Rose
Weasley
Nasze
lekcje transmutacji jak zawsze były kompletną porażką. Po
pierwsze nasz profesor był młodym mężczyzną, który oglądał
się za każdą ładniejszą uczennicą w tej szkole, po drugie on
też był całkiem przystojny i dziewczyny wpatrywały się w niego
jak w obrazek, po trzecie transmutacje mieliśmy ze Ślizgonami.
Naszemu profesorowi Trainer'owi jak reszcie chłopaków z naszej
szkoły podobała się Lily Potter, która w tym momencie kompletnie
ignorowała jego natarczywe spojrzenie i próbowała obudzić
Maxmiliana Zabiniego z transu. Pomagał jej w tym Edward McCullough.
Nie wiem od kiedy ona ma takie dobre kontakty z przyjaciółmi
Malfoya. Chyba coś knują...
Na
lekcjach Trainer zawsze było tak samo. ,,Przeczytajcie następną
lekcję, a potem poćwiczcie tam macie...króliki. Ja muszę
uzupełnić papiery." Powinien zmienić ostatnie zdanie na:
,,Ja muszę popatrzyć się na ładne uczennice." Wiadomo
dlaczego moja kuzynka nie musi się uczyć na testy. Jak mogłoby być
inaczej przy takim profesorze.
-
Panno Potter, Panie McCullough proszę
wrócić do czytania, a nie zajmować się sobą. - zwrócił im
uwagę Trainer. Zabrzmiało to co
najmniej
dziwnie. Zwróciło to uwagę Malfoya, który spojrzał się na nich
zbity z tropu.
-
Przepraszamy, panie profesorze. - Lily Potter zatrzepotała rzęsami.
Widać było zmianę
na twarzy profesora. - To się już nie powtórzy.
-
Mam taką nadzieję. - powiedział uśmiechając się tak, że
większość dziewczyny by zemdlało, ale nie moja kuzynka. Była
odporna na takie rzeczy, w końcu to ona używała takich chwytów na
chłopakach, nie oni na niej.
Lily
Potter
Mam
w dupie Zabiniego i tego durnego profesorka. Jeden się najarał
przed transmutacją, a drugi myśli że ja polecę
na nauczyciela. On nawet nie był jakiś nieziemsko przystojny. Od
kiedy to go interesuje coś więcej niż oglądanie wszystkich lasek
od góry do dołu.
Trzepnęłam
Ed'a w łeb. Natychmiast się odwrócił i posłał mi pytające
spojrzenie.
-
Masz telefon? - spytałam. Kiwnął głową. Właśnie w tym momencie
ucieszyłam się, że w Hogwarcie można używać elektroniki.*
Wyjęłam swój telefon z torby na książki i napisałam do
McCullough.
Zgadnij
co bym mu zrobiła?! - L.P
Trainerowi,
czy Max'owi?
- E.M
Obu.
Zresztą nieważne... Czyli wmówiliście Malfoy'owi, że umówiliście
się z jakimiś bliźniaczkami. I ten idiota w to uwierzył?
Tak.
Był zbyt przejęty spotkaniem z tobą i zerwaniem z Visions.
Przecież
on nigdy z nią nie zerwie. Oni są do siebie za bardzo podobni.
Wiem
do kogo on jest bardziej podobny, ale to jest zupełnie co innego.
Scorpius tam ma być o dwunastej, a my?
Hmm...
23:30
A
co my mamy do tej pory robić?! Przecież nie uwierzy w to, że
umówiliśmy się z nimi na tą godzinę.
Nie
wiem, możecie przyjść do naszego dormitorium. Tylko o której u
nas będziecie, bo musimy się pozbyć dziewczyn.
Około
20.
Okay,
czyli już wszystko mamy obgadane. Przekaż to temu głąbowi jak w
końcu uda ci się go przywrócić do rzeczywistości.
Zadzwonił
dzwonek, który oznajmił koniec lekcji. Zebrałam szybko książki i
włożyłam je do torby. Wyszłam z klasy razem z Cassie po drodze
obrzucając pogardliwym spojrzeniem Maxa, który i tak nie mógł
tego zauważyć bo był zbyt naćpany.
-
Kręcisz z kumplem Malfoya? - usłyszałam głos, który
rozpoznałabym wszędzie. Rose Weasley. Odwróciłam się.
-
Lepszy taki facet niż kij od miotły. - warknęłam.
-
Za niedługo może zejdziesz się z Malfoyem. - zaśmiała się.
-
Prędzej ty będziesz miała przystojnego chłopaka. Nie, prędzej ty
W
OGÓLE będziesz
miała chłopaka. - prychnęłam. - Czy dobrze pamiętam, że twój
ostatni chłopak miał cię dość i cię zdradził? - Nie miałam
dzisiaj ochoty na słuchanie mojej ,,ulubionej" kuzynki więc
odwróciłam się i odeszłam. Mam dzisiaj inne sprawy na głowie.
