Cassie wytrzasnęła skądś fałszoskop i położyła go po środku koła, a ja wyciągnąłem różdżkę zakręcając nią. Wypadło na Lily. Wyciągnęła karteczkę i pokazała nam ją. Było na niej napisane: POCAŁUNKI.
- Ja pierwszy! - krzyknął Max przypominając mi w tej chwili małe dziecko. - Z kim całowałaś się po raz pierwszy?
- Aaron Malfoy. - odpowiedziała niechętnie. Fałszoskop nie zapikał.
- Całowałaś się z bratem Scorpiusa. - zdziwił się Max. Kiwnęła głową. Ona ma tak słabą pamięć czy tylko udaje. Nie pamięta kompletnie wcześniejszych lat. - Kiedy? Jak? Jakim cudem?
- Jesteś pewien, że nie jesteś jedną z tych plotkar? - zapytała.
- Mam wrażenie, że już dziś słyszałem coś podobnego. - powiedziałem przypominając sobie własne słowa.
- Z wszystkich chłopaków z którymi się do tej pory całowałaś, który robił to najlepiej?- spytała Cassandra. Ja będę zadawał wyzwanie... Idealnie.
- Aaron Malfoy. - mruknęła pod nosem chyba niezbyt szczęśliwa tym faktem, ale w końcu musiała powiedzieć prawdę.
- No więc Lilka szykuj się na wyzwanie. Masz stąd wyjść i pocałować pierwszą osobę jaką zobaczysz. - posłałem jej zawadiacki uśmieszek.
- Okay.
Wstała z podłogi, a ja podążyłem za jej przykładem. W końcu musiałem zobaczyć czy zrobi to co jej kazałem. Gdy ona wyszła z dormitorium, ja zajrzałem przez uchylone drzwi na korytarz i zamurowało mnie. Lily Potter miała niezłe zadanie pocałować... Scorpiusa Malfoya, który właśnie wyszedł z dormitorium.
- Malfoy chodź na chwilę. - rzuciła ze zbolałą miną. On nie ruszył się nawet o krok. Lily westchnęła i ruszyła ociężałym krokiem w jego stronę. Gdy już dzieliły ich milimetry, przyciągnęła go i pocałowała. Scorpius był kompletnie zdziwiony, widziałem to w jego oczach...


Rose Weasley
Było przed północą, a ja dopiero wracałam z biblioteki z książkami, które wypożyczyłam na weekend, a wszystko przez to, że wciągnęłam się w jedną z książek, a nowa bibliotekarka, która była już starszą kobietą zasnęła i nie zamknęła biblioteki. Nigdy nie lubiłam chodzić nocą po zamku, bo było tu pełno zaułków w których ktoś mógł się zaczaić. Tym bardziej, że na parterze mogli się kręcić Ślizgoni.
Jeżeli tylko będzie mi dane mam zamiar przeczytać wszystkie te książki. W końcu może się zdarzyć, że jakiś Gryfon będzie chciał zorganizować imprezę, a ja nic na to nie poradzę, bo po pierwsze gdybym odjęła im punkty znienawidzili by mnie jeszcze bardziej, a po drugie w jakiś magiczny sposób pozbędą się Grubej Damy abym nie mogła tu przyprowadzić nauczyciela.
- O Rudzielec znowu sam. - usłyszałam kpiący głos. Natychmiast się odwróciłam. Moje przypuszczenia się sprawdziły. Ślizgoni... Zobaczyłam moją kuzynkę, Cassandrę i Max'a Zabinich oraz Edwarda McCullougha. - Ciekawe co ty tu robisz o tej porze sama. Nie boisz się ciemności i czających się w niej potworów. Mogą ci coś zrobić.
- Dopóki mam różdżkę nic mi nie zrobią. - Wyciągnęłam natychmiast różdżkę, którą trzymałam w kieszeni spodni.