Wiem, że jeżeli Weasley próbuje mnie zaczepić oznacza to, że ma
jakiś powód. Jest ona tak głupia, że nie rozumie jednej prostej
rzeczy. Nigdy ze mnę nie wygra.
-
Cassie teraz obiad, co nie? - spytałam z nadzieją brunetki.
-
Nie. Jeszcze jedna lekcja. Chyba eliksiry. - odpowiedziała.
Jęknęłam.
Najchętniej bym się urwał z tych wszystkich lekcji no ale chociaż
w pierwszy dzień muszę się pojawić na lekcjach.
-Ugh...
Czy ja ci mówiłam, że Ed i Max przyjdą do nas po dwudziestej.
Trzeba się pozbyć dziewczyn, bo choć tego nie wygadają to lepiej
jak dowiedzą się po fakcie. - powiedziałam.
-
Spoko. To co im powiemy?
-
Nie wiem coś się wymyśli. Albo je wyrzucimy. (:D)
Scorpius
Malfoy
-
Czy ty chcesz dodać Potter do naszej listy? Dałbym ci za nią chyba
z dwieście punktów. W końcu ona nas nienawidzi. - Ed puścił tą
uwagę mimo uszu.
-
Jak myślisz kiedy on się ogarnie? - spojrzał na Zabiniego.
-
Nie wiem. Godzina... Może dwie... - mruknąłem. Nie miałem dzisiaj
za dobrego humoru. Myśl o spotkaniu z Potter wcale nie polepszało
mi nastroju. Jedyne co było dobre to to, że pierwsze zajęcia w tym
roku - czyli dzisiejsze - były w piątek. Nagle do głowy wpadł mi
świetny pomysł. - Jutro robimy imprezę. Ja się zajmę alkoholem,
ty skołuj jakieś żarcie, a Max... Niech robi to co potrafi robić
najlepiej.
-
Okay. - zgodził się.
Weszliśmy
do Wielkiej Sali obrzucani spojrzeniami dziewczyn i ich zazdrosnych
chłopaków. Ucieszyło mnie to, że nie było tu Margaret jakoś nie
miałem ochoty jej dzisiaj słuchać, ale nie było też Potter co
było wisienką na torcie.
Nie
pocieszyłem się jednak długo nieobecnością tej drugiej. Weszła
do Wielkiej Sali z pozostałą trójką. To, że oglądał się za
nią każdy chłopak mnie nie zdziwiło, ale to, że szła w naszą
stronę już tak.
-
No i co z tym debilem? - zwróciła się w stronę Ed'a.
-
Ekspert mówi, że będzie żył. - zaśmiał się Edward
-
A kto jest ty ekspertem? - spytała.
-
Scorpius. - powiedział, a ona tylko prychnęła pogardliwie.
-
Pamiętaj co masz mu powiedzieć. - rzuciła i odeszła. No i co z
tego mogłem zrozumieć. Jak zawsze musiałem się o wszystko
dowiadywać sam.
-
Co ona od was chciała? - zapytałem.
-
Wkrótce się dowiesz. - odpowiedział tajemniczym
tonem.
-
Czy ja nigdy nic nie mogę wiedzieć?
-
No widać, że jesteś jedną z tych lasek, które uwielbiają
plotki.
-
Czy ja wyglądam na dziewczynę?
-
Tak.
I
w taki oto sposób McCullough zarobił mocnego kuksańca w żebra.
Elizabeth
Halliwell
-
Czy wyglądam na taką, która by się z tobą umówiła? - spytała
z nutą ironii Lily jakiegoś brzydala. Tacy ludzie muszą mieć
naprawdę więcej odwagi niż urody podchodząc tutaj i proponując
Lilce randkę. Ten chłopak miał brązowe, ulizane włosy, były
strasznie niski i chudy, a na dodatek miał okulary w okrągłych
oprawkach oraz aparat na zęby. Blee...
-
No... - zaczął, ale nie dano mu skończyć, bo Lil wykrzyknęła na
całą Wielką Salę:
-
Ludzie ten tu... - wskazała na chłopaka, który zrobił się cały
czerwony. - ... chce się ze mną umówić! - zaśmiała się, a
chłopak uciekł na korytarz słysząc śmiech prawie całej Wielkiej
Sali.
-
Panno Potter proszę tak nie krzyczeć. - zwrócił jej uwagę
Fairchild.
-
Przepraszam panie dyrektorze. - zrobiła smutną minkę.
-
To było piękne Lils. - Cassie przybiła piątkę z naszym
rudzielcem.
-
Tak. - zgodziłam się.
-
Jak jeszcze jeden taki brzydal tu przyjdzie... - mruknęła pod
nosem. Nagle chyba sobie coś przypomniała, bo jej twarz
rozpromieniała. - Dziewczyny mam do was prośbę... Mogłybyście
się zmyć dzisiaj wieczorem z naszego dormitorium. Przynajmniej do
jedenastej.
-
A po co? - spytałam. Wiedziałam, że to oznacza jakiś podstęp,
ale musiałam się dowiedzieć jaki. Lily wymieniła porozumiewawcze
spojrzenia z Cassandrą.
-
Nie powiemy wam teraz, bo nie będzie niespodzianki, ale czekajcie na
nas. Najprawdopodobniej przyjdziemy koło wpół do pierwszej i wtedy
opowiemy wam hita. - odpowiedziała Zabini.
-
Reasumując.
Macie wyjść z dormitorium koło ósmej i możecie wrócić o
jedenastej chociaż lepiej by było gdybyście przyszły wpół do
dwunastej. No i oczywiście czekacie aż wrócimy chyba, że nie
będziecie chciały usłyszeć najświeższych wiadomości. -
powiedziała panna Potter.
-
Co mówiłyście? - spytała Trish przestając piłować swoje
paznokcie. Wszystkie trzy westchnęłyśmy
z dezaprobatą i zaczęłyśmy tłumaczyć Patrici o co chodzi.
Edward
McCullough
Wyszedłem
z Zabinim z naszego dormitorium i wszedłem w drzwi na przeciwko.
-
Siema dziewczyny. - rzuciłem razem z Max'em wchodząc do dormitorium
Lily, Cassie, Elizabeth i Patrici.
Ich
dormitorium wyglądało zupełnie inaczej niż nasze. Oczywiście po
całym dormitorium nie walały się brudne ubrania, puste butelki,
pety i niedopałki skrętów, bo dziewczyny umiały to posprzątać
(:P), a my nie. Na dodatek one postanowiły zmienić swoje
dormitorium. Zaklęciem powiększyły swój pokój (Na zewnątrz nie
było tego widać.) tak, że było tu miejsca dla dziesięciu, a nie
czterech osób. Podłoga była wykonana z hebanu - tak samo jak drzwi
i łóżka - a leżał na niej biały futrzany dywan. Ściany były
szmaragdowe z srebrnymi ,,zawijasami". Każda miała wielkie
łóżko z ogromną ilością poduszek w kolorach srebra i
szmaragdów, a obok niego stała szklana szafka nocna. Przy jednej ze
ścian stała przestronna, przesuwana, biała szafa. W jednym kącie
stał szklany stolik, a wokół niego były poustawiane pufy - dwie
białe i dwie szmaragdowe. W pokoju miały też barek z alkoholem
wykonany z hebanu i cztery komody z tego samego drewna. Mógłbym się
założyć, że ich łazienka też była większa i inaczej urządzona
niż inne w Slytherinie.
-
Max czemu my nie wpadliśmy na pomysł żeby powiększyć
dormitorium. - powiedziałem.
-
Po co? - zapytała Lily. - Mielibyście wtedy tylko większy bałagan.
-
To co robimy? - spytała się Cassie. - Nie mam zamiaru przesiedzieć
całego wieczoru wpatrując się w ścianę. Chociaż ma fajne wzorki
nie jest taka interesująca jak mogłoby się wydawać.
-
Możemy zagrać w pewną rzecz, którą nie dawno wymyśliliśmy...
Na kartkach piszemy kategorię, jedna z osób ją wyciąga i musi
odpowiedzieć na pytanie związane z tą kategorią. Ostatnia osoba,
która powinna zadać pytanie daje pytanej osobie wyzwanie. -
wytłumaczył Max.
Napisaliśmy
na małych kartkach kategorie i wrzuciliśmy je do czapki, którą
dziewczyny wyciągnęły z swojej szafy bez dna (:D). Usiedliśmy w
kółku. Cassie wytrzasnęła skądś
fałszoskop i położyła go po środku koła, a ja wyciągnąłem
różdżkę zakręcając nią. Wypadło na Lily. Wyciągnęła
karteczkę i pokazała nam ją. Było na niej napisane: POCAŁUNKI.
-
Ja pierwszy! - krzyknął Max przypominając mi w tej chwili małe
dziecko. - Z kim całowałaś się po raz pierwszy?
-
Aaron Malfoy. - odpowiedziała niechętnie. Fałszoskop nie zapikał.
-
Całowałaś się z bratem Scorpiusa. - zdziwił się Max. Kiwnęła
głową. Ona ma tak słabą pamięć czy tylko udaje. Nie pamięta
kompletnie
wcześniejszych lat. - Kiedy? Jak? Jakim cudem?
-
Jesteś pewien, że nie jesteś jedną z tych plotkar? - zapytała.