- Wiesz potwory też mają różdżki i jest ich więcej, ale tym razem się im się śpieszy więc nic ci nie zrobią. Niestety.... - powiedział McCullough i cała czwórka zniknęła jakby się teleportowali, ale wiedziałam, że jest to nie możliwe. W końcu tak pisało w historii Hogwartu. Chociaż kiedyś nie można było używać elektroniki, a teraz jest to możliwe.
Potrząsnęłam głową i schowałam różdżkę. Książki - które wcześniej upuściłam wyjmując różdżkę - pozbierałam i od razu ruszyłam szybkim krokiem w stronę Gryffindoru. Nie miałam ochoty na kolejne spotkanie za Ślizgonami.
Gdy już dotarłam do Pokoju Wspólnego nikogo w nim nie było. Wgramoliłam się po schodach i weszłam do swojego dormitorium. Położyłam książki na szafce, przebrałam się w moją pidżamę, którą dostałam od babci Molly była ona różowa w serduszka z długim rękawem. Ułożyłam się w łóżku, które stało najbliżej okna ponieważ wstawałam najwcześniej i lubiłam jak budzą mnie promienie słońca. Jedna rzecz jednak nie mogła mi dać spokoju. Co moja kuzynka robi o tak późnej porze z kumplami Malfoya?


Scorpius Malfoy
Wyszedłem z zamku kierując swoje kroki w stronę jeziora. Cały czas rozmyślałem o dziwnej sytuacji jaka miała miejsce dzisiaj wieczorem. Byłem kompletnie zszokowany gdy Potter mnie pocałowała, a jeszcze bardziej zdziwiłem się gdy zobaczyłem głowę Edwarda wychylającą się z jej dormitorium. Myślałem, że miał on być razem z Maxem na randce z jakimiś bliźniaczkami... Ale chwila! Przecież w Hogwarcie nie ma żadnych bliźniaczek... Jedynymi bliźniakami są Cassandra i Maxmilian Zabini, ale oni się nie liczą. Gdyby były jakieś bliźniaczki to już dawno bym o tym wiedział. Na pewno jeden z nas dodałby je do naszej listy. Będę musiał z nimi pogadać, ale jak na razie mam większe problemy na głowie.
Gdy od jeziora dzieliło mnie jakieś piętnaście metrów zobaczyłem ich... Czyli Potter, bliźniaków Zabinich oraz Edwarda. Ed całował się z Zabini, a Max z Potter. To był kolejny szok jaki przeżyłem wciągu tego dnia. Wpatrywałem się w nich nie ruszając się nawet o milimetr. Nagle oderwali się od siebie i podeszli do mnie śmiejąc się.
- Stary gdybyś ty widział swoją minę. - zaśmiał się McCullough.
- Co wy tu robicie? - spytałem po chwili.
- Stoimy i śmiejemy się z ciebie. - stwierdziła Potter, ale powiedziała to pytającym tonem.
- Nie o to mi chodzi. - warknąłem.
- Wolne tłumaczenie. Całowaliśmy się żeby zrobić ci na złość. Wcale ze sobą nie jesteśmy ani nie mamy zamiaru być w najbliższym czasie. - wytłumaczył powoli Max. - Raczej... - dodał po chwili namysłu, a potem cała ich czwórka znowu zaczęła się śmiać.
- No teraz już rozumiem. - powiedziałem. - Akurat to wam się udało, ale następny razem was rozszyfruje.
- Nie będzie żadnego następnego razu. Oni wcale tak dobrze nie całują i nie mam ochoty na poprawkę. - mruknęła Potter. - Cassie chodźmy już.
Dwie przyjaciółki odeszły szybkim krokiem w stronę zamku dyskutując o czymś zawzięcie. Wpatrywałem się w jej plecy dopóki nie zniknęła ze swoją najlepszą przyjaciółką. Raz mój wzrok zjechał poniżej pasa. Potrząsnąłem głową i włączyłem się w rozmowę moich kumpli. Przecież nie może mi się podobać tyłek mojego odwiecznego wroga - Lilyanne Luny Potter - ani w ogóle ONA.