-
Mam wrażenie, że już dziś słyszałem coś podobnego. -
powiedziałem przypominając sobie własne słowa.
-
Z wszystkich chłopaków z którymi się do tej pory całowałaś,
który robił to najlepiej?- spytała Cassandra. Ja będę zadawał
wyzwanie... Idealnie.
-
Aaron Malfoy. - mruknęła pod nosem chyba niezbyt szczęśliwa tym
faktem, ale w końcu musiała powiedzieć prawdę.
-
No więc Lilka szykuj się na wyzwanie. Masz stąd wyjść i
pocałować pierwszą osobę jaką zobaczysz. - posłałem jej
zawadiacki uśmieszek.
-
Okay.
Wstała
z podłogi, a ja podążyłem za jej przykładem. W końcu musiałem
zobaczyć czy zrobi to co jej kazałem. Gdy ona wyszła z
dormitorium, ja zajrzałem przez uchylone drzwi na korytarz i
zamurowało mnie. Lily Potter miała niezłe zadanie pocałować...
Scorpiusa Malfoya, który właśnie wyszedł z dormitorium.
-
Malfoy chodź na chwilę. - rzuciła ze zbolałą miną. On nie
ruszył się nawet o krok. Lily westchnęła i ruszyła ociężałym
krokiem w jego stronę. Gdy już dzieliły ich milimetry,
przyciągnęła go i pocałowała. Scorpius był kompletnie
zdziwiony, widziałem to w jego oczach...
Rose
Weasley
Było
przed północą, a ja dopiero wracałam z biblioteki z książkami,
które wypożyczyłam na weekend, a wszystko przez to, że wciągnęłam
się w jedną z książek, a nowa bibliotekarka, która była już
starszą kobietą zasnęła i nie zamknęła biblioteki. Nigdy nie
lubiłam chodzić nocą po zamku, bo było tu pełno zaułków w
których ktoś mógł się zaczaić. Tym bardziej, że na parterze
mogli się kręcić Ślizgoni.
Jeżeli
tylko będzie mi dane mam zamiar przeczytać wszystkie te książki.
W końcu może się zdarzyć, że jakiś Gryfon będzie chciał
zorganizować imprezę,
a ja nic na to nie poradzę, bo po pierwsze gdybym odjęła im punkty
znienawidzili by mnie jeszcze bardziej, a po drugie w jakiś magiczny
sposób pozbędą się Grubej Damy abym nie mogła tu przyprowadzić
nauczyciela.
-
O Rudzielec znowu sam. - usłyszałam kpiący głos. Natychmiast się
odwróciłam. Moje przypuszczenia się sprawdziły. Ślizgoni...
Zobaczyłam moją kuzynkę, Cassandrę i Max'a Zabinich oraz Edwarda
McCullougha. - Ciekawe co ty tu robisz o tej porze sama. Nie boisz
się ciemności i czających się w niej potworów. Mogą ci coś
zrobić.
-
Dopóki mam różdżkę nic mi nie zrobią. - Wyciągnęłam
natychmiast różdżkę, którą trzymałam w kieszeni spodni.
-
Wiesz potwory też mają różdżki i jest ich więcej, ale tym razem
się im się śpieszy więc nic ci nie zrobią. Niestety.... -
powiedział McCullough i cała czwórka zniknęła jakby się
teleportowali, ale wiedziałam, że jest to nie możliwe. W końcu
tak pisało w historii Hogwartu. Chociaż kiedyś nie można było
używać elektroniki, a teraz jest to możliwe.
Potrząsnęłam
głową i schowałam różdżkę. Książki - które wcześniej
upuściłam wyjmując różdżkę - pozbierałam i od razu ruszyłam
szybkim krokiem w stronę Gryffindoru. Nie miałam ochoty na kolejne
spotkanie za Ślizgonami.
Gdy
już dotarłam do Pokoju Wspólnego
nikogo w nim nie było. Wgramoliłam się po schodach i weszłam do
swojego dormitorium. Położyłam książki na szafce, przebrałam
się w moją pidżamę, którą dostałam od babci Molly była ona
różowa w serduszka z długim rękawem. Ułożyłam się w łóżku,
które stało najbliżej okna ponieważ wstawałam najwcześniej i
lubiłam jak budzą
mnie promienie słońca. Jedna rzecz jednak nie mogła mi dać
spokoju. Co moja kuzynka robi o tak późnej porze z kumplami
Malfoya?
Scorpius
Malfoy
Wyszedłem
z zamku kierując swoje kroki w stronę jeziora. Cały czas
rozmyślałem o dziwnej sytuacji jaka miała miejsce dzisiaj
wieczorem. Byłem kompletnie zszokowany gdy Potter mnie pocałowała,
a jeszcze bardziej zdziwiłem się gdy zobaczyłem głowę Edwarda
wychylającą się z jej dormitorium. Myślałem, że miał on być
razem z Maxem na randce
z jakimiś bliźniaczkami... Ale chwila! Przecież w Hogwarcie nie ma
żadnych bliźniaczek...
Jedynymi bliźniakami są Cassandra i Maxmilian Zabini, ale oni się
nie liczą. Gdyby były jakieś bliźniaczki to już dawno bym o tym
wiedział. Na pewno jeden z nas dodałby je do naszej listy. Będę
musiał z nimi pogadać, ale jak na razie mam większe problemy na
głowie.
Gdy
od jeziora dzieliło mnie jakieś piętnaście metrów zobaczyłem
ich... Czyli Potter, bliźniaków Zabinich oraz Edwarda. Ed całował
się z Zabini, a Max z Potter. To był kolejny szok jaki przeżyłem
wciągu tego dnia. Wpatrywałem się w nich nie ruszając się nawet
o milimetr. Nagle oderwali się od siebie i podeszli do mnie śmiejąc
się.
-
Stary gdybyś ty widział swoją minę. - zaśmiał się McCullough.
-
Co wy tu robicie? - spytałem po chwili.
-
Stoimy i śmiejemy się z ciebie. - stwierdziła Potter, ale
powiedziała to pytającym tonem.
-
Nie o to mi chodzi. - warknąłem.
-
Wolne tłumaczenie. Całowaliśmy się żeby zrobić ci na złość.
Wcale ze sobą nie jesteśmy ani nie mamy zamiaru być w najbliższym
czasie. - wytłumaczył powoli Max. - Raczej... - dodał po chwili
namysłu, a potem cała ich czwórka znowu zaczęła się śmiać.
-
No teraz już rozumiem. - powiedziałem. - Akurat to wam się udało,
ale następny razem was rozszyfruje.
-
Nie będzie żadnego następnego razu. Oni wcale tak dobrze nie
całują i nie mam ochoty na poprawkę. - mruknęła Potter. - Cassie
chodźmy już.
Dwie
przyjaciółki odeszły szybkim krokiem w stronę zamku dyskutując o
czymś zawzięcie. Wpatrywałem się w jej plecy dopóki nie zniknęła
ze swoją najlepszą przyjaciółką. Raz mój wzrok zjechał poniżej
pasa. Potrząsnąłem głową i włączyłem się w rozmowę moich
kumpli. Przecież nie może mi się podobać tyłek mojego
odwiecznego wroga - Lilyanne Luny Potter - ani w ogóle ONA.
Lily
Potter
-
No i nawet im się nie chciało na nas zaczekać. - rzuciła w moją
stronę Cassie gdy weszłyśmy do dormitorium i zobaczyłyśmy nasze
współlokatorki śpiące już w łóżkach. Westchnęłam tylko na
ten widok i uświadomiłam Zabini, że pierwsza zajmuje łazienkę.
Wzięłam
gorący prysznic i umyłam głowę oraz zęby. Włosy wysuszyłem
jednym prostym zaklęciem, a potem założyłam swoją czarną
jedwabną koszulę nocną, która u góry była wyszywana koronką.
Związałam włosy w luźnego koka i wyszłam z łazienki.
Położyłam
się na moim łóżku które stało najbliżej łazienki.
Po
półgodzinnym kręceniu się na łóżku wstałam z niego,
zarzuciłam na siebie biały szlafrok w czarne kropki i podeszłam do
mojej komody. Wyciągnęłam z niej swój zeszyt. Wyszłam z
dormitorium i poszłam do Pokoju Wspólnego. Myślałam, że jest już
pusty, ale gdy podeszłam do kanapy przy kominku zauważyłam...
Malfoya. Leżał na sofie z butelką - najprawdopodobniej Ognistą
Whisky - , a obok niego ułożyła się całkiem spora kupka pustych
butelek.
-
Co cię zmusiło do tak drastycznych poczynań? - zapytałam z nutką
ironii wyczuwalną w głosie.
-
A co cię to interesuje? - odpowiedział pytaniem. Podniósł leniwie
wzrok i zmierzył mnie spojrzeniem od góry do dołu. - Z pewnością
maczałaś w tym palce.
-
Oj Malfoy, Malfoy. - westchnęłam i opadłam na jeden z foteli. -
Wiesz jako twój największy wróg - a bynajmniej uważam, że
jestem twoim największym wrogiem - nie będę ci prawiła kazań,
gdy mi powiesz dlaczego w jakieś pół godziny się ochlałeś. Ja
mogę się tylko śmiać i przekazać to całemu Hogwartowi.