Lily Potter
- No i nawet im się nie chciało na nas zaczekać. - rzuciła w moją stronę Cassie gdy weszłyśmy do dormitorium i zobaczyłyśmy nasze współlokatorki śpiące już w łóżkach. Westchnęłam tylko na ten widok i uświadomiłam Zabini, że pierwsza zajmuje łazienkę.
Wzięłam gorący prysznic i umyłam głowę oraz zęby. Włosy wysuszyłem jednym prostym zaklęciem, a potem założyłam swoją czarną jedwabną koszulę nocną, która u góry była wyszywana koronką. Związałam włosy w luźnego koka i wyszłam z łazienki. Położyłam się na moim łóżku które stało najbliżej łazienki.
Po półgodzinnym kręceniu się na łóżku wstałam z niego, zarzuciłam na siebie biały szlafrok w czarne kropki i podeszłam do mojej komody. Wyciągnęłam z niej swój zeszyt. Wyszłam z dormitorium i poszłam do Pokoju Wspólnego. Myślałam, że jest już pusty, ale gdy podeszłam do kanapy przy kominku zauważyłam... Malfoya. Leżał na sofie z butelką - najprawdopodobniej Ognistą Whisky - , a obok niego ułożyła się całkiem spora kupka pustych butelek.
- Co cię zmusiło do tak drastycznych poczynań? - zapytałam z nutką ironii wyczuwalną w głosie.
- A co cię to interesuje? - odpowiedział pytaniem. Podniósł leniwie wzrok i zmierzył mnie spojrzeniem od góry do dołu. - Z pewnością maczałaś w tym palce.
- Oj Malfoy, Malfoy. - westchnęłam i opadłam na jeden z foteli. - Wiesz jako twój największy wróg - a bynajmniej uważam, że jestem twoim największym wrogiem - nie będę ci prawiła kazań, gdy mi powiesz dlaczego w jakieś pół godziny się ochlałeś. Ja mogę się tylko śmiać i przekazać to całemu Hogwartowi.
- Naprawdę pocieszająca wiadomość. - warknął po czym wziął kolejnego łyka z butelki. Ja za to wzięłam sobie różdżkę - na pewno Malfoya - leżącą na stoliku i przywołałam z mojego dormitorium butelkę Ognistej dla siebie oraz odesłałam zeszyt. - A więc leżę tu koło ciebie z butelką w ręce tylko ze względu na zakład. Nie chodzi o to, że przez to będę musiał zerwać z Visions, bo swoją drogą wkurzała mnie już ta jej zazdrość, chodzi o to co będę musiał zrobić...
- A co będziesz musiał zrobić? - spytałam.
- Nie powiem ci, ale z pewnością wkrótce się dowiesz. - pociągnął kolejnego łyka. - Swoją drogą to po co ja ci się spowiadam.
- Tego to ja ci nie powiem Malfoy, nie siedzę w twojej głowie. Wiem tyle, że za niedługo szkołę wypełnią plotki. - zaśmiałam się. - To będzie hit stulecie Malfoy zerwie z Visions.
- Nie. Na pewno nie w porównaniu z tym co będę musiał zrobić.
- Jeżeli ty się załamujesz to już wiem, że będzie nie zły ubaw. Przynajmniej dla mnie...
- Ciesz się, że nie wiesz o co w tym chodzi. Wkrótce się dowiesz obiecuje ci to. - Malfoy próbował wstać z sofy, ale od razu z powrotem na nią opad. - Kurwa mać!
- Trzeba było nie wypijać całych swoich zapasów. - zachichotałam. - Wygląda na to, że będziesz musiał spać tutaj. A jutro zobaczy cię cały Slytherin wśród butelek i z kompletnym kacem. - wstałam z fotela. - Zrobię dziś dzień dobroci dla zwierząt. Nie ruszaj się stąd. Choć wątpie, żeby ci się to udało bez czyjejś pomocy.
Ruszyłam w stronę dormitorium tylko zamiast wejść w drzwi po prawej weszłam w te po lewej. (Dop. Aut. Oczywiście nie dosłownie. Jakby weszła w drzwi nie byłoby milutko. xD) Pokój w którym się znalazłam był kompletnie zaśmiecony dzięki czemu wiedziałam, że trafiłam. Podeszłam do łóżka na którym zauważyłam Edwarda McCullougha. Uderzyłam go w ten pusty łeb dzięki czemu zaczął się przebudzać.
- McCullough wstawaj mam do ciebie pewną sprawę. - mruknęłam potrząsając nim.
- Dobra, dobra już. - powoli podniósł się do pozycji siedzącej i przetarł zaspane oczy. - Czy ciebie już kompletnie pojebało? Jest środek nocy!
- Nie ględź. Twój kumpel leży teraz w Pokoju Wspólnym otoczony morzem butelek. Ja postanowiłam zrobić dzień dobroci dla zwierząt więc tu przyszłam żebyś go tutaj dowlókł. Rozumiesz, czy jesteś zbyt tępy?
- Wracamy do dawnych złośliwości, jak milutko. Już idę. Nie przeszkadza ci widok mojego boskiego ciała w samych bokserkach?
- Po pierwsze mam dwóch braci, po drugie nie pierwszy raz widzę faceta w samych bokserkach i nie mówię tu o moim rodzeństwie, po trzecie jest XXI wiek, a po czwarte nie jesteś przystojny.
- Ten czwarty argument bym wycofał, w końcu ja jestem najprzystojniejszy.
- Pff... Chciałbyś.
- A co uważasz, że Malfoy jest najprzystojniejszy?
- Prędzej przyznałabym ten tytuł Trainersowi.
Wróciłam znowu do Pokoju Wspólnego tym razem jednak w towarzystwie McCullougha. Malfoy leżał w tym samym miejscu co wcześniej. Jedyne co się zmieniło to butelka w jego ręce.
- Tu masz swojego kumpla. Ja się zmywam. Dzień dobroci dla zwierząt się skończył. - powiedziałam.
- Zdajesz sobie sprawę, że się dopiero zaczął. - odpowiedział Edward.
- Grr... Jak wolisz. Chwila dobroci dla zwierząt JUŻ się skończyła.


Edward McCullough
- Ta dzisiejsza impreza to już nie jest dla ciebie. Ty sobie ją zrobiłeś w nocy. - zwróciłem się w stronę Scorpiusa. Szykowaliśmy się właśnie do wyjścia na śniadanie. Scorpius po wypiciu eliksiru na kaca i kąpieli wyglądał lepiej, na szczęście.
- To było tylko przygotowanie do niej. - zaśmiał się Pius. - A nawet jeśli to wasza wina. -Chciało mi się śmiać na wspomnienie wydarzeń z nocy, ale powstrzymałem się od tego. Nałożyłem na siebie T-shirt i spojrzałem na moich kumpli wyczekująco. - A ty to nie masz zamiaru założyć spodni?
- Nie mam zamiar pójść w samych bokserkach. - mruknąłem sarkastycznie wyciągając spodnie z szafy. Wcale nie miałem zamiaru się przyznawać, że o tym zapomniałem.
- Tak właśnie myślałem. - powiedział Scor.
Gdy w końcu wszyscy byliśmy gotowi wyszliśmy z dormitorium. W Pokoju Wspólnym był straszny tłok przy tablicy ogłoszeń więc Max podszedł zobaczyć co to za ogłoszenie.
- Życzę wam powodzenia. - podszedł do nas i poklepał po plecach.
- O co chodzi? - zapytałem.
- Macie dzisiaj nabór do drużyny. - odpowiedział Zabini.
- Malfoy zwariowałeś! - krzyknąłem.
- Wiesz przynajmniej będziemy to mieli z głowy. - wytłumaczył mi Scor.
- Po prostu pięknie. O której?
- Po śniadaniu. Zdążymy potem załatwić sprawy związane z imprezą.
Nie odezwałem się już ani słowem dopóki nie znaleźliśmy się w Wielkiej Sali na swoich miejscach.