-
Naprawdę pocieszająca wiadomość. - warknął po czym wziął
kolejnego łyka z butelki. Ja za to wzięłam sobie różdżkę - na
pewno Malfoya - leżącą na stoliku i przywołałam z mojego
dormitorium butelkę Ognistej dla siebie oraz odesłałam zeszyt. - A
więc leżę tu koło ciebie z butelką w ręce
tylko ze względu na zakład. Nie chodzi o to, że przez to będę
musiał zerwać z Visions, bo swoją drogą wkurzała mnie już ta
jej zazdrość, chodzi o to co będę musiał zrobić...
-
A co będziesz musiał zrobić? - spytałam.
-
Nie powiem ci, ale z pewnością wkrótce się dowiesz. - pociągnął
kolejnego łyka. - Swoją drogą to po co ja ci się spowiadam.
-
Tego to ja ci nie powiem Malfoy, nie siedzę w twojej głowie. Wiem
tyle, że za niedługo szkołę wypełnią plotki. - zaśmiałam się.
- To będzie hit stulecie Malfoy zerwie z Visions.
-
Nie. Na pewno nie w
porównaniu
z tym co będę musiał zrobić.
-
Jeżeli ty się załamujesz to już wiem, że będzie nie zły ubaw.
Przynajmniej dla mnie...
-
Ciesz się, że nie wiesz o co w tym chodzi. Wkrótce się dowiesz
obiecuje ci to. - Malfoy próbował wstać z sofy, ale od razu z
powrotem na nią opad. - Kurwa mać!
-
Trzeba było nie wypijać całych swoich zapasów. - zachichotałam.
- Wygląda na to, że będziesz musiał spać tutaj. A jutro zobaczy
cię cały Slytherin wśród butelek i z kompletnym kacem. - wstałam
z fotela. - Zrobię dziś dzień dobroci dla zwierząt. Nie ruszaj
się stąd. Choć wątpie, żeby ci się to udało bez czyjejś
pomocy.
Ruszyłam
w stronę dormitorium tylko zamiast wejść w drzwi po prawej weszłam
w te po lewej. (Dop. Aut. Oczywiście nie dosłownie. Jakby weszła w
drzwi nie byłoby milutko. xD) Pokój w którym się znalazłam był
kompletnie zaśmiecony dzięki czemu wiedziałam, że trafiłam.
Podeszłam
do łóżka na którym zauważyłam Edwarda McCullougha. Uderzyłam
go w ten pusty łeb dzięki czemu zaczął się przebudzać.
-
McCullough wstawaj mam do ciebie pewną sprawę. - mruknęłam
potrząsając nim.
-
Dobra, dobra już. - powoli podniósł się do pozycji siedzącej i
przetarł zaspane oczy. - Czy ciebie już kompletnie pojebało? Jest
środek nocy!
-
Nie ględź. Twój kumpel leży teraz w Pokoju Wspólnym otoczony
morzem butelek. Ja postanowiłam zrobić dzień dobroci dla zwierząt
więc tu przyszłam żebyś go tutaj dowlókł.
Rozumiesz, czy jesteś zbyt tępy?
-
Wracamy do dawnych złośliwości, jak milutko. Już idę. Nie
przeszkadza ci widok mojego boskiego ciała w samych bokserkach?
-
Po pierwsze mam dwóch braci, po drugie nie pierwszy raz widzę
faceta w samych bokserkach i nie mówię tu o moim rodzeństwie, po
trzecie jest XXI wiek, a po czwarte nie jesteś przystojny.
-
Ten czwarty argument bym wycofał, w końcu ja jestem
najprzystojniejszy.
-
Pff... Chciałbyś.
-
A co uważasz, że Malfoy jest najprzystojniejszy?
-
Prędzej przyznałabym ten tytuł Trainersowi.
Wróciłam
znowu do Pokoju Wspólnego tym razem jednak w towarzystwie
McCullougha. Malfoy leżał w tym samym miejscu co wcześniej. Jedyne
co się zmieniło to butelka w jego ręce.
-
Tu masz swojego kumpla. Ja się zmywam. Dzień dobroci dla zwierząt
się skończył. - powiedziałam.
-
Zdajesz sobie sprawę, że się dopiero zaczął. - odpowiedział
Edward.
-
Grr... Jak wolisz. Chwila
dobroci dla zwierząt JUŻ się skończyła.
Edward
McCullough
-
Ta dzisiejsza
impreza to już nie jest dla ciebie. Ty sobie ją zrobiłeś w nocy.
- zwróciłem się w stronę Scorpiusa. Szykowaliśmy się właśnie
do wyjścia na śniadanie. Scorpius po wypiciu eliksiru na kaca i
kąpieli wyglądał lepiej, na szczęście.
-
To było tylko przygotowanie do niej. - zaśmiał się Pius. - A
nawet jeśli to wasza wina. -Chciało mi się śmiać na wspomnienie
wydarzeń z nocy, ale powstrzymałem się od tego. Nałożyłem na
siebie T-shirt i spojrzałem na moich kumpli wyczekująco. - A ty to
nie masz zamiaru założyć spodni?