- Zdajesz sobie sprawę, że przyjdzie dużo dziewczyn, które będą chciały przyjść tylko ze względu na nas... - powiedziałem, a po chwili dodałem. - ... i dużo chłopaków ze względu na Potter i Zabini.
- Tak zdaje sobie sprawę, ale jutro raczej większość nie będzie wstanie przyjść... Czy to dobrych, czy to złych. - odpowiedział.
- Niestety muszę się z tobą zgodzić. - wziąłem kęs kiełbaski. - Na początku musisz sprawdzić czy oni w ogóle potrafią latać...
- A potem test dla chłopaków i dziewczyn podczas którego będziemy sprawdzać czy zdekoncentruje ich widok płci przeciwnej. - dokończył za mnie.
- Jak to pięknie powiedziałeś. - udałem, że pociągam nosem.
- Czy to bezpieczne użyć całego zasobu słownictwa w jednym zdaniu, Malfoy? - spytała Lily Potter nagle pojawiając się za mną.
- A czy to ładnie podsłuchiwać? - warknął.
- Ja tylko przechodziłam, a ty się darłeś na całą Wielką Salę więc nawet jakbym chciała to i tak bym to usłyszała. - zrobiła minę niewiniątka. Miała już odchodzić ale ja ją zatrzymałem.
- Robimy dzisiaj imprezę. Żeby nie było, że nie mówiliśmy. - wytłumaczyłem widząc jej pytające spojrzenie.
- Tak, słyszałam.
- Przecież nikt o tym nie wie oprócz naszej trójki.
- Mam swoje źródła. To do zobaczenie na treningu. - odeszła od nas i wyszła z Wielkiej Sali razem z Cassandrą Zabini.
- Skąd ona to wszystko wie? - zapytał mnie Scorpius.
- Słyszałeś ma swoje źródła. - mruknąłem. Było wiadomo, że Potter zawsze ma informacje z pierwszej ręki. Pewnie przechodził koło nas jeden z jej piesków, który od razu jej powiedział o imprezie, ale nie ma w tym nic złego. W końcu przyjdzie cały Slytherine, bez wyjątków. Najpierw padnie pierwszy, drugi i trzeci rok. Potem czwarty i szósty, a na końcu zostanie garstka z siódmego roku. Najczęściej to jesteśmy my, czyli ja, Malfoy i nie raz Zabini (Max) oraz Potter, Zabini (Cassie) i Halliwell. - No to co idziemy?
- Idź ja zaraz dojdę. - odpowiedział Malfoy. Wstałem więc i wyszedłem z Wielkiej Sali, a potem z zamku kierując się w stronę boiska do qudditcha.
Wszedłem do szatni i zobaczyłem tam resztki naszej drużyny z poprzedniego roku. Lily Potter, Cassie Zabini... No i to by było na tyle. Została nas tylko czwórka: ja, Malfoy i dziewczyny. Brakowało nam: dwóch pałkarzy i obrońcy, ponieważ Scorpius był szukającym, a ja z Potter i Zabini ścigającymi.
- I znowu się spotykamy. - rzuciłem w ich stronę.
- Tak samo bardzo cieszę się z tego jak ty. - powiedziała Lily.
- A skąd wiesz, że ja nie szaleje z radości? - spytałem unosząc brwi.
- Kobieca intuicja. - mruknęła. - Gdzie jest nasz kapitan?


Scorpius Malfoy
Wszedłem do szatni, a za mną podążał nowy skład drużyny Slytherine'u. Ścigający - Potter, Zabini i McCullough - oraz szukający - ja - pozostali tacy jak w zeszłym roku. Nowym obrońcom był Mark Hunt, a pałkarzami zostali Jasper Moore i Brandon Nowhen.
- Musimy zacząć trenować jak najszybciej. Chociaż Gryfoni nigdy z nami nie wygrają trzeba trzymać formę. - powiedziałem, gdy wszyscy byli już w środku. - Powiedzcie swoim znajomym, że dzisiaj koło dwudziestej będzie impreza w Pokoju Wspólnym. No i to by było na tyle. Zawiadomię was o kolejnych treningach w najbliższym czasie.
Razem z Ed'em wyszliśmy z szatni i skierowaliśmy swoje kroki w stronę zamku. Dzisiejsza pogoda była świetna. Z pewnością było około 30 stopni. Uczniowie wylali się na błonia. Przy jeziorze widać było opalające się dziewczyny, które nie należały do tych brzydszych kujonek odrabiających lekcje lub czytających książki pod drzewami. Chłopaki zaś próbowali wrzucić dziewczyny do jeziora - one piszczały, a oni się śmiali.
Uśmiechnąłem się. Była to idealna pogoda na wyjście do Hogsmead po zapasy alkoholu na dzisiejszą imprezę. Gdy spoglądałem tak na błonia zauważyłem Margaret Visions. Uśmiech od razu zniknął z mojej twarzy na myśl o tym co mnie będzie czekało gdy uświadomię jej, że z nią zrywam. Nigdy nie miałem problemów ze zerwaniem z dziewczyną, ale ona... Była chorobliwie zazdrosna, nieobliczalna i pragnąca popularności, którą ja jej dawałem z powodu bycia najprzystojniejszym chłopakiem. Kiedyś ten tytuł nosił James Potter, ale odkąd odszedł z Hogwartu...
- No i jak ci idzie? - spytał Ed, gdy zobaczył na kogo patrzę. Od razu wiedziałem o co mu chodzi.
- Źle. Mam zamiar dzisiaj zerwać z Visions... Uważam, że was kompletnie pojebało! Żeby mi dawać zadanie, które jest nie do wykonania. Czy myślisz, że to będzie takie łatwe?!
- W końcu ktoś w końcu musiał dodać ją do naszej listy... A to, że nasunęła się okazja żebyś ty to zrobił... Jak nie chcesz wyrównać naszej punktacji, pozbyć się wygranej w naszym konkursie oraz przyznać, że jestem od ciebie przystojniejszy i...
- Tak znam wszystkie warunki. Nigdy bym tego nie przeżył już wolę zrobić to co mi kazaliście.
- No i widzisz stary to w tobie lubię najbardziej - ten upór.
- A ja najbardziej tego w sobie nienawidzę.
- A ja wszystkiego w tobie nienawidzę... - koło nas pojawiła się Potter i jej przyjaciółeczka. - ... więc zgadzamy się ze sobą w jednej sprawie. Ja też nienawidzę tej rzeczy którą ty nienawidzisz.
- Potter twoje filozofia mnie dobija. - mruknąłem.
- No wiem Malfoy mój geniusz cię przerasta. Mam nadzieję, że nie spotkamy się dzisiaj w Hogsmead.
- A czemu mielibyśmy się spotkać?
- Jak by ci to wytłumaczyć... Muszę odwiedzić kilka miejsc które nie są dla małych dzieci.
- Więc dlaczego ty tam idziesz?
- Bo nie jestem tobą. Czyli dzieciakiem, który za każdym razem leci do mamusi gdy stanie mu się krzywda.
- Czy my przypadkiem nie mówimy o twoim bracie.
- Nie wiedziałam, że któryś z moich braci jest płaczliwym gnojkiem, tak jak ty. A nawet jeśli, takim tekstem uraziłbyś moją kuzynkę, nie mnie.
Nie zdążyłem się odezwać ani jednym słowem, a ona już odeszła. Zawsze musiała mieć ostatnie zdanie. Zawsze! Nigdy nie było tak, że znikała po słowach innej osoby. Zawsze to ona kończyła dyskusje. Zresztą tak jak reszta młodych Potterów.
***

* Postanowiłam, że w moim opowiadaniu w Hogwarcie będzie można używać telefonów, komputerów i innych tego typu rzeczy, bo uczniowie będą mogli łatwiej się ze sobą porozumiewać. W końcu komu by się ciągle chciało wysyłać sowę do przyjaciółki/przyjaciela.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by Ally | Graphicpoison