-
Nie mam zamiar pójść w samych bokserkach. - mruknąłem
sarkastycznie wyciągając spodnie z szafy. Wcale nie miałem zamiaru
się przyznawać, że o tym zapomniałem.
-
Tak właśnie myślałem. - powiedział Scor.
Gdy
w końcu wszyscy byliśmy gotowi wyszliśmy z dormitorium. W Pokoju
Wspólnym był straszny tłok przy tablicy ogłoszeń więc Max
podszedł zobaczyć co to za ogłoszenie.
-
Życzę wam powodzenia. - podszedł do nas i poklepał po plecach.
-
O co chodzi? - zapytałem.
-
Macie dzisiaj nabór do drużyny. - odpowiedział Zabini.
-
Malfoy zwariowałeś! - krzyknąłem.
-
Wiesz przynajmniej będziemy to mieli z głowy. - wytłumaczył mi
Scor.
-
Po prostu pięknie. O której?
-
Po śniadaniu. Zdążymy potem załatwić sprawy związane z imprezą.
Nie
odezwałem się już ani słowem dopóki nie znaleźliśmy się w
Wielkiej Sali na swoich miejscach.
-
Zdajesz sobie sprawę, że przyjdzie
dużo dziewczyn, które będą chciały przyjść tylko ze względu
na nas... - powiedziałem, a po chwili dodałem. - ... i dużo
chłopaków ze względu na Potter i Zabini.
-
Tak zdaje sobie sprawę, ale jutro raczej większość nie będzie
wstanie przyjść... Czy to dobrych, czy to złych. - odpowiedział.
-
Niestety muszę się z tobą zgodzić. - wziąłem kęs kiełbaski. -
Na początku musisz sprawdzić czy oni w ogóle potrafią latać...
-
A potem test dla chłopaków i dziewczyn podczas którego będziemy
sprawdzać czy zdekoncentruje ich widok płci przeciwnej. - dokończył
za mnie.
-
Jak to pięknie powiedziałeś. - udałem, że pociągam nosem.
-
Czy to bezpieczne użyć całego zasobu słownictwa w jednym zdaniu,
Malfoy? - spytała Lily Potter nagle pojawiając się za mną.
-
A czy to ładnie podsłuchiwać? - warknął.
-
Ja tylko przechodziłam, a ty się darłeś na całą Wielką Salę
więc nawet jakbym chciała to i tak bym to usłyszała. - zrobiła
minę niewiniątka.
Miała już odchodzić ale ja ją zatrzymałem.
-
Robimy dzisiaj imprezę.
Żeby nie było, że nie mówiliśmy. - wytłumaczyłem widząc jej
pytające spojrzenie.
-
Tak, słyszałam.
-
Przecież nikt o tym nie wie oprócz naszej trójki.
-
Mam swoje źródła. To do zobaczenie na treningu. - odeszła od nas
i wyszła z Wielkiej Sali razem z Cassandrą Zabini.
-
Skąd ona to wszystko wie? - zapytał mnie Scorpius.
-
Słyszałeś ma swoje źródła. - mruknąłem. Było wiadomo, że
Potter zawsze ma informacje z pierwszej ręki. Pewnie przechodził
koło nas jeden z jej piesków, który od razu jej powiedział o
imprezie, ale nie ma w tym nic złego. W końcu przyjdzie cały
Slytherine, bez wyjątków. Najpierw padnie pierwszy, drugi i trzeci
rok. Potem czwarty i szósty, a na końcu zostanie garstka z siódmego
roku. Najczęściej to jesteśmy my, czyli ja, Malfoy i nie raz
Zabini (Max) oraz Potter, Zabini (Cassie) i Halliwell. - No to co
idziemy?
-
Idź ja zaraz dojdę. - odpowiedział Malfoy. Wstałem więc i
wyszedłem z Wielkiej Sali, a potem z zamku kierując się w stronę
boiska do qudditcha.
Wszedłem
do szatni i zobaczyłem tam resztki naszej drużyny z poprzedniego
roku. Lily Potter, Cassie Zabini... No i to by było na tyle. Została
nas tylko czwórka: ja, Malfoy i dziewczyny. Brakowało nam: dwóch
pałkarzy i obrońcy, ponieważ Scorpius był szukającym, a ja z
Potter i Zabini ścigającymi.
-
I znowu się spotykamy. - rzuciłem w ich stronę.
-
Tak samo bardzo cieszę się z tego jak ty. - powiedziała Lily.
-
A skąd wiesz, że ja nie szaleje z radości? - spytałem unosząc
brwi.
-
Kobieca intuicja. - mruknęła. - Gdzie jest nasz kapitan?
Scorpius
Malfoy
Wszedłem
do szatni, a za mną podążał nowy skład drużyny Slytherine'u.
Ścigający - Potter, Zabini i McCullough - oraz szukający - ja -
pozostali tacy jak w zeszłym roku. Nowym obrońcom był Mark Hunt, a
pałkarzami zostali Jasper Moore i Brandon Nowhen.
-
Musimy zacząć trenować jak najszybciej. Chociaż Gryfoni nigdy z
nami nie wygrają trzeba trzymać formę. - powiedziałem, gdy
wszyscy byli już w środku. - Powiedzcie swoim znajomym, że dzisiaj
koło dwudziestej będzie
impreza w Pokoju Wspólnym. No i to by było na tyle. Zawiadomię
was o kolejnych treningach w najbliższym czasie.
Razem
z Ed'em wyszliśmy z szatni i skierowaliśmy swoje kroki w stronę
zamku. Dzisiejsza pogoda była świetna. Z pewnością było około
30 stopni. Uczniowie wylali się na błonia. Przy jeziorze widać
było opalające się dziewczyny, które nie należały do tych
brzydszych kujonek odrabiających lekcje lub czytających książki
pod drzewami. Chłopaki zaś próbowali wrzucić dziewczyny do
jeziora - one piszczały, a oni się śmiali.
Uśmiechnąłem
się. Była to idealna pogoda na wyjście do Hogsmead po zapasy
alkoholu na dzisiejszą imprezę. Gdy spoglądałem tak na błonia
zauważyłem Margaret Visions. Uśmiech od razu zniknął z mojej
twarzy na myśl o tym co mnie będzie czekało gdy uświadomię
jej, że z nią zrywam. Nigdy nie miałem problemów ze zerwaniem z
dziewczyną, ale ona... Była chorobliwie zazdrosna, nieobliczalna i
pragnąca popularności, którą ja jej dawałem z powodu bycia
najprzystojniejszym chłopakiem. Kiedyś ten tytuł nosił James
Potter, ale odkąd odszedł z Hogwartu...
-
No i jak ci idzie? - spytał Ed, gdy zobaczył na kogo patrzę. Od
razu wiedziałem o co mu chodzi.
-
Źle. Mam zamiar dzisiaj zerwać z Visions... Uważam, że was
kompletnie pojebało! Żeby mi dawać zadanie, które jest nie do
wykonania. Czy myślisz, że to będzie takie łatwe?!
-
W końcu ktoś w końcu musiał dodać ją do naszej listy... A to,
że nasunęła
się okazja żebyś ty to zrobił... Jak nie chcesz wyrównać naszej
punktacji, pozbyć się wygranej w naszym konkursie oraz przyznać,
że jestem od ciebie przystojniejszy i...
-
Tak znam wszystkie warunki. Nigdy bym tego nie przeżył już wolę
zrobić to co mi kazaliście.
-
No i widzisz stary to w tobie lubię najbardziej - ten upór.
-
A ja najbardziej tego w sobie nienawidzę.
-
A ja wszystkiego w tobie nienawidzę... - koło nas pojawiła się
Potter i jej przyjaciółeczka. - ... więc zgadzamy się ze sobą w
jednej sprawie. Ja też nienawidzę tej rzeczy którą ty
nienawidzisz.
-
Potter twoje filozofia mnie dobija. - mruknąłem.
-
No wiem Malfoy mój geniusz cię przerasta. Mam nadzieję, że nie
spotkamy się dzisiaj w Hogsmead.
-
A czemu mielibyśmy się spotkać?
-
Jak by ci to wytłumaczyć... Muszę odwiedzić kilka miejsc które
nie są dla małych dzieci.
-
Więc dlaczego ty tam idziesz?
-
Bo nie jestem tobą. Czyli dzieciakiem, który za każdym razem leci
do mamusi gdy stanie mu się krzywda.
-
Czy my przypadkiem nie mówimy o twoim bracie.
-
Nie wiedziałam, że któryś z moich braci jest płaczliwym
gnojkiem, tak jak ty. A nawet jeśli, takim tekstem uraziłbyś moją
kuzynkę, nie mnie.
Nie
zdążyłem
się odezwać ani jednym słowem, a ona już odeszła. Zawsze musiała
mieć ostatnie zdanie. Zawsze! Nigdy nie było tak, że znikała po
słowach innej osoby. Zawsze to ona kończyła dyskusje. Zresztą tak
jak reszta młodych Potterów.
***
*
Postanowiłam, że w moim opowiadaniu w Hogwarcie będzie można
używać telefonów, komputerów i innych tego typu rzeczy, bo
uczniowie będą mogli łatwiej się ze sobą porozumiewać. W końcu
komu by się ciągle chciało wysyłać sowę do
przyjaciółki/przyjaciela.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